Beata Kozidrak: Zawsze gdy tu jestem, czuję burzę uczuć

Sylwia Hejno
Sylwia Hejno
- Nikt wtedy jeszcze nie znał mojego nazwiska, wszyscy za to kojarzyli przebój. Rezultat był taki, że wołano na mój widok „O, Dolata idzie!” - opowiada Beata Kozidrak.

Mówi pani o sobie „jestem dziewczyną z lubelskiego Starego Miasta”, jakie ono było?

Przede wszystkim było biedne. Będąc dzieckiem, widziałam dużo smutnych sytuacji, dużo patologii. Jako mała dziewczynka po prostu poznałam życie. Co nie znaczy, że nie dostrzegałam piękna tego miejsca, ono zawsze mnie fascynowało, miałam takie swoje zakątki i tak jest do tej pory. Chodziłam do szkoły do dwunastki na Podwalu. Jako dziecko bawiłam się pod zamkiem, zjeżdżałam stamtąd na sankach. Pamiętam też piękny plac, na którym kwitły róże, były ławeczki, przychodziłyśmy tam z mamą. Plac Zamkowy to było takie „moje miejsce”, gdzie się szło po szkole spotkać z rówieśnikami. A potem chodziłam na Zamek do ogniska baletowego.

Jak na panią wołali?

Na podwórku po prostu „Beata”, w szkole „Koza” - wiadomo, od nazwiska. Z kolei brat mówił do mnie „Mała”, bo byłam najmłodsza.

W pewnym momencie została pani Dolatą.

W Opolu, kiedy debiutowaliśmy, nikt za bardzo nie kojarzył mojego nazwiska. Ale za to wszyscy skojarzyli przebój, który wtedy wylansowaliśmy „Piechotą do lata”. Rezultat był taki, że wołano na mój widok „O, Dolata idzie!”.

Beata Kozidrak
Beata Kozidrak Michał Pańszczyk

Rodzice się nie obawiali, że zejdzie pani na złą drogę? Piosenka „Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem” jest zwierzeniem dziewczyny po przejściach, prostytutki.

Tata się najbardziej obawiał. Wtedy piosenkarka nie kojarzyła się z szczytnym słowem „artystka”, raczej budziła skojarzenia ze środowiskiem marginalnym. Byłam bardzo młoda, kiedy zaczęłam interesować się śpiewaniem, miałam zaledwie szesnaście lat. Przy politechnice była sala prób, gdzie przyjeżdżałam trzy razy w tygodniu ćwiczyć śpiew do mikrofonu. Wyjeżdżaliśmy, graliśmy na różnych imprezach studenckich, udało mi się dzięki temu zarobić parę złotych i czegoś się nauczyć. Zawsze przychodziłam na trochę przed próbą, zaczynałam widzieć różnicę w głosie i dostrzegać jego możliwości, wiedziałam, że muszę dużo pracować, żeby był elastyczny. Teraz, po latach na scenie, mogę nim swobodnie manewrować.

Była pani brunetką. Tata nie pozwalał się pofarbować?

O, z włosami to mi się udało coś zrobić dopiero po tym, jak wyszłam za mąż. Pamiętam, że nawet jak jechałam na studniówkę, to z kosmetykami schowanymi w torebce. Wszystkie moje koleżanki już się dawno malowały i modnie ubierały, a mój tata nie był specjalnie wyrozumiały na potrzeby nastolatki. Rodzicom nie podobały się też często moje stroje, cóż, tacy byli. Z czasem przekonali się, że podchodzę do zawodu poważnie, że żyję zupełnie normalnie. Na pewno miałam to szczęście, że rodzice się kochali, mogę chyba dziś powiedzieć, że jestem z tego dumna, że kochali się tak długo. Nie było też u nas biedy, radziliśmy sobie mimo trudności.

Scena piątkowego koncertu stanie niedaleko pani dawnego domu.

Zawsze gdy tam jestem, doświadczam wręcz burzy uczuć i wspomnień. W tym roku urząd miasta zrobił mi dodatkowo niespodziankę w postaci zdjęć w oknach budynku, gdy moja córka wysłała mi fotografie w nocy, to się popłakałam. Moja kamienica jest dokładnie taka, jak ją zapamiętałam, chociaż na pewno przydałby się porządny remont i jakiś pomysł na nią. Przyjaciele z Lublina powiedzieli mi nawet, że czasem zaglądają tam wycieczki. Na pewno chcę przyjechać wcześniej i zostać jeszcze na drugi dzień, poodwiedzać dawne miejsca.

Podobno kiedyś ludzie potrafili pisać donosy, gdy nie weszli na koncert.

To było za czasów komuny, zastrzegliśmy w kontraktach, że gramy tylko trzy koncerty, ktoś zorganizował czwarty. Koncertowaliśmy wtedy naprawdę dużo, moje struny głosowe już tego nie wytrzymywały, po prostu musieliśmy zrezygnować. I wtedy te donosy się posypały...

A w Wietnamie posypały się cegłówki.

Ludzie ustawiali się w kolejkach po bilety już od wczesnego ranka. Daliśmy takiego czadu, że doszło do rozruchów, zagraliśmy naprawdę ostro. Organizatorzy musieli nas ewakuować do radzieckiej bazy, bo bali się tego, co się może stać. Nasz pilot złamał sobie przy tym mogę.

Pani brat wspominał w wywiadzie, że przyszło dużo weteranów wojennych, osób bez rąk, bez nóg, oni też chcieli was posłuchać.

Byłam wtedy w środku, więc ich nie widziałam, ale wiem, że byli otoczeni specjalnym kordonem, żeby nic im się nie stało, bo tłum tak napierał. To był dla nas szok, że nasza muzyka tak silnie do ludzi dotarła. Być może nas kojarzyli, dużo Wietnamczyków studiowało wtedy w Polsce.

„Józek, nie daruję ci tej nocy” to przebój, bez którego nie ma chyba żadnego wesela. Utwór też ma swoją historię?

Piosenka powstała tuż po stanie wojennym, to była taka moja reakcja. Wszyscy, głównie studenci, wtedy krzyczeli „Wojtek, nie daruję ci tej nocy”. Takie były czasy, że trzeba było kamuflować przekaz, stosować pewną sugestywną symbolikę. Gdy śpiewałam „Nie ma wody na pustyni”, to też przecież nie chodziło o to, że na pustyni nie ma wody. Mowa była o naszej wolności, ta woda była tylko przenośnią.

Swoją drogą, w czasie kręcenia tego teledysku bardzo pani zmarzła?

Powstały dwa klipy. Na pierwszym planie zdjęciowym przy Mierzei Wiślanej było faktycznie ciepło, wtedy nakręciliśmy te śmieszne wygłupy. Za drugim razem polska ambasada realizowała film o tym, co się dzieje w krajowej muzyce - od klasyki po rocka - i zaprosiła m.in. Bajm do tego projektu. Tak trafiliśmy na Pustynię Błędowską, gdzie było naprawdę bardzo zimno. Choć akcja działa się w upale, to trzeba było przerwać zdjęcia, bo miałam tak zsiniałe usta. Cóż, czasem muzycy też muszą się poświęcić, podobnie jak aktorzy.

Niektórzy pamiętają panią jako Księżniczkę z Rock-Komety w „Akademii pana Kleksa”.

Tak, zostałam poproszona, aby ją zagrać. Doszłam do wniosku, że praca aktora jest strasznie absorbująca, trzeba było wstać o świcie na makijaż i czekać, nieraz do wieczora, żeby wejść na zdjęcia. Stwierdziłam, że zdecydowanie wolę śpiewać, powstała zresztą wtedy piosenka „Ratujmy kosmos”, gdzie mowa np. o śmieciach w kosmosie.

Jest pani bardzo lubiana w środowisku LGBT, ta sympatia wzrosła, gdy pochwaliła pani interpretację klipu „Niebiesko-Zielone” Jakuba i Dawida. Cały Facebook wypełniły hasztagi „Beata Dziękujemy”.

Mam w życiu jedną, prosta filozofię: jeśli ludzie chcą być szczęśliwi, to mają do tego prawo. Uważam, że kochać czy nienawidzić można kogoś, dopiero gdy się go pozna. Pochodzę z tradycyjnej rodziny, ale w domu panowała tolerancja, obca mi jest nienawiść wobec innych osób, dlatego że mają inne od moich opinie czy preferencje. Nikogo nie skreślam, zawsze obdarzam ludzi zaufaniem dotąd, aż mnie ktoś nie skrzywdzi.

Pielęgnować swoje pasje, dbać o to, by mieć własne pieniądze - to rada, której często udziela pani kobietom.

Zakładam, że nie chciałaby się pani dowiedzieć, na przykład SMS-em czy mailem, bo i tak się zdarza, że pani dotychczasowy mąż czy partner się panią znudził i odchodzi, gdy pani całe lata zajmowała się domem i dziećmi, kosztem czasu dla siebie, życia zawodowego, zainteresowań... Kobieta zostaje wtedy sama i co gorsza całkowicie zależna. To wielkie nieszczęście dla kobiet, a obserwuję, że często tak się dzieje. Miłość miłością, ale nie można rezygnować z siebie, zawsze to powtarzam, również moim córkom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Beata Kozidrak: Zawsze gdy tu jestem, czuję burzę uczuć - Plus Gazeta Wrocławska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl