100 lat temu urodził się poeta i szedł „przez świat zataczając się lekko”. Wspomnienie o Zbigniewie Herbercie

Katarzyna Mazur
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
„Każdy kraj ma zaledwie kilku poetów, których słowa przechodzą z pokolenia na pokolenie. Z poezją Herberta stało się to jeszcze za jego życia” pisał Czesław Miłosz o Zbigniewie Herbercie, jednym z najwybitniejszych polskich poetów ubiegłego stulecia. Dziś obchodzimy setną rocznicę jego urodzin. Z tej okazji przywołujemy wspomnienie o twórcy pana Cogito i najpiękniejsze cytaty z jego wierszy.

Spis treści

Sto lat temu urodził się poeta Zbigniew Herbert

Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie. Jest autorem znanych dzieł, takich jak „Pan Cogito” oraz „Raport z oblężonego Miasta”. Według jego biografa Andrzeja Franaszka, Herbert w poezji potrafił osiągnąć wyjątkową czystość tonu, wznosząc się ponad rzeczywistość.

portret Herberta
Zbigniew Herbert nigdy nie otrzymał Literackiej Nagrody Nobla, ale wiele osób uważa, że był najpoważniejszym konkurentem Szymborskiej domena publiczna

Herbert chętnie wspominał swoje szkockie korzenie – jego przodkowie ze strony ojca przybyli do Lwowa z tego dalekiego kraju. Rodzina była dla niego dowodem na bogactwo płynące z mieszania się kultur. Na rok przed wojną rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego, jednak już w 1944 roku rodzina musiała uciekać z Lwowa i przeniosła się do Krakowa. Herbert ukończył tam Akademię Ekonomiczną, uczęszczał na zajęcia na Akademii Sztuk Pięknych i rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, kontynuowane później na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dyplom uzyskał w 1949 roku.

Wiersze Herberta były chłodne jak „metalowy parkan w zimie”

W 1950 roku Herbert zamieszkał w Warszawie, gdzie wkrótce debiutował w tygodniku „Dziś i jutro”, publikując pod pseudonimami „Patryk” oraz „Stefan Martha”. W Warszawie mieszkał w trudnych warunkach – dzielił pokój z dwunastoma osobami. Jego praca jako kalkulator-chronometrażysta w spółdzielni inwalidów przynosiła niewielkie dochody, jednak z godnością znosił przeciwności losu. Na łamach „Tygodnika Powszechnego” publikował wiersze, współpracował z „Słowem Powszechnym” oraz współredagował miesięcznik „Poezja”. Jego pierwszy zbiór poezji, „Struna światła”, ukazał się w 1956 roku.

Lata 60. przyniosły Herbertowi pasję do podróży po Europie – odwiedzał Włochy, Grecję, Niemcy, Francję i Holandię. Te wyprawy inspirowały go do pisania esejów, czego owocem były tomy „Barbarzyńca w ogrodzie” oraz „Martwa natura z wędzidłem”. Ukazywały się kolejne tomiki jego wierszy, takie jak „Hermes, pies i gwiazda” czy „Pan Cogito”. Josif Brodski podkreślał wyjątkowy chłodny ton jego poezji, przypominający „metalowy parkan w zimie” – słowa Herberta miały parzyć przy dotknięciu.

Herbert działał w opozycji, ale wobec niej też pozostawał krytyczny

Herbert był aktywny także w opozycji. W 1974 roku podpisał tzw. List 15, wzywający do umożliwienia kontaktu Polakom zamieszkałym w ZSRS z polską kulturą, a rok później „Memoriał 59” przeciwko projektowanym zmianom w konstytucji, które miały zagwarantować rolę przewodnią PZPR. Wiersz „Przesłanie Pana Cogito” stał się hymnem opozycji, wyrażającym potrzebę niezależności jednostki od wpływów historycznych i społecznych.

Pan Cogito, bohater słynnego cyklu z 1974 r. i wielu wierszy późniejszych, "jest szarym człowiekiem, czytelnikiem gazet i bywalcem brudnych przedmieść; z drugiej strony jednak jest odbiciem świadomości potocznej, ale jej się nie poddaje, szukając oparcia w pamięci o utraconym dziedzictwie ludzkości" - pisał Stanisław Barańczak. "W latach 80. nieomal zapomniano, iż Pan Cogito nie walczył z komunistami, nie strajkował, nie konspirował, nie uczestniczył w manifestacjach, lecz starał się uporać z problemem samodzielnego, niedeterminowanego przez historię określenia swej postawy, oraz że jego bohaterstwo wykluwało się z przezwyciężenia powszechnego oportunizmu i tkwiącej w nim samym nijakości" - przypominał Piotr Matywiecki.

W latach 80. Herbert wszedł w konflikt z częścią środowiska literackiego, zwłaszcza po wywiadzie w książce „Hańba domowa” Jacka Trznadla, gdzie krytykował pisarzy zaangażowanych w komunizm, jak Jerzy Andrzejewski i Kazimierz Brandys. W latach 90. zdystansował się wobec „Gazety Wyborczej”, krytykując Adama Michnika za brak wsparcia dla lustracji i dekomunizacji. W wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” w 1994 roku powiedział o „zacieraniu różnic między PRL a III RP” przez elitę intelektualną, co według niego prowadziło do utrwalenia pewnych układów.

Poeta cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową

Zbigniew Herbert miał różne oblicza, często nieprzystające do siebie. Jedni zapamiętali jego słynne wybuchy wściekłości i gniewu i do dziś noszą w sobie urazę, dla innych był wspaniałym kompanem i przyjacielem. Potrafił uwodzić ludzi swoją błyskotliwością, poczuciem humoru, bywał duszą towarzystwa. Jednocześnie miewał bardzo ciężkie depresje, były okresy, gdy zamykał się w sobie, izolował od ludzi.

Choroba dwubiegunowa afektywna znacząco wpływała na życie i twórczość Herberta. Poeta miewał okresy intensywnej manii, kiedy w krótkim czasie wydawał wszystkie oszczędności na książki i obrazy, zaczynał nowe projekty, a następnie popadał w depresję, która uniemożliwiała mu pisanie.

„Sam mówił, że pisać może w dość wąskich odcinkach czasu, w takich prześwitach pomiędzy jedną a drugą fazą choroby, kiedy wahadło emocji na chwilę zwalniało. Ani w manii, ani w depresji nie mógł pisać. Nie publikował zbyt dużo, a jego kolejne tomiki potrafi dzielić nawet dziewięć lat” - pisze Franaszek, biograf poety.

Chorował na astmę i nałogowo palił

W ostatnich latach życia Herbert zmagał się z postępującą chorobą – astmą, która coraz bardziej ograniczała jego codzienność. Mimo problemów zdrowotnych poeta nie rezygnował z uczestnictwa w życiu politycznym i społecznym. W 1994 roku rozpoczął publiczne działania na rzecz wsparcia Czeczenii, która wtedy walczyła o niepodległość w wojnie z Rosją. Zainicjował zbiórkę pieniędzy, a także skierował list otwarty do ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, domagając się uznania za zasłużonego dla Polski płk. Ryszarda Kuklińskiego, którego działalność przeciwko ZSRR budziła wówczas kontrowersje. Herbert pragnął, by jego głos wspierał tych, którzy walczą o wolność – jego działania na rzecz Czeczenii postrzegano jako symboliczną solidarność z narodem uciskanym przez potężne imperium.

Choroba astmatyczna stawała się coraz bardziej uciążliwa, jednak Herbert nie mógł zrezygnować z palenia, które stało się dla niego „sprawą honoru”. Pomimo ostrzeżeń lekarzy, poeta żartobliwie wspominał w listach do przyjaciół, że pali pod kołdrą, a odwiedzający go bliscy przemycali mu papierosy. Dla Herberta palenie stanowiło ulotne potwierdzenie wolności w czasach, gdy choroba coraz bardziej krępowała jego możliwości ruchu i samodzielność.

Jesienią 1997 roku Herbert doświadczył poważnego zapalenia płuc, które niemal zakończyło się tragicznie. Poeta przez kilka miesięcy stracił głos, co głęboko poruszyło jego przyjaciół i miłośników poezji. Wydawało się, że już nie wróci do pełnej sprawności, lecz niespodziewanie Herbert odzyskał zdolność mówienia. W jednym z wywiadów radiowych, nagranym z Romaną Borowską, jego głos był „schrypnięty, niski, matowy”, a w każdym słowie słychać było trud artykulacji i walkę o każdy oddech. Jak pisał Marian Stala, w tym głosie „słychać było wolę przekroczenia cielesnych ograniczeń”, co stanowiło nie tylko wyraz jego siły ducha, ale także symboliczną walkę z przemijaniem.

„A teraz to już nie będzie mnie na żadnym zdjęciu zbiorowym” napisał w ostatnim tomie

Pod koniec życia Herbert, choć świadomy zbliżającego się końca, nie tracił hartu ducha. Mimo nasilającej się choroby planował podróże i wyjazd do Włoch – kraju, który był dla niego miejscem inspiracji i ukojenia. Marzył o ucieczce spod kurateli lekarzy i bliskich, którzy nieustannie martwili się o jego zdrowie, i choć nie mógł już chodzić, to w wyobraźni wciąż wędrował po ulicach i polach pełnych włoskiego słońca. Takie pragnienia pozwalały mu zachować poczucie wolności, która, jak sam mawiał, była jednym z jego życiowych ideałów.

Wieczorem 27 lipca 1998 roku stan zdrowia Herberta gwałtownie się pogorszył, co skłoniło żonę do wezwania pogotowia. W nocy nad Warszawą przeszła burza – okoliczność, którą wielu jego przyjaciół i bliskich odbierało jako symboliczne pożegnanie z poetą, autora tomiku „Epilog burzy”, opublikowanego jeszcze za jego życia. Nad ranem 28 lipca Herbert zmarł w klinice przy Płockiej. Dziennikarze i przyjaciele często wspominali o burzy tej nocy jako o znaku, który zdawał się współgrać z pełnym napięć i dramatów życiem poety.

W ostatnim tomiku znalazł się m.in. wiersz „Koniec” ze słowami: „A teraz to już nie będzie mnie na żadnym/ zdjęciu zbiorowym”, „Nie ma mnie i nie ma/ zupełna pustka”. To wyznanie, choć odnosi się do przemijania, nie było zakończeniem; Herbert pozostawił po sobie dzieło, które inspiruje i porusza kolejne pokolenia. W jego poezji nie ma jedynie smutku – jest głęboka refleksja nad sensem życia, niezłomność i pragnienie zachowania godności mimo przemijania i upływu czasu.

Źródło: PAP

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl