Franciszek Walicki zmarł 3 października 2015 roku. Miał 94 lata.
- Walicki to Kopernik polskiego rocka, dla którego musiał wymyślić - z racji politycznych - swoisty termin 'big beat' - mówi dziennikarz muzyczny Roman Rogowiecki. - Miał ucho do talentów i pasję do organizowania pionierskich rzeczy już pod koniec lat 50. Znalazł Czesława Wydrzyckiego, który pod jego opieką zmienił nazwisko na Niemen i zaczął profesjonalnie śpiewać z Niebiesko Czarnymi. Jego teksty dla Niebiesko Czarnych stały się przełomem, bo wreszcie młodzież śpiewała po polsku o swoich sprawach. Wydatnie pomógł w karierze grupy Breakout pisząc najlepsze teksty, pod pseudonimem, Jacek Grań, na ich pierwszy album "Na drugim brzegu tęczy" z hitem "Gdybyś kochał, hej!". Jego "Czy mnie jeszcze pamiętasz" śpiewał nie tylko Niemen ale i ... Marlena Dietrich!
Rogowiecki przypomina, że Franciszek Walicki był jednym z pierwszych DJ-ów w sopockim Non Stopie. - Udało mu się wydać kilka numerów (chyba 4) rewelacyjnego, jak na owe czasy, pisma "Musicorama" - wspomina dziennikarz. - Dobrze, że spisał swoje wspomnienia w formie książki „Epitafium na śmierć rock'n'rolla”. Dwa lata temu w trakcie pogawędki przyznał, że ciągle fascynuje go ... Prince!!! Ten zacny facet po 90tce do końca żył muzyką i gdyby nie On, zapewne nie złapałbym rockowego bakcyla. Zawdzięczamy "Frankowi' więcej niż nam się wydaje.