Z okazji przypadającego na 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, poseł Dominik Tarczyński (Prawo i Sprawiedliwość) przypomniał postać swojego dziadka, Józefa Albińskiego, który był komendantem placówki Narodowych Sił Zbrojnych. W internecie natychmiast pojawiły się głosy podważające słowa Tarczyńskiego i zarzucające mu konfabulację.
- Zarzucono mi kłamstwo. W lewicowych mediach pojawiły się teksty mówiące o tym, że kłamię, co do bohaterstwa mojego dziadka, że wcale nie był on w Narodowych Siłach Zbrojnych, że nie był komendantem, że nikt taki w ogóle nie istniał w żadnej dokumentacji - mówi poseł Dominik Tarczyński w rozmowie z AIP.
- No więc wybrałem się do IPN-u, za co podziękowałem lewactwu na swoich profilach społecznościowych, ponieważ odebrałem sto kart dotyczących życiorysu mojego dziadka - dodaje polityk PiS.
Wspomniane karty zawierały informacje o procesie rozpracowywania Józefa Albińskiego przez UB, a później SB. Oprócz tego okazało się, że dziadek Dominika Tarczyńskiego był nie tylko komendantem Narodowych Sił Zbrojnych, lecz także komendantem WiN-u.
- Dowiedziałem się o tym, że mój dziadek miał bezpośredni kontakt z majorem "Zaporą" i na tajnych spotkaniach ustalali strategie. Dowiedziałem się, że ratował Żydów, fałszując dla nich dokumenty. Że człowiek, któremu uratował życie, donosił na niego przez 25 lat, że donosił na niego najbliższy przyjaciel - wylicza Tarczyński.
- Dlatego dziękuję wszystkim lewakom i lewackim mediom, bo dzięki nim dowiedziałem się o wiele więcej o moim dziadku, niż wiedziałem wcześniej. Dziadek był bohaterem - dodaje.
POLECAMY: