Statystyki są alarmujące. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która sporządziła raport za 2108 rok na temat krzywdzenia dzieci, wskazuje, że oficjalne liczby różnią się od sytuacji rzeczywistej. - Próby samobójcze podejmuje około ćwierć miliona dzieci w Polsce, a ponad 600 tys. się okalecza - mówi Lucyna Kicińska z Fundacji. Na szczęście, nie wszystkie próby samobójcze są udane.
W Krakowie sześć zakończyło się zgonem - tak wynika z danych Komendy Wojewódzkiej Policji. Takie statystyki nie są jednak skrupulatnie prowadzone w mniejszych miejscowościach i na wsiach. Na Podhalu w miejscowości Podczerwone 15-letnia dziewczyna powiesiła się w lesie w zeszłym roku. - Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie - mówi Dorota Garbacz z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu. Ale dane z innych miejsc Małopolski są nieznane, dlatego statystyki różnią się od rzeczywistości.
Rozmowa to podstawa
Jak wskazują eksperci, najczęstszym powodem, który prowadzi do depresji i myśli samobójczych jest zaniedbanie emocjonalne dziecka. - Dzieci pragną rozmowy i wsparcia ze strony rodziców - mówi Kicińska i podkreśla, że coraz więcej opiekunów pozoruje obecność. - Nie chodzi o to, żeby być ze sobą fizycznie w jednym pokoju, tylko rozmawiać z dzieckiem, wysłuchać go i zachęcać do opowiadania o problemach - dodaje.
Do emocjonalnego zaniedbania dzieci przyczynia się brak czasu i wymagania otoczenia, by rodzina była „idealna” - dzieci miały dobre oceny i nie sprawiały kłopotów, a rodzice nigdy nie byli zmęczeni. Problem widoczny jest także w Małopolsce. - Kiedyś kilka pokoleń wspólnie mieszkało pod jednym dachem - mówi Beata Liwowska, psychoterapeutka z Tarnowa. - Dziś dziecko niejednokrotnie zostaje samo ze swoimi problemami. Zgadza się z tym ks. Bronisław Fidelus, infułat archidiecezji krakowskiej: - Więcej czasu powinno się poświęcić na życie duchowe, a nie materialne.
W raporcie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę niemal 90 proc. dzieci wskazało osobę, z którą może porozmawiać o problemach (w większości przypadków była to matka). Niepokoi jednak fakt, że 7 proc. badanych nie ma takiej osoby w ogóle.
Telefon zamiast mamy
Lucyna Kicińska zaznacza, że zaniedbanie emocjonalne nie dotyczy tylko rodzin z problemami przemocy czy uzależnień, lecz każdej rodziny. Także takiej, która jeździ z dziećmi na wakacje i spędza z nimi każdy weekend. Często to jednak tylko pozory.
To właśnie takie dzieci dzwonią na telefon zaufania, bo wiedzą, że tam ktoś ich wysłucha.
Takich rozmów jest coraz więcej. W ubiegłym roku średnio osiem osób dziennie dzwoniło na telefon zaufania dla dzieci ze stwierdzeniem, że nie dają sobie rady i myślą o samobójstwie. W tym roku jest to już 14 osób w ciągu dnia. - Dzieci, dzwoniąc na telefon zaufania, mówią nam, że ich rodzice ich wcale nie znają - twierdzi Lucyna Kicińska.
Szkoły biją na alarm
Nauczyciele dostrzegają ten problem: - Dzieciom brakuje miłości, akceptacji, przez co mają niskie poczucie własnej wartości - mówi Małgorzata Surowiak, pedagog w Szkole Podstawowej w Świniarsku (pow. nowosądecki). - Rodzice nie mają czasu na rozmowy, wszyscy są sfrustrowani pędem życia - dodaje Jolanta Gajęcka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie. - Rodzina, która się kocha i szanuje, może uchronić dziecko od złego samopoczucia - mówi i podkreśla, że jeśli nauczyciel widzi przygnębione dziecko, to natychmiast powinien reagować.
Braki w systemie
Jednak nie każde dziecko znajdzie pomoc w szkole - jeden psycholog na kilkaset dzieci to za mało.
Raport NIK z 2017 r. alarmuje, że w latach 2014-2016 dzieciom w Polsce „nie zapewniono wystarczającej opieki psychologiczno-pedagogicznej.” Na 100 tys. dzieci przypada 1 psychiatra. To plasuje nas na przedostatnim miejscu w Europie. - W mieście mamy dwoje lekarzy, w tym jednego emerytowanego. Kolejny dopiero jest w trakcie specjalizacji - zauważa Beata Liwowska, psychoterapeutka z Tarnowa. Dodaje też, że ogromną rolę grają media społecznościowe, które pochłaniają dzieciom większość czasu.
Raporty i badania wskazują na przeładowanie czasu dzieci zajęciami i bodźcami. - Pamiętam śmierć 15-latka z Tarnowca i 16-latka z Jodłówki - opowiada Krzysztof Krzemień, ratownik medyczny z Tarnowa. - Przyczyn nie znam, ale z rozmów wiem, że te próby samobójcze to efekt ogłupienia nowymi technologiami - dodaje.
Lucyna Kicińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę podkreśla, że wielu rodziców uważa, że ten problem nie dotyczy ich dzieci.- Odpowiedzialność za komunikację leży zawsze po stronie dorosłego, bo to on powinien zachęcać dziecko do rozmowy, do opowiadania o problemach. A nie przyjmować za pewnik, że jak dziecko będzie miało jakiś kłopot, to na pewno przyjdzie - ostrzega.
Współpraca: WIN, ALF, ŁB
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Barometr Bartusia. Na konsumpcji długo nie pociągniemy