Była premier Ewa Kopacz, która kandyduje z pierwszego miejsca listy Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego, spotkała się w niedzielę z mieszkańcami Poznania na pikniku w parku Wilsona. Zaprezentowała tam swój plakat wyborczy, a także złożyła życzenia świąteczne poznaniakom. Apelowała również, by 26 maja wziąć udział w wyborach.
- Są one wyjątkowe, bo pokażą czy Polska pozostanie silnym partnerem w Unii Europejskiej, czy też będzie wypychana na jej obrzeża, a może nawet poza nią - mówiła Kopacz. Była premier podczas imprezy wspierał poseł PO z Poznania Szymon Ziółkowski.
Kandydatka KO po krótkim przemówieniu zaprezentowała swój plakat wyborczy, a następnie rozdała baranki wielkanocne z czekolady. E. Kopacz w rozmowie z dziennikarzami podkreśliła, że chce podziękować Wielkopolanom za ilość podpisów koniecznych do zarejestrowania listy.
- Liczyła ona 31 tysięcy podpisów. Mieszkańcy zrobili na mnie niesamowite wrażenie, uśmiech i dobra energia, którą tu zyskuję, jest najlepszym wzmacniaczem podczas kampanii. Jeśli uda się nam reprezentować Wielkopolskę w Parlamencie Europejskim, na pewno będziemy solidnie odpracowywać to przez pięć następnych lat - deklarowała.
Polityk PO podkreśliła, że jako lekarzowi zależy jej na wdrożeniu w życie ogólnoeuropejskiego programu walki z rakiem. Jego beneficjentem miałby zostać szpital onkologiczny w Poznaniu. - Po drugiej stronie szpitala budowany będzie zakład protonoterapii, będę najszczęśliwsza na świecie, jeśli uda się zdobyć pieniądze na jego wyposażenie - stwierdziła.
Pytana o niespodziewaną rezygnację ze startu w wyborach Adama Szejnfelda, stwierdziła, że nie zna jej powodów. - Najpierw była piąta pozycja na liście, następnie sam zaproponował dziesiąte, a w efekcie zrezygnował. Bardzo cenię sobie Adama Szejnfelda, znam go jeszcze z czasów pracy w polskim parlamencie. Jeśli się spotkamy, zapytam o powody jego rezygnacji - powiedziała była premier.
E. Kopacz odniosła się także do strajku nauczycieli, którego, jak podkreśliła, nie można nazwać politycznym. Zdaniem byłej premier nauczyciele walczą o godność swojego zawodu, a także przyszłość polskich dzieci.
- Jeśli ktokolwiek dziś krytycznie ocenia sytuację i próbuje zwalić winę na nauczycieli, to powiem, że wtedy kiedy rządziła Platforma nikt nie uciekał od odpowiedzialności. Dziś za deformę szkolnictwa odpowiadają ci, którzy rządzą, najłatwiej jest im umyć ręce i napuścić rodziców na nauczycieli - tłumaczyła.
Dodała również, że działania premiera Mateusza Morawieckiego ocenia jednoznacznie. - Udawanie, że nic się nie dzieje jest najgorszą z metod. Sama jako premier potrafiłam siedzieć z górnikami po 18 godzin, choć wiadomo, że ze związkami górniczymi rozmawia się bardzo trudno - powiedziała.
POLECAMY:
