Donald Tusk reaguje na aferę w Collegium Humanum
"Newsweek", który jako pierwszy zaalarmował w kwestii dyplomów i afery z Collegium Humanum, donosi, że afera bardzo mocno dotknęła Donalda Tuska.
"Donald Tusk po raz pierwszy wściekł się po niedawnych tekstach dziennikarki "Newsweeka" Renaty Kim, w którym opisywała nieistniejące "partnerskie" uczelnie Collegium Humanum" - informuje gazeta.
Serwis donosi, że premier zażądał precyzyjnego ustalenia, kto posiada dyplom ukończenia tej uczelni. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że na liście absolwentów znalazło się kilka osób powiązanych z Platformą Obywatelską w tym m.in. Magdalena Roguska - radna Warszawy oraz skarbniczka struktur partii w stolicy, która jest nominowana do rady nadzorczej Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych.
"Na kolegów z Warszawy padł blady strach. Sporo z nich chyba poszło tam na skróty" - zdradził "Newsweekowi" jeden z polityków Platformy Obywatelskiej.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Gazeta informuje, że Donald Tusk nie chce, by miejsca w spółkach skarbu państwa były przeznaczone dla osób, które posiadają dyplom Collegium Humanum. Wyliczono, że w Sejmie zasiada sześciu posłów PO, które ukończyły tę uczelnię, ale problemem mają być działacze samorządowi, którzy właśnie wyznaczeni zostali, by zająć miejsca w radach nadzorczych i miejskich spółkach.
Posłowie się tłumaczą
"Newsweek" poprosił również część posłów o komentarz w sprawie ujawnienia afery i ich dyplomów. Głos w sprawie zabrała Aleksandra Gajewska z PO.
"Ja te dodatkowe studia podjęłam dla samorozwoju, jak zresztą wiele innych kursów czy szkoleń. Rozpoczęłam je jesienią 2020 r. Szczególnie w trakcie tych pierwszych fal pandemii, kiedy siłą rzeczy zmniejszyło się natężenie obowiązków, chciałam wykorzystać tę przestrzeń na uczenie się czegoś nowego" - odpowiedziała Gajewska.
Dodała, że "w tamtym czasie nie było żadnych doniesień czy publikacji o nieprawidłowościach, uczelnia miała uprawnienia ze strony ministerstwa".
"Zajęcia prowadzili doświadczeni eksperci, praktycy — kadra prowadząca również nie budziła moich zastrzeżeń. Pierwsze zastrzeżenia zaczęły pojawiać się wiele miesięcy później, już po zakończeniu przeze mnie zajęć. Nie mam nic do ukrycia, rozmawiam o tym ze wszystkimi mediami, które się do mnie zgłaszają, wysyłam potwierdzenia opłat za czesne itp." - odpowiedziała jeszcze Gajewska, chociaż "Newsweek" zauważa, że nie odpowiedziała na pytania "Faktu" w tej sprawie sprzed dwóch lat.
Gazeta cytuje również wypowiedź Waldemara Sługockiego - również polityka Platformy Obywatelskiej - dla "Faktu".
Sługocki stwierdził, że chciał skończyć studia MBA i szukał "oferty na rynku stosunkowo blisko oraz w przystępnej cenie".
"Przesądziło to, że była to edycja w Poznaniu, czyli stosunkowo blisko. Chodziło też o koszty, a oferta była przystępna cenowo. W 2019 r. je rozpocząłem i po roku skończyłem. Kadrę nauczającą oceniam pozytywnie. Ze strony merytorycznej jakość tych studiów w Poznaniu, w których uczestniczyłem, w grupie ok. 30-osobowej z perspektywy tamtych dni oceniam dobrze" - tłumaczył Sługocki.
dś