Nadchodzący rok, zwłaszcza w polityce, zapowiada się bardzo dynamicznie. Rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpadnie się już wiosną, ale niestety lepszej władzy nie wybierzemy.
– Ta partia będzie próbowała „dopychać wszystko kolanami” i przejąć co się da, ale jest zbyt pewna siebie. Wydaje im się i będzie się nadal wydawało, że wszystko już opanowali, ale z historii wiemy, że właśnie w chwilach zbyt dużej pewności siebie wszystko się rozlatuje. Zapewne tak będzie i teraz. Już wiosną ten układ może się rozlecieć i w związku z tym prawdopodobne są przyspieszone wybory. Dobrze będzie, jeśli ewentualna nowa władza zlikwiduje choć część absurdów jakie wprowadziła władza obecna, nie likwidując tych osiągnięć, jakie PiS mimo wszystko ma – twierdzi Włodzimierz Zylbertal.
Planety widziane okiem astrologa ukazują budowę w dłuższej perspektywie zupełnie nowego porządku. Powstanie on jednak nie wcześniej niż do końca 2020 r. Najbliższe trzy lata to czas rozpadu.
– W 2020 r. po raz pierwszy od dwustu lat Jowisz i Saturn zejdą się ze sobą w znaku powietrznym – Wodnika. Zejścia się na niebie Jowisza i Saturna na niebie są obserwowane co 20 lat i wyznaczają cykl pokoleniowy. Mają tę ciekawą właściwość, że przez 200 lat schodzą się w znakach jednego żywiołu. W ostatnich 200 latach był to astrologiczny żywioł Ziemi, a więc materializm, ekonomia, i bezwzględna często walka o pieniądz. Zejście się Jowisza i Saturna w znaku Wodnika zapoczątkuje okres kolejnych 200 lat, kiedy następne dziesięć pokoleń będzie pytało nie o to jak zarobić, a jak żyć w zgodzie z wartościami, jakie by one miały nie być – wyjaśnia Zylbertal.
W nadchodzącym roku zdaniem astrologa będzie pogłębiał się kryzys Unii Europejskiej.
– To przede wszystkim kryzys przywództwa i brak mitu, który prowadziłby tę organizację i wskazywał kierunki rozwoju sprawiły, że Unia Europejska stała się bezduszną i bezmyślną machiną urzędniczą, która potrafi jedynie ustalać kwoty mięsne i to, co jest warzywem, a co nie. Niestety w przyszłym roku to się nie zmieni i chaos będzie jeszcze większy – ocenia Włodzimierz Zylbertal.
Kiedy więc pojawi się przywódca, który wyprowadzi Unię Europejską z kryzysu?
– Ci ludzie już gdzieś są i działają, ale Unia jest na tyle ogromnym i ociężałym tworem, że potrzeba wielu lat, aby doszli na szczyty władzy i mogli realizować swoje koncepcje. Dzisiejsza namiastką takich mitów są ludzie pokroju Orbana, Kaczyńskiego, czy Le Pen. To watażkowie, którzy podczas rozpadu Europy wykrawają własne księstewka – uważa Zylbertal. – Dość ciekawie na tym tle wypada nasz rodzimy watażka, Jarosław Kaczyński. To człowiek o sporej intuicji politycznej, ale już dobiegający siedemdziesiątki, więc nie może popełnić zbyt dużych błędów, bo nie będzie miał ich już kiedy naprawić. Wchodzi trochę w buty Piłsudskiego, który odrzucił ofertę zostania prezydentem, bo wolał sterować wszystkimi z tylnego siedzenia. Efekt zapewne też będzie podobny, jak przed wojną. Wtedy Polskę toczył rak marszałka, teraz będzie nas toczyła choroba prezesa – dodaje.
W 2018 r. ostoją demokracji będą samorządy. Będzie to także rok wyborów i wyjątkowo zażartej walki o władzę.
– To w samorządach ludzie muszą się dogadać na temat, dróg, kolei, wodociągów, a więc tych spraw, które najmocniej dotyczą szarego obywatela. We Wrocławiu na pewno czeka nas wyjątkowo zażarta walka o władzę w samorządzie. Wygra ten, kto przedstawi nie rozwiązania na rok, czy dwa, ale wręcz nową perspektywę rozwoju Wrocławia, bo obecna już się wyczerpała – wieszczy Włodzimierz Zylbertal i jak zaznacza, we Wrocławiu powinno nam się wieść lepiej, niż mieszkańcom innych polskich miast. – Wrocław dobrze wykorzystał szansę ostatnich 30 lat. Owszem, miasto jest potwornie zadłużone i kilka bardzo potrzebnych nam inwestycji jest niedokończonych, ale na tle kraju wychodzimy na plus. Żyjemy w dość bogatym mieście, gdzie względnie łatwo o pracę. Nie najgorzej jest też, jeśli chodzi o wartości. To przecież we Wrocławiu doprowadzono do skazania faszysty, który spalił kukłę Żyda.