Jak informuje BBC, służby zostały wezwane do pożaru statku liczącego 26 metrów w sobotę około południa czasu lokalnego. Z powodu incydentu w porcie w Torquay w południowej Anglii konieczna była ewakuacja pobliskiej okolicy: plaży i dróg. Mieszkańcom zalecono, aby trzymali drzwi i okna zamknięte ze względu na ilość dymu.
Świadkowie zdarzenia relacjonują, że zanim zobaczyli kłęby czarnego dymu, usłyszeli huk. – Usłyszałem z portu huk podobny do wystrzału z pistoletu. Potem zobaczyłem wielki pióropusz czarnego dymu – powiedział cytowany przez BBC mężczyzna. Chwilę później zobaczył "płomienie wydobywające się z zacumowanej w porcie łodzi". Z jego relacji wynika, wkrótce po przybyciu strażaków teren przy statku został odgrodzony przez policję.
Przyczyna pożaru nie jest znana. Nie wiadomo też, do kogo należy jacht, który zatonął. W sprawie wszczęte zostało dochodzenie. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
Istnieją obawy, że zatonięcie statku może spowodować kolejne zagrożenie w porcie. Tym razem środowiskowe. Na pokładzie jachtu mogło być bowiem ok. 9 ton oleju napędowego. Paliwo może wyciekać do wody. Wsparcie w tej w kwestii zapowiedziała Agencja Środowiskowa.
bbc.com
