Tylko podczas podróży z Afryki do Polski nawet 25 osób, w tym kilkunastu obywateli naszego kraju, mogło mieć kontakt z przedszkolakiem, który trafił do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. Jak tłumaczy Paweł Wróblewski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu, dziecko leciało do kraju trzema samolotami.
Maluch z objawami trafił do szpitala. Tam mogło dojść do zakażenia drugiej osoby. To mężczyzna, którego syn został umieszczony w tym samym pokoju, co - jak później potwierdzono - chory przedszkolak. Lekarze informują, że dokładne wyniki badań laboratoryjnych będą znane dziś (18 marca) lub jutro (19 marca). Mają jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć zakażenie błonicą. Mężczyźnie podano surowicę.
Paweł Wróblewski przekazał nam, że wszystkie osoby, które mogły mieć kontakt z dzieckiem, zostały odnalezione. Tłumaczy, że sanepid zajmuje się jedynie przypadkami z Polski, natomiast zawiadomiono także zagraniczne służby.
- Trzeba zbadać tych ludzi, sprawdzić, czy występują u nich objawy błonicy, a także doszczepić. Do czasu uzyskania konkretnych wyników badań powinni unikać kontaktu z innymi osobami. O prowadzonych działaniach i ewentualnej izolacji w każdym przypadku decydują lekarze - informuje Paweł Wróblewski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu.
Wśród nich nie ma więcej osób z Dolnego Śląska. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że para z dzieckiem wracała z Warszawy do Wrocławia samolotem.
Aby zapobiec podobnym przypadkom jak ten z Wrocławia, sanepid przypomina o szczepieniach.
- Zgodnie z kalendarzem szczepień dzieci i młodzieży, ostatnia obowiązkowa dawka szczepionki przeciwko błonicy jest podawana, gdy pacjent skończy 19 lat. Aby cała procedura mogła utrzymać swoją skuteczność, warto ją powtarzać co 10 lat, tym bardziej, że szczepionki na błonicę są łączone z tymi na krztusiec i tężec - mówi Paweł Wróblewski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy osoby, które wracają do kraju po egzotycznych wakacjach, przywożą choroby, których w Polsce nie widzieliśmy od dekad. Jak podaje Paweł Wróblewski, kilka lat temu zdarzały się przypadki występowania malarii, a także cholery po pobycie we Włoszech.
W tym miejscu znajduje się Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu:
Przeczytaj też w Gazecie Wrocławskiej
