Bombki dla prezydenta Bronisława Komorowskiego, popakowane w pudła, czekają już w magazynie Vitbisu na tira, który zawiezie je do Warszawy. Na początku grudnia rozbłysną na choinkach w Belwederze i w salach Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu.
Na specjalne zamówienie złotoryjscy projektanci przygotowali biało-czerwoną kolekcję, składającą się z ok. 1,5 tysiąca różnych elementów: kul, sopli, maczug, szaszłyków, buraków, świderków i serduszek. Ponieważ prawdziwe bombki z natury są kruche i delikatne, złotoryjanie uzupełniają też wytłuczone w ostatnie Boże Narodzenie kolekcje z poprzednich lat.
- Europoseł Piotr Borys prowadzi rozmowy, by polska choinka przystrojona przez Vitbis stanęła też w Strasburgu albo Brukseli - zdradza Janusz Prus, prezes tej firmy. - Chcemy, by pod klasycznym staropolskim drzewkiem każdy z europosłów dostał wydmuchane u nas i ręcznie ozdobione czerwone serduszko z wypisanymi białą farbą życzeniami na święta.
Vitbis wraz z przyległymi spółkami - Vitbis Polska i Kova - to największy pracodawca w okolicach Złotoryi. W fabryce pracuje ok. 400 osób. Dzienna produkcja waha się od ok. 100 do 120 tys. bombek. Tu Boże Narodzenie trwa okrągły rok, więc gdy przychodzą święta, to Marcie Janiec z dekoratorni nawet nie chce się ubierać choinki.
- Goła stoi przez święta - uśmiecha się.
- Mąż i dzieci bombki wieszają - dodaje Barbara Paraniewicz. Pod koniec listopada zakład łapie oddech po szaleńczej jesieni - wyjechały już ostatnie zamówienia na eksport i panie z dekoratorni mogą wziąć się za malowanie wzorów na przyszłoroczne święta.
Mniej więcej w tym samym czasie z całego Dolnego Śląska pod bramę zjeżdżają szkolne wycieczki. Nieprzerwany sznur dzieciaków ciągnie się od dmuchalni przez lakiernię do dekoratorni. Potem na długie minuty przepada w zakładowym sklepiku, gdzie zwiedzający najpierw dostają oczopląsu od nadmiaru świecidełek, a potem wyciągają kieszonkowe, bo przecież głupio wracać ze Złotoryi bez pamiątki...
Dzięki Vitbisowi miasteczko stanowi krainę Świętego Mikołaja, prawdziwe bombkowe zagłębie. Poza olbrzymią fabryką, w okolicy działa kilkanaście maleńkich przydomowych warsztacików, w których utalentowani plastycznie ludzie - często byli pracownicy zakładu - na własny rachunek dekorują świąteczne ozdoby.
Choinka 2010
Minęła moda na choinki jedno- lub dwukolorowe. Od kilku lat najbardziej ceni się drzewko staropolskie: pstrokate, różnokolorowe. I nieplastikowe.
- Było przecież tak, że siedzieliśmy przy plastikowej choince ustrojonej plastikowymi bombkami i słuchaliśmy kolęd z płyt. Jeszcze trochę, a jedlibyśmy plastikowe potrawy z plastikowych naczyń - objaśnia Janusz Prus, prezes Vitbisu. - Wracamy do tradycji. Choinka musi być naturalna, a bombka szklana. Gdy trąci ją kot lub dziecko, to upadnie i stłucze się, zamiast odbijać się od podłogi, jak piłka.