Aktualizacja piątek, 12.08.2016 r.
Podana 9 sierpnia przez historyka Sławomira Cenckiewicza sugestia, że Urząd Ochrony Państwa może mieć związek z wybuchem gazu, do jakiego doszło 17 kwietnia 1995 r. w bloku przy al. Wojska Polskiego w Gdańsku, ma konsekwencje urzędowe. Jak poinformowała „Dziennik Bałtycki”, prokurator Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej, prowadzone w sprawie tragedii sprzed 21 lat prowadzone będzie postępowanie sprawdzające.
Czytaj więcej na ten temat: Prokuratura Krajowa zbada okoliczności wybuchu gazu w Gdańsku z 1995 r. To efekt wpisu Cenckiewicza
Aktualizacja czwartek, 10.08.2016 r.
Prezydent Paweł Adamowicz odniósł się do sprawy opublikowanego przez Sławomira Cenckiewicza postu:
Aktualizacja 9.08.2016 r.
Przez lata były pogłoski, teraz pojawił się dokument, który rzekomo wskazuje na powiązanie służb specjalnych z wybuchem gazu w bloku przy al. Wojska Polskiego we Wrzeszczu. Głos w sprawie tragedii z kwietnia 1995 r. zabrał Sławomir Cenckiewicz, członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
Czytaj też: Gdańsk. 21. rocznica wybuchu gazu w wieżowcu przy al. Wojska Polskiego [ARCHIWALNE ZDJĘCIA, WIDEO]
We wpisie zamieszczonym na portalu społecznościowym stwierdził, że pracując kilka lat nad tzw. sprawą Wałęsy i przygotowując książkę „SB a Lech Wałęsa” spotkał się z kilkoma osobami - urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili, że: „wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy”.
Cenckiewicz twierdzi, że dopytywał: jak to możliwe?!
- Pewien funkcjonariusz byłej SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/Bolka - relacjonuje historyk. - Upozorowali wybuch gazu, żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli - dodaje Sławomir Cenckiewicz.
Pogłoski o zamieszaniu specsłużb w wydarzenia z 1995 r. nie są niczym nowym. Pojawiły się zaraz po wybuchu. Cenckiewicz wyjaśnia zresztą, że chciał umieścić ten wątek w książce o Lechu Wałęsie, ale usunął go pod naciskiem ówczesnego prezesa IPN.
Teraz zdecydował się o wszystkim napisać, bo po blisko roku walki doszło do odtajnienia akt prokuratorskich dotyczących sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego, „zaufanego SB-eka Wałęsy, później UOP-owca, a teraz funkcjonariusza ABW”, jak go przedstawia. Według historyka, Grzegorowski był zamieszany w proces „wyparowywania” akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło.
Cenkiewicz udostępnił w sieci skan wniosku do Sądu Rejonwego w Gdańsku o dopuszczenie wniosku dowodowego potwierdzającego, że w ruinach wieżowca znaleziono tomy dokumentów należących do archiwum byłej Służby Bezpieczeństwa oraz akta sprawy obiektowej „Jesień 70”, która dotyczyła wydarzeń grudniowych w Trójmieście oraz Elblągu. Historyk zwraca przy tym uwagę, że wstępnym raporcie straży pożarnej była hipoteza, że do wybuchu w bloku doszło na skutek zamachu. To akurat jest zbieżne z ustaleniami śledczych, według których nastąpiło celowe uszkodzenie instalacji gazowej.
Poproszony o komentarz Karol Nawrocki, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Gdańsku, przyznaje, że sprawa Lecha Wałęsy i TW „Bolek” jest opatrzona tyloma kłamstwami i niedomówieniami ze strony byłego prezydenta, że nic jest już w stanie zdziwić historyków.
Skontaktowaliśmy się również z płk. Adamem Hodyszem. Powiedział, że nie będzie sprawy komentował.
Czytaj więcej na temat wybuchu gazu, który zniszczył wieżowiec w Gdańsku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA, WIDEO]
Źródło: Facebook/Sławomir Cenckiewicz