Spis treści
Danuta Rinn urodziła się 17 lipca 1936 roku w Krakowie jako Danuta Smykla. Od najmłodszych lat wyróżniała się wyjątkowymi zdolnościami. Obdarzona pięknym głosem i talentem aktorskim, rozwijała swoje pasje. Muzyczne zamiłowanie pielęgnowała w szkole średniej, uczęszczając do klasy fortepianu, natomiast aktorskie umiejętności szlifowała na deskach Teatru na Wozie oraz w Kabarecie Centuś. Jej kariera nabrała prawdziwego rozpędu po przeniesieniu się z rodzinnego Krakowa do Warszawy.
Danuta Rinn – gwiazda z poczuciem humoru, którym zarażała publiczność
Danuta Rinn nie potrzebowała pięknych kreacji, zjawiskowej fryzury, czy mocnego makijażu, aby błyszczeć na scenie. Jej atutem było poczucie humoru, którym zarażała publiczność.
– Nazywam się Danuta Rinn. Urodziłam się w Krakowie w roku urodzajnym. Mieszkam w Warszawie w pięknej przestronnej willi, 10-piętrowej. Zajmuję apartament na piętrze dziewiątym. Dwupokojowy. No, może „dwuipółpokojowy”, bo mi się udało zabudować kawałek korytarza z oknem. Ulubiony aktor – Kaczor Donald. Ulubiona potrawa – każda. Hobby – wspinaczka górska… No i z czego się tak śmiać? Lubię patrzeć, jak się inni wspinają. Przywiązuję ogromną wagę do strojów. No może odwrotnie – stroje do wagi – tak przedstawiała się Danuta Rinn podczas występu w latach 90.
Termin „apartament” odnosi się do mieszkania w bloku przy Czerniakowskiej. Wyrażenie „waga do strojów” stanowi metaforę nadwagi, będącej efektem cukrzycy. Monolog perfekcyjnie oddaje charakter postaci. Jej poczucie humoru jest cechą często podkreślaną w rozmowach o niej.
Danuta Rinn znana była z tego, że potrafiła się śmiać z samej siebie. Nigdy nie przywiązywała wagi do swojej tuszy, ubrań, jakie nosiła, czy włosów. Miała dystans do siebie i rzeczywistości, za co pokochali ją fani.
– Utyć boi się każda, tylko nie każda wie, co z tym zrobić. Miałam do wyboru: albo wykorzystać tę swoją cechę, albo zrezygnować z zawodu. Nie boję się śmieszności, gdy śpiewam o miłości, gdy śpiewam piosenkę liryczną lub dramatyczną. Po prostu zaakceptowałam siebie taką, jaką jestem – mówiła Rinn w jednym z wywiadów.

Kobieta
Artystka stała się wielką gwiazdą, a to za sprawą m.in. utworu, który odmienił jej nie tylko karierę, ale i życie. Otrzymała propozycję zaśpiewania go w trudnych dla niej momencie!

„Gdzie Ci mężczyźni…” – historia utworu, który dedykowany był komuś innemu
Danuta Rinn dwa razy się rozwodziła. Pierwszym mężem artystki był lekarz Andrzej Rynduch, od którego nazwiska utworzyła swój pseudonim artystyczny Rinn. Ich związek trwał 4 lata i zakończył okres wielu zdrad, jakich dopuszczał się ukochany artystki. W latach 1964-1974 mężem Rinn był piosenkarz Bogdan Czyżewski, który był najpierw jej partnerem na scenie, a potem w życiu. Wydawało się, że są dla siebie stworzeni, okazało się coś innego. Danuta chciała rodziny, dzieci i ogniska domowego, a Bogdan rozwijać karierę.
– Decyzję o tym, kiedy odejść, trzeba podjąć we właściwym momencie. Czasem należy takiego odstawić i jeszcze kopnąć w cztery litery. Bogdan potrafił zrobić malutką dziurkę i wypić całą krew tak, że nie zostawał ślad – wspominała rozgoryczona w wywiadach.
Po raz pierwszy Danuta Rinn się nie uśmiechała, pogrążyła się w depresji, zajadała smutki, na scenie jej nie szło, a telefon z nowymi propozycjami nie dzwonił.
Punktem zwrotnym okazała się wizyta Włodzimierza Korcza. Kompozytor zapukał do drzwi artystki, niosąc ze sobą nuty i tekst utworu „Gdzie Ci mężczyźni?”, który stworzył Jan Pietrzak. To właśnie wtedy narodził się kultowy przebój w niezapomnianej interpretacji Danuty Rinn.
– Pomyślałem o Dance Rinn. Właśnie rozwiodła się z Bogdanem Czyżewskim. Była w nie najlepszej formie. Czekała na jakieś propozycje zawodowe, ale jej telefon nie dzwonił. Interesujący dla wszystkich był tylko duet Czyżewski-Rinn, ale on właśnie przeszedł do historii – wspominał Korcz.
Danuta po przeczytaniu kilku wersów piosenki była nią zachwycona:
Włodek ja całe życie czekałam na tę piosenkę!
Utwór ten idealnie do niej pasował i odmienił całe życie. Początkowo zmagała się jeszcze z depresją, miewała wpadki na scenie, ale publiczność na punkcie „Gdzie Ci mężczyźni” i samej artystki oszalała. Ciekawostką jest to, że piosenka krążyła wcześniej wśród artystek takich jak Anna Nehrebecka czy Irena Jarocka. Jednak to Danuta Rinn tchnęła w nią życie, nadając jej wyrazisty „pazur”, który uczynił ją niezapomnianym przebojem.
Śmierć Danuty Rinn. Artystka pozostanie w pamięci jako niezwykle pozytywna osoba
Danuta Rinn otwarcie mówiła o tym, że po zdobyciu popularności spotykała się z sugestiami, by „zadbać o siebie”. Jednak jedzenie było dla niej czymś znacznie więcej niż tylko pożywieniem – to była wielka pasja i miłość już od wczesnego dzieciństwa, tuż obok muzyki. Artystka wspominała, jak jej mama przygotowywała „pyszoty”, którym po prostu nie dało się oprzeć. Z przymrużeniem oka żartowała nawet, że jej tusza stanowi najlepszą rekomendację dla kulinarnego talentu rodzicielki.
Niestety, ale artystka chorowała na cukrzycę i to właśnie przez nią trafiła do szpitala, gdzie przeszła poważną operację, a po rekonwalescencji zdecydowała się na pobyt w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie.
– Po operacji w szpitalu musiałam przechodzić rekonwalescencję pod stałą opieką lekarską i pielęgniarską. W szpitalu pytali: „Kto panią odbierze?”. Nikt, bo nie mam rodziny. Przyjechałam więc tutaj – wyjaśniała w „Fakcie”.
Dodała także, że:
– Podjęłam słuszną decyzję, decydując się na pobyt w Skolimowie, zresztą od dawna zdawałam sobie sprawę, że trafię tu na starość. Tylko te stare lata przyszły o wiele wcześniej, niż przypuszczałam – dodawała smutno w „Tele Tygodniu”.
Danuta Rinn zmarła 19 grudnia 2006 roku w warszawskim szpitalu przy ulicy Wołoskiej, a przyczyną śmierci były powikłania cukrzycowe. Artystka miała 70 lat. Jej ostatnim miejscem spoczynku stały się Powązki w Warszawie. Na uroczystości pogrzebowej obecny był jej były mąż, Bogdan Czyżewski, z którym kilka lat wcześniej się pogodziła.

Irena Santor w „Rzeczpospolitej” tak wspominała tę wielką artystkę:
Danuta Rinn miała ogromne poczucie humoru. Bez dowcipu, żartu, uśmiechu nie istniała. I tę radosną osobę dopadła straszna choroba. Z poczuciem bezradności patrzyliśmy, jak z wolna traciła swój blask.
Danuta Rinn odeszła w grudniu 2006 roku, ale nie przestała być obecna. Jej głos wciąż rozbrzmiewa w radiu, jej żarty krążą w anegdotach, a jej piosenka o „mężczyznach, co to już nie są tacy jak dawniej” – nadal budzi uśmiech i wzruszenie. Nie była ideałem. Była prawdziwa – czasem zmęczona, często samotna, ale zawsze autentyczna.
Potrafiła prześmiać się przez smutek, zażartować z własnych słabości i z podniesioną głową mówić: „Taka jestem – i dobrze mi z tym”. Danuta Rinn pozostanie w pamięci nie tylko jako artystka, ale jako symbol odwagi bycia sobą – bez względu na wszystko.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Kobiet codziennie.