Pierwszy wyrok oskarżony usłyszał rok temu. Złożył jednak od niego apelację. Takie działanie zdziwiło adwokata Macieja Krzyżanowskiego, pełnomocnika pokrzywdzonych.
- Sąd pierwszej instancji wykazał się niebywałym miłosierdziem. Oceanem tego miłosierdzia wobec oskarżonego, który nie przestrzegał porządku prawnego już wcześniej, przed popełnieniem tego haniebnego czynu na osiedlu Kaliny. W związku z tym kara powinna być raczej wyższa niż ta, która została zasądzona w wymiarze 15 miesięcy pozbawienia wolności - mówił w mowie końcowej cytowanej przez Radio Szczecin Krzyżanowski.
Prowadząca sprawę Beata Marzec w uzasadnieniu podtrzymania wyroku orzekła, że agresja jaką przejawiał oskarżony wywołana została bez żadnego powodu, a ofiara nie prowokowała Przemysława S.
Sędzia Beata Marzec ogłaszając wyrok powiedziała, że obrona oskarżonego nie kwestionowała ustaleń faktycznych, a jedynie wnosiła o złagodzenia wyroku.
Poszkodowanym jest lokalny działacz Prawa i Sprawiedliwości Janusz Jagielski. W maju 2019 roku wraz z kolegą roznosił ulotki wyborcze Joachima Brudzińskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych. W jednym z bloków na osiedlu Kaliny w Szczecinie zostali zaatakowani przez pijanego mężczyznę. Jagielski miał złamany nos, bo napastnik wymierzył mu silny cios prosto w twarz. Poza tym ogólne potłuczenia i przez wiele dni cierpiał na nawracające bóle głowy. Towarzyszącemu mu Miłoszowi Kubikowi nic się nie stało, bo napastnik odepchnął go, kiedy wykrzykując inwektywy, rzucił się na Jagielskiego.
- Dobrze, że agresja została ukarana. Bo w naszym kraju nie zawsze tak się dzieje. A tutaj jest wyrok bezwzględnego więzienia. Jestem zadowolony z wyroku, niech będzie on nauczką dla innych – stwierdził Janusz Jagielski.
