Największą grupę zarzutów dla Barbary R. stanowią czyny o charakterze korupcyjnym. W akcie oskarżenia, który niedawno trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku, są też te dotyczące mobbingu, a nawet plagiatu. W liczącym 186 stron akcie oskarżenia zarzuty wypisane są na ponad połowie kart.
Oskarżona Barbara R. dyrektorką nieistniejącej już Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku została we wrześniu 2004 roku. Funkcję tę sprawowała przez ponad 10 lat. 14 października 2014 roku została zatrzymana przez policję pod zarzutem korupcji. Funkcjonariusze wyprowadzili ją z budynku szkoły. Tuż przed rozpoczęciem apelu z okazji Dnia Edukacji Narodowej.
"Poranny" jako pierwszy nagłośnił proceder uprawiany przez dyrektorkę, która - nie można oprzeć się takiemu wrażeniu - ze szkoły, którą kierowała, zrobiła swój prywatny folwark. Latem 2014 roku zgłosiło się do nas kilkoro jej podwładnych. Chcieli przerwać zmowę milczenia. Zawiadomili prokuraturę, chcieli nagłośnienia sprawy w mediach. Napisali skargę do marszałka województwa, któremu podlegała szkoła. Oskarżali dyrektorkę o nepotyzm i mobbing.
- Jesteśmy zmuszani do dzielenia się z szefową nagrodami, dodatkami motywacyjnymi i premiami uznaniowymi. Na przykład jeśli ktoś dostanie 2000 złotych nagrody, musi oddać połowę tej sumy - skarżyli się nam wówczas pracownicy.
Czytaj także: Szkoła Policealna Nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych. Zarząd województwa odwołał dyrektorkę
Kolejny zarzut wobec przełożonej był taki, że Barbara R. nakłania podwładnych, by zbierali pieniądze - po 20 złotych od osoby - na jej imieniny i urodziny. - W szkole pracuje 100 osób. Proszę sobie wyobrazić jakie kwoty każe nam się zbierać - oburzali się wówczas pracownicy.
Pieniądze i biżuteria. Głównie takie podziękowania wymuszała na swoich pracownikach oskarżona Barbara R. To są ustalenia śledczych. To Barbara R. decydowała, który nauczyciel awansował, który dostał nagrodę, premię, kogo nowego przyjmowała do pracy w szkole, komu przedłużała umowę o pracę. Jednak za takie decyzje trzeba było zapłacić. I podwładni Barbary R. płacili.
Policjanci ustalili, że dyrektorka przyjmowała łapówki w wysokości od 10 procent do nawet połowy wartości nauczycielskiej gratyfikacji. Proceder trwał latami.
W akcie oskarżenia śledczy ustalili ponad to, że dyrektorka mobbingowała kilkoro pracowników szkoły, w tym swoją zastępczynię. Zdaniem śledczych, oskarżona nękała podwładnych, poniżała ich, krytykowała, izolowała, zastraszała. Wykorzystując autorytet dyrektora, chciała im dokuczyć i okazać lekceważenie.
Barbara R. nie przyznała się do winy. Przebywa na wolności, pracuje w jednej z białostockich szkół. Grozi jej do 10 lat więzienia.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w piątkowym papierowym wydaniu Magazynu "Kuriera Porannego" oraz na plus.poranny.pl
Zobacz koniecznie: Marszałek województwa podlaskiego bronił się przed zwolnionymi nauczycielkami (wideo)