Nowe zasady organizacji kształcenia zawodowego przygotowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zmiany, jakie czekają szkoły branżowe I stopnia (dawne zawodówki) oraz technika mają mocniej zaangażować pracodawców w edukację przyszłych fachowców oraz poprawić sytuację absolwentów tego rodzaju placówek na rynku pracy. Bezrobocie wśród nich nadal utrzymuje się bowiem na stosunkowo wysokim poziomie. Problem ze znalezieniem zatrudnienia ma 40 proc. byłych uczniów szkół zawodowych i 30 proc. osób po technikach.
Większość zmian zacznie obowiązywać już od kolejnego roku szkolnego. Co czeka uczniów? Rewolucja dotyczy m.in. roli egzaminów zawodowych. Do tej pory były one dobrowolne, zaś z danych MEN wynika, że na sprawdzenie swojej wiedzy i umiejętności decydował się tylko co drugi uczeń. Po zmianach przystąpienie do egzaminu zawodowego lub czeladniczego stanie się obowiązkowe i konieczne do ukończenia szkoły. Resort Anny Zalewskiej liczy, że dzięki temu placówki bardziej zadbają o jakość kształcenia, a ich wysiłki łatwiej będzie zmierzyć.
– Do tej pory na własną rękę staraliśmy się zachęcać uczniów do podchodzenia do tego rodzaju egzaminów i przekonywać o jego wadze, brakowało jednak odpowiednich narzędzi prawnych – mówi Andrzej Mielczarek, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych nr 1 w Krakowie.
W efekcie reformy szkoły mają zdecydowanie bliżej współpracować z biznesem. Do prowadzenia edukacji w zakresie branż, gdzie personelu brakuje, będą zachęcać premie. Placówki otrzymają wyższe budżety na uczniów kształconych w deficytowych zawodach, wskazanych w specjalnej prognozie dotyczącej sytuacji na rynku pracy. Przygotowywać ją będzie rokrocznie MEN.
Nowe kierunki edukacji mają powstawać wyłącznie we współpracy z konkretnymi pracodawcami, którzy pomogą w praktycznej nauce danego zawodu. Firmy, które zdecydują się wspomóc placówkę i kupić dla niej specjalistyczny sprzęt potrzebny do poznawania tajników branży, będą mogły liczyć na specjalne ulgi podatkowe. W części szkół zawodowych czy techników wyposażenie pracowni nadal pozostawia bowiem wiele do życzenia, a uczniowie są zmuszeni korzystać z urządzeń, które już od dawna nie służą przedsiębiorcom.
Zaplanowane przez MEN zmiany chwalą m.in. pracodawcy. Zdaniem Jakuba Gontarka z Konfederacji Lewiatan reforma wychodzi naprzeciw oczekiwaniom firm i uczniów. W jego ocenie na szczególną pochwałę zasługuje m.in. wprowadzenie obowiązkowych egzaminów zawodowych oraz szkoleń dla nauczycieli.
Dyrektor Mielczarek uważa, że ocena nowych rozwiązań będzie możliwa dopiero po wprowadzeniu ich w życie. – Zależy nam, żeby reformie towarzyszyła również promocja szkolnictwa zawodowego wśród młodych ludzi – wskazuje.
Budżet dla szkół gotowy
Minister Anna Zalewska podpisała już rozporządzenie w sprawie podziału środków dla placówek edukacyjnych w 2019 roku. Zgodnie z nim na wyższe budżety będą mogły liczyć szkoły kształcące m.in. murarzy-tynkarzy czy ślusarzy. W blisko 46- miliardowym budżecie znalazły się również dodatkowe środki na podwyżki dla nauczycieli. Od stycznia ich pensje wzrosną o 5 proc. Takie podwyżki nie satysfakcjonują jednak pedagogów. Od początku tygodnia w całym kraju trwa oddolna akcja masowego korzystania ze zwolnień chorobowych przez nauczycieli. „Belferska grypa” utrudniła pracę szkół i przedszkoli m.in. we Wrocławiu. W Krakowie obecnie na L4 przebywa blisko 150 z ok. 13 tys. nauczycieli, a część zwolnień może mieć związek z protestem.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Nowe prawa na porodówkach. Mamy mogą być zaskoczone