W środę – 20 lat, 6 miesięcy i 14 dni po zbrodni – wrocławski sąd aresztował 42-letniego dziś Ireneusza M. Zarzut: gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo. - Jak przeczytaliśmy jego zeznania z 4 stycznia 1997 wiedzieliśmy, że to on – mówi jeden z członków ekipy policyjno-prokuratorskiej, która dziś rozwiązała zagadkę tej zbrodni. - Potwierdziła się stara prawda, że morderca jest zawsze w pierwszym tomie akt sprawy.
- Pamiętam zeznanie Ireneusza M. z 4 stycznia 1997 – mówi mecenas Ewa Szymecka. Od lat pełnomocnik rodziny ofiary. - Mam w swoich notatkach uwagi na temat tego zeznania. Mówiłam o tym prokuratorowi, który jako jeden z pierwszych zajmował się sprawą. Ale nikt tego wtedy poważnie nie potraktował.
Piętnastoletnia wówczas Małgosia Kwiatkowska poszła na sylwestrową zabawę do dyskoteki Alcatraz w Miłoszycach, wiosce kilka kilometrów od Jelcza Laskowic. W dyskotece uczestniczyło kilkaset osób. - A Ireneusz M. we swoich zeznaniach opowiadał tylko o jednej dziewczynie – mówi nam rozmówca z grupy zajmującej się dziś sprawą. - Pamiętał, że siedziała komuś na kolanach, pamiętał co robiła na scenie w klubie Alcatraz. Opisał wreszcie jak była ubrana, mówił, że miała kozaczki, zakrywające kostki. Powiedział wreszcie, że miała białe skarpetki z czerwonym paskiem.
TU PRZECZYTASZ o zatrzymaniu Ireneusza M
Ten ostatni fakt wtedy przeoczyli wszyscy poza mecenas Ewą Szymecką. Dziś zwrócił uwagę policjantów i prokuratorów. Dlaczego to takie ważne? Bo żeby zobaczyć te skarpetki, ich kolor i czerwony pasek trzeba było zdjąć Gosi buty i rajstopy. Z zeznań jednej z koleżanek wynika, że dziewczyna ubrała skarpetki pod czarne rajstopy. Nawet więc gdyby na dyskotece zdjęła na chwilę kozaczki – zakrywające kostkę – nie widać byłoby skarpetek. W Nowy Rok 1 stycznia 1997 jej ciało zostało znalezione na terenie jednej z posesji w Miłoszycach. Była całkowicie rozebrana. Tylko te skarpetki z czerwonym paskiem zostały na nogach.
Ale to nie wszystko. O tajemniczym mężczyźnie – Irku – opowiadali policji świadkowie. Media zaraz po ujawnieniu zbrodni opisywały ostatnie chwile, w których widziano ofiarę żywą. Było po północy 1 stycznia 1997. Małgosia była przed klubem. Podszedł do niej mężczyzna, który przedstawił się jako Irek. Mówił, że jest jej bratem i zabierze ją do domu. A Małgosia brata nie miała. Publikowano portrety pamięciowe owego Irka. I nic. Dziś wiadomo, że ten tajemniczy Irek to Ireneusz M. Świadek, którego policja przesłuchała czwartego dnia śledztwa. Świadek, który znał kolor paska na skarpetkach dziewczyny. Skarpetkach, które miała pod rajstopami i butami.
ZOBACZ TEŻ:
TVN24/x-news