Procedura ekstradycyjna trwała prawie półtora roku. W ubiegłym tygodniu Dariusz R. pojawił się we Wrocławiu.
Był już przesłuchiwany. Usłyszał zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Miała zajmować się handlem paliwami prowadzonym tak, by nie płacić podatków. Straty Skarbu Państwa to ponad 270 mln zł - wylicza wrocławska Prokuratura Regionalna. Choć - jak podaje policja - straty mogą okazać się większe i sięgnąć nawet pół miliarda.
W całej sprawie zarzuty usłyszało już 28 osób. Dziesięć z nich przebywało w aresztach. Podejrzanym zabrano 10 mln zł, czyli 27 razy mniej, niż dziś wynoszą wyliczone straty państwowej kasy.
Dariusz R. to postać znana we wrocławskim półświatku od lat. Był związany z jednym z gangów, które przed laty walczyły o wpływy w przestępczym podziemiu. Pomógł policji rozwikłać zagadkę jednej z najbardziej makabrycznych zbrodni, w jaką zamieszani byli wrocławscy gangsterzy.
Po mieście krążą legendy o jego zamiłowaniu do luksusu. O butach z krokodylej skóry wysadzanych brylantami. O torebkach za 10 tysięcy euro sprowadzanych samolotami z Berlina. O potężnych pieniądzach ukrytych gdzieś za granicą.
Kiedy okazało się, że Dariusz R. wpadł na Filipinach, pojawiły się pogłoski, że będzie „wykupiony” za 2 miliony dolarów. Nic takiego się nie stało. Dziś grozi mu 12 lat więzienia.