Wyrok zapadł we wtorek w Sądzie Rejonowym Łódź - Widzew. Wprawdzie jest on nieprawomocny, to jednak nie należy spodziewać się apelacji, bowiem oskarżony przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze, która jest wynikiem ustaleń między obroną a oskarżycielami.
Katarzyna P. jako oskarżona w głośnej sprawie afery Amber Gold, która okazała się piramidą finansową, jest osadzona w Zakładzie Karnym w Grudziądzu. Razem z nią przebywa tam jej 3-letni synek, który urodził się w wyniku zbliżenia z oskarżonym.
Żona prezesa Amber Gold występowała w tej sprawie jako pokrzywdzona i oskarżyciel posiłkowy. Do sali sądowej weszła w asyście policjantów. Była skuta kajdankami, które jednak – na wniosek jej pełnomocnika Anny Żurawskiej – zostały zdjęte. Naprzeciw niej na ławie oskarżonych zasiadł Tomasz R., który odpowiada z wolnej stopy. Przed rozprawą nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Po aferze z seksem w tle musiał się rozstać ze Służbą Więzienną.
Na wniosek obu stron sędzia Mariusz Szczygielski wyłączył jawność rozprawy kierując się interesem prywatnym Katarzyny P. i jej dziecka, a także interesem Służby Więziennej, bowiem podczas rozprawy miała być mowa o jej tajemnicach: systemie organizacyjnym, sposobie wydawania kluczy itp. Dlatego dziennikarze musieli opuścić salę rozpraw. Także uzasadnienie wyroku było niejawne.
Prokuratura zarzuciła Tomaszowi R, że od lutego do listopada w 2014 roku w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi „wykorzystując stosunek zależności dopuścił się na szkodę Katarzyny P. czynności o charakterze seksualnym”.
- Przyjęto, że tym samym nie dopełnił on swoich obowiązków działając nie tylko na szkodę osadzonej, ale także interesu publicznego poprzez niezapewnienie prawidłowego wykonania środka zapobiegawczego i podważenie autorytetu Służby Więziennej – zaznacza Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Tomasz R. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Badania genetyczne wykazały, że oskarżony jest ojcem dziecka Katarzyny P.