Sprawa została zgłoszona żandarmerii wojskowej. Prowadzi ona postępowanie pod nadzorem Wydział Spraw Wojskowych wrocławskiej prokuratury Fabryczna. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów. Nie przesłuchano też owych kilkunastu – jak twierdzi Akademia – osób, które miały dopuścić się chuligańskiego wybryku. Ich za chowanie prokuratura zakwalifikowała jako „uszkodzenie mienia”.
Z informacji, do jakich dotarli dziennikarze Onetu wynika, że wybryk z lipca to efekt narastającej frustracji słuchaczy szkoły. Wynikające z bardzo złych warunków nauki, mieszkania, wyżywienia, problemów ze słabą jakością nauczania przyszłych studentów. Wreszcie – relacjonuje onet opowieści z Uczelni – w ostatnich dniach przed promocją pojawił się problem z tzw. patentami oficerskimi. Są podpisywane przez prezydenta i kontrasygnowane przez premiera. Ich przekazanie z Warszawy do Wrocławia spóźniło się. Zagrożona była nawet uroczysta promocja.
W Akademii Wojsk Lądowych opowiadają że to wszystko bzdury. Patenty rzeczywiście się spóźniły ale dojechały na czas. Promocja – uroczystość na Rynku we Wrocławiu – nie była zagrożona. Podpułkownik Rafał Niedziela mówi, że promocja byłaby i byłaby ważna nawet gdyby patenty nie dojechały na czas. Podchorążowie skończyli już szkołę, zdali egzaminy. Było już podpisane postanowienie Prezydenta RP o mianowaniu na pierwszy stopień oficerski. Co więcej – wszyscy mieli już przydziały do jednostek. Patent – tłumaczy podpułkownik – to wprowadzony kilka lat temu dokument. Jego zdaniem to rodzaj „pamiątki” z promocji.
W zdarzeniu z 11 lipca wieczorem (dzień przed promocją, która była 12 lipca) uczestniczyć miało dziewiętnastu spośród 260 podchorążych. Szefowa prokuratury Fabryczna Joanna Kopczyńska – Biskup mówi nam, że póki co śledztwo nie ujawniło by zdarzenie miało tło, o jakim pisze onet. Jednak nie przesłuchano dotąd jego uczestników i prokuratura nie zna ich wersji wydarzeń.
ZOBACZ:Defilada w głogowskiej jednostce wojskowej
Wojsko na wrocławskim Rynku. Mamy 260 nowych oficerów