Główny Lekarz Weterynarii opublikował mapę ze zaktualizowanym zasięgiem stref ochronnych i objętych ograniczeniami w związku z wirusem ASF.
Zgodnie z jej pierwszą wersją w strefie czerwonej - objętej ograniczeniami - znalazła się część powiatu wolsztyńskiego, zaś cały leszczyński został zaznaczony jako strefa ochronna. W piątek mapa zmieniła się. Powiat wolsztyński został zaznaczony na żółto, w strefie ochronnej jest tylko część powiatu leszczyńskiego. To wzbudziło zrozumiały niepokój.
Czytaj: ASF w Wolsztynie. Wykryto wirusa u padłego dzika w lesie. To pierwszy przypadek w Wielkopolsce
- Granice poszczególnych stref wyznacza Decyzja Wykonawcza Komisji Europejskiej - wyjaśnia Andrzej Przepióra z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - W ostatniej, z 6 grudnia, obowiązującej obecnie nie wynika jakoby w Wielkopolsce wyznaczono czerwoną strefę. Strefa ochronna, żółta także obejmuje mniejszy obszar.
Sprawdź też:
Alarmująca mapa okazała się urzędniczym błędem. Tym nie mniej strefy czerwona i żółta w województwie lubuskim i Wielkopolsce są większe niż były dotychczas. Obejmują część powiatów grodziskiego, nowotomyskiego, leszczyńskiego i wolsztyńskiego.
W strefie żółtej rolnicy są zobowiązani do stosowania środków ochronnych, które zapobiegają rozprzestrzenianiu się wirusa. Dodatkowo na terenie części powiatu wolsztyńskiego, uznanego przez Powiatowego Lekarza Weterynarii za obszar skażony ASF muszą dodatkowo przestrzegać jego zaleceń, obejmujących między innymi zakaz przemieszczania zwierząt, a także zakaz wstępu do lasów bez zgody nadleśniczego.
Czytaj: Afrykański pomór świń oznacza ograniczenia
Dla wielkopolskich hodowców, którzy produkują 1/3 trzody chlewnej w kraju sytuacja jest wyjątkowo trudna.
- Nie wiemy, co będzie dalej - mówi Lucyna Konieczna, producentka trzody. - Oczywiście odbywają się spotkania dotyczące bioasekuracji. Inspekcja Weterynaryjna robi co może, ARIMR robi co może, ale żadnych ruchów w kierunku odstrzału dzików nie ma. Czy będą? Wątpię. Zresztą nawet jeśli - lata potrwa zanim pozbędziemy się ASF. Hiszpanii zajęło to 35 lat. Myślę, że po prostu musimy nauczyć się żyć z tym ryzykiem. To oznacza dużo dodatkowej pracy, jak choćby grodzenie słomy. Ale nie ma wyjścia - podkreśla.
Nie wszyscy są na to gotowi. Wielu producentów nosi się z zamiarem likwidacji hodowli. - Można mówić o pechu - twierdzi Roman Przepióra. - Bo po raz pierwszy od dawna ceny żywca dają zarobić. Ale rolnicy ze stref zagrożonych i ochronnych nie wiedzą, czy w ogóle uda im się trzodę sprzedać.
Zobacz też:
Wielkopolska: Fantastyczne zwierzęta w naszych lasach. Zobac...
Wilki - fakty i mity. Widziano je w Pobiedziskach, są też w ...
Sprawdź też:
