Spis treści
Ciało mężczyzny u wikarego w Drobinie
W sobotę wieczorem na plebanii parafii w Drobinie znaleziono ciało mężczyzny. Policja przybyła na miejsce po otrzymaniu zgłoszenia, a lekarz stwierdził zgon mieszkańca województwa łódzkiego.
W sprawie rozpoczęło się śledztwo, które prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sierpcu, a wikariusz, u którego w pokoju znaleziono zwłoki, został zwolniony z funkcji.
Odbyła się już sekcja zwłok, która jednak nie okazała się wystarczająca.
- Biegły nie jest w stanie określić przyczyn zgonu bez szczegółowych badań przeprowadzonych z pobranych preparatów - powiedział PAP prokurator Maliszewski.
Dodał, iż podczas sekcji biegły stwierdził jedynie, że u mężczyzny doszło do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Rzecznik płockiej Prokuratury Okręgowej zastrzegł jednocześnie, że pełna, pisemna opinia biegłego z przeprowadzenia sekcji zwłok będzie znana "w terminie późniejszym" - zaznaczył, że termin ten na chwilę obecną nie jest znany.
W sprawię regularnie pojawiają się jednak nowe wątki.
Proboszcz nie wiedział o libacji
Dziennikarze "Faktu" udali się do Drobina, by spytać miejscową społeczność o szczegóły zdarzenia i całą otoczkę wokół parafii. Porozmawiano również z proboszczem, który miał nie wiedzieć o imprezie, do której doszło 7 września.
- Został wydany oficjalny komunikat biskupa i czekamy na rozstrzygnięcie pozostałych działań policji - odpowiedział zdawkowo ksiądz Ryszard Kruszewski.
Starsze parafianki są natomiast zszokowane wydarzeniami z minionej soboty.
- Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego może się wydarzyć tutaj, w naszej parafii. To, co się stało, jest niewiarygodne. Trudno uwierzyć w to, co się wydarzyło. To bardzo dobry ksiądz. Uczy wnuki w szkole, organizuje różne wyjazdy. Brak mi słów. Zobaczymy, co to z tego wszystkiego będzie - powiedziała jedna z mieszkanek Drobina "Faktowi".
Regularne imprezy na plebanii?
Część mieszkańców ma na ten temat inne zdanie i otwarcie opowiadała o wydarzeniach, do jakich dochodziło na plebanii w Drobinie. Ich zdaniem, regularnie dochodziło na miejscu do alkoholowych libacji.
- Wieczorami przyjeżdżało tam sporo księży. Były imprezy zakrapiane alkoholem. Sam raz byłem tego świadkiem. Trafiłem na pijanych księży, jak wyjeżdżali samochodem spod plebanii z dwoma kobietami. Pojechaliśmy wtedy za nimi i złapaliśmy ich 10 kilometrów dalej - powiedział jeden z mieszkańców.
Wszystko wskazuje zatem na to, że sytuacja nie była jednorazowa.
- To, co się tam wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie. Robią tam, co chcą. Innych potrafią pouczać, a sami urządzają sobie takie spotkania towarzyskie, że aż włosy stają na głowie. Mało pan wiesz. My tu mieszkamy niedaleko, to wiemy, co się dzieje. Mamy też swoje bardzo dobre źródła. Ostatnio też była impreza, która każdy wie, jak się zakończyła. Może teraz po tej całej akcji wreszcie się uspokoi - dodał inny rozmówca "Faktu".