Dr Jolanta Kluz-Zawadzka: szczepionka na COVID-19 „nie zmienia nam płci i nie powoduje niepłodności, ani nie uszkadza naszego genomu”

Ula Sobol
Dr Jolanta Kluz-Zawadzka: Na zaświadczeniu, które dostajemy po szczepieniu, jest m.in. nazwa szczepionki i seria, a także data
Dr Jolanta Kluz-Zawadzka: Na zaświadczeniu, które dostajemy po szczepieniu, jest m.in. nazwa szczepionki i seria, a także data Mariusz Guzek
Ta szczepionka „nie zmienia nam płci i nie powoduje niepłodności, ani nie uszkadza naszego genomu” - dementuje nieprawdziwe informacje doktor Jolanta Kluz-Zawadzka, podkarpacki konsultant ds. epidemiologii, specjalista chorób wewnętrznych i chorób zakaźnych, a także pierwsza na Podkarpaciu osoba zaszczepiona przeciw koronawirusowi w tzw. grupie zero.

Na jednej z konferencji prasowych powiedziała pani, że absolutnie możemy mieć zaufanie do szczepionki przeciwko COVID-19. Czy nadal podtrzymuje pani swoje zdanie?

Tak. Zresztą to nie jest tylko moje zdanie, ale również naukowców, największych autorytetów jeśli chodzi o dziedzinę wirusologii i wakcynologii, czyli dziedziny szczepień.

Biotechnologia, na której oparta jest szczepionka, obecnie dostępna w całym kraju, jest znana od około 20 lat. Wymyślona została specjalnie dla potrzeb leczenia chorób trudnych, onkologicznych. Czasem chemioterapia czyni bardzo duże szkody w organizmie, a w mniejszym stopniu jakby dotyka samego nowotworu. Zawsze myślano o tym, aby tworzyć terapie celowane, które przyniosłyby jak największą szkodę nowotworowi, a jak najmniejszą całemu organizmowi człowieka.

I to jest właśnie biotechnologia mRNA. Obecna szczepionka oparta jest właśnie na tej biotechnologii. Drugi rodzaj szczepionki produkowany przez kolejne firmy jest również oparty na takiej biotechnologii, jak gdyby genetycznej.

A jakim badaniom i procedurom podlegała szczepionka, zanim trafiła na rynek?

Szczepionka przeciwko koronawirusowi podlegała bardzo rygorystycznym badaniom. Przede wszystkim są to badania kliniczne. Bardzo dokładnie dobierane są grupy pacjentów, u których te badania są prowadzone. Takim samym badaniom podlegają nie tylko szczepionki, ale też leki wprowadzane na rynek farmaceutyczny i do farmakoterapii.

Trzeba podkreślić, że szczepionka ta została warunkowo dopuszczona na jeden rok. 8 grudnia podjęto decyzję, że szczepionka może być już wprowadzona na rynek europejski. Wprowadzona została też w innych państwach m.in. w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii. Badania mają być nie tylko przedwstępne, przedkliniczne i kliniczne. Ocena szczepionki będzie polegała na badaniach związanych już z bezpośrednim oddziaływaniem szczepionki na organizm pacjentów. Wierzymy w to, że szczepionka będzie dalej zarejestrowana.

Po drugie jest bardzo ścisły nadzór. Każdy podmiot, który szczepi pacjentów, jest poddany specjalnym rygorom m.in. kto może kwalifikować i kto może szczepić. Jest także kontrola pacjentów, którzy zostali zaszczepieni. Szczepionka jest bardzo bezpieczna.

Kontrola pacjentów, czyli?

Nie wolno pacjentowi wyjść z gabinetu. Jest specjalne pomieszczenie, gdzie pacjenci mają się zatrzymać przez 15 minut po zaszczepieniu. Poddawani są oni obserwacji. Jednak to nie są nowe wymagania, ponieważ przy każdym szczepieniu tak jest.

Jestem specjalistą do spraw szczepień. Odbyłam specjalizacje z wakcynologii, medycyny podróży. Przez wiele, wiele lat prowadziłam poradnię ds. szczepień poekspozycyjnych, po narażeniu na wściekliznę oraz dla dzieci, z bardzo specjalnych grup (z powikłaniami neurologicznymi, onkologicznymi, hematologicznymi, które bardzo uważnie trzeba kwalifikować do szczepień). Złe zakwalifikowanie dla takich dzieci może skończyć się tragicznie.

Podsumowując, nie tylko szczepionka przeciw COVID-19 i samo szczepienie, ale też wszelkie szczepienia poddawane są szczególnym rygorom.

Czyli nieprawdą jest, że wprowadzamy cokolwiek do jądra komórkowego?

Oczywiście, że nie. Szczepionka jest bardzo bezpieczna. To mogłyby robić szczepionki oparte o DNA. Przy obecnej szczepionce wszystko dzieje się w cytoplazmie, a nie w jądrze komórkowym. Ta szczepionka „nie zmienia nam płci i nie powoduje niepłodności, ani nie uszkadza naszego genomu”.

Jako pierwsza na Podkarpaciu przyjęła pani pierwszą dawkę szczepionki przeciwko koronawirusowi. Czy po zaszczepieniu wszystko było w porządku?

Na szczepienie zapisałam się w swoim szpitalu. Niespodzianie zaproponowano mi, że jako konsultant do spraw epidemiologii, zakaźnik, internista, powinnam dać dobry przykład innym. Z zadowoleniem przyjęłam zaproszenie.

Szczepienia odbywały się 27 grudnia. Po zaszczepieniu wszystko było w porządku. Nie czułam się źle. Sam fakt szczepień jest historyczny, gdyż w ciągu roku dano nam broń do ręki do walki z pandemią koronawirusa, która zdestabilizowała nasze życie codzienne, rodzinne, zawodowe, edukację, gospodarkę. Przekraczanie barier, łamanie naturalnych praw, brak szacunku dla otaczającego nas świata, zadufanie w sobie - mści się, obraca przeciwko człowiekowi. Więcej pokory i miłości, jesteśmy tylko maleńkim mikrokosmosem w pędzącym i rozszerzającym się wszechświecie. Czas wyciągnąć wnioski. Te zdarzenia chcą nam coś powiedzieć, czegoś nas nauczyć, jak tyle innych w dziejach ludzkości. Czy zadaną lekcję potrafimy odrobić? !!!

A jakich objawów możemy się spodziewać po szczepieniu?

Możliwy jest ból głowy. Może też być uczucie zmęczenia, ale też po to podajemy szczepionkę, aby spowodować właśnie reakcję na szczepienie. W ten sposób pobudzamy naturalną odporność organizmu.

Czy samo szczepienie jest bolesne?

Miejsce po ukłuciu zawsze boli, ale nie jest to ból, który dyskredytuje tę szczepionkę.

A zostaje jakiś ślad po tej szczepionce?

Na pewno zostaje maleńkie wkłucie po igle. Może też w tym miejscu zostać obrzęk, zaczerwienienie. Jest to nie tylko reakcja na tę szczepionkę, ale jest to w ogóle reakcja na potarcie gazikiem, płynem dezynfekującym, na spirytus, na samo wkłucie. Są osoby np. z tzw. dermografizmem czerwonym, kiedy nawet lekkie dotknięcie, szczególnie twarzy, powoduje u nich zaczerwienienie czy rumień na skórze.

Pani doktor, a co zrobić w przypadku niepokojących objawów po szczepionce?

Objawy mogą być wczesne i dlatego m.in. odczekujemy te 15 minut po zaszczepieniu. Mogą być też objawy późne i opóźnione dlatego szczepimy właśnie w gabinetach szczepień i punktach do tego przeznaczanych. Szczepią osoby, które mają nie tylko konieczną wiedzę do zaszczepienia, ale też do kwalifikacji przed szczepieniem. To szczepienie jest akurat domięśniowe, chociaż niektórzy (ze szczególnymi wskazaniami) mogą mieć podawaną szczepionkę podskórnie. Nie każdy może dostać szczepionkę domięśniowo.

Objawy wczesne mogą być związane z emocjami towarzyszącymi całej sytuacji. Pacjent może nawet zemdleć podczas szczepienia, jak to się np. zdarza przy pobieraniu krwi. Każdy gabinet wyposażony jest w zestaw przeciwwstrząsowy i sprzęt reanimacyjny. Jest też specjalna infolinia, na której wyjaśniane są wszelkie wątpliwości związane ze szczepieniem i szczepionką.

Czyli można pod ten specjalny numer zadzwonić i zgłosić swoje samopoczucie?

Tak, zgadza się. Można zadzwonić i zapytać o wszystko, co nas niepokoi. Pacjent może też zadzwonić do punktu szczepień czy lekarza rodzinnego. Tak naprawdę poza uczuciem zmęczenia, bólem głowy, czy bólem mięśni nic poważnego nie powinno się dziać. Czasami mogą pojawić się lekkie dreszcze czy osłabienie.

A czy do tej szczepionki powinniśmy się jakoś przygotować? Musimy być na czczo?

Nie musimy być na czczo. Chcemy zaszczepić jak największą liczbę osób. Szczepienie rozwleka się w czasie i dlatego wszyscy nie mogą być zaszczepieni rano. Przygotować należy się tylko w taki sposób, że trzeba mieć przekonanie o tym, że jest się zdrowym. Do tego dodatkowo służy ankieta, którą wypełniamy przed przystąpieniem do szczepienia. Składamy na niej własnoręczny podpis, oświadczenie woli, że chcemy być zaszczepieni i wszystkie fakty podane w ankiecie są prawdziwe.

Nie możemy być w trakcie ostrej choroby gorączkowej. Nie możemy też mieć jakichś przeciwwskazań z powodu innych poważnych chorób. Ważna i potrzebna jest tutaj rola lekarza kwalifikującego, który nie tylko bada pacjenta, osłuchuje i zagląda do gardła, ale również jest obecny przy szczepieniu.

Czy pora roku ma jakiś wpływ na szczepienie, bo może lepiej poczekać kilka miesięcy i zaszczepić się, gdy będzie już ciepło?

Pora roku ma wpływ na szczepienie. Obecna zatrzymuje nas m.in. w pomieszczeniach zamkniętych i słabo wietrzonych z powodu zimna. Nasilają się działania wirusa. Dodatkowo jesteśmy obciążeni innymi chorobami sezonowymi, czyli tzw. przeziębieniowymi, m.in. grypą. Bardzo dobrze, że te szczepienia odbywają się właśnie teraz. Sądzę jednak, że restrykcje, którym zostaliśmy poddani z powodu koronawirusa, zmniejszyły zachorowalność na grypę. Przestrzegamy dystansu, wietrzymy pomieszczenia, zakładamy maseczki, myjemy ręce.

Czyli chroniąc się przed koronawirusem, chronimy się również przed chorobami przeziębieniowymi?

Oczywiście, że tak.

A czy po szczepieniu dostajemy zaświadczenie, że jesteśmy zaszczepieni?

Tak, po szczepieniu każdy dostaje zaświadczenie, że został zaszczepiony. Jestem z niego bardzo dumna. To jest mój bilet, przepustka nie tylko do drugiego szczepienia, ale do innej rzeczywistości, niż tej, która towarzyszy nam od wielu miesięcy. Na tym zaświadczeniu jest nie tylko nazwa szczepionki i seria, ale też imię i nazwisko pacjenta oraz data, kiedy zostaliśmy zaszczepieni. Jest na nim również data umowna kolejnego szczepienia.

Umowna, czyli?

Jest to pożądana data, że oczekują nas wtedy w tym gabinecie, gdzie szczepiliśmy się pierwszą dawką. Nie musimy denerwować się, jeśli bylibyśmy przeziębieni i zostaliśmy zdyskwalifikowani od szczepienia w tym dniu. Podana data jest najkrótszą z możliwych odległości w szczepieniu mRNA, czyli 3 tygodnie. Po tym czasie powinniśmy dostać drugą dawkę i po siedmiu dniach (w sumie po czterech tygodniach od pierwszego szczepienia), mamy już zabezpieczający poziom przeciwciał. Chroni on nas przed zakażeniem.

Jeśli wtedy zetkniemy się z osobami zakażonymi, które np. odkrztuszają wirusa z dróg oddechowych i narazi nas to na infekcję koronawirusową, to powinniśmy już być zabezpieczeni własną odpornością poszczepionkową, albo pochorobową, jako ozdrowieńcy.

A jest jakiś termin, do którego ostatecznie możemy odwlec drugą dawkę szczepionki?

Spokojnie, w razie konieczności szczepienie można odwlec nawet do sześciu tygodni. O tym jednak powinien zdecydować lekarz.

Szczepionka zdoła uchronić nas przed ciężkim przebiegiem choroby?

Tak, szczepionka zawsze chroni nas nie tylko przed ciężkim przebiegiem choroby, ale i przed trwałym kalectwem, a nawet śmiercią. Teraz coraz więcej mówimy o tym, że ten wirus bardzo się zmienia. Jest on heterogenny i mogą być jego różne serotypy (warianty). Obserwujemy, że ten wirus jest bardzo neurotropowy. Uszkadza ośrodkowy i obwodowy układ nerwowy. Najlepszym dowodem, z czego może nawet nie zdajemy sobie sprawy, jest utrata węchu, smaku. Występują też bóle głowy, zaburzenia koncentracji, równowagi. Pojawić się może niedosłuch.

Każdy, kto może się zaszczepić, powinien to zrobić dla siebie, aby uniknąć tych wszystkich powikłań, czy ciężkiego przebiegu choroby, a nawet śmierci. Szczepimy się też dla innych. Osoba zaszczepiona nie będzie już pożądanym dla wirusa rezerwuarem, w którym ten wirus bez przeszkód mógłby się namnażać.

A co z ozdrowieńcami?

Tak samo ozdrowieniec jest bardzo pożądany w społeczeństwie. On również nie jest rezerwuarem dla wirusa, chociaż po zaniknięciu odporności naturalnej, ozdrowieńczej zdarzają się drugie zachorowania.

I jakie one są?

Na pewno nie są tak ciężkie, ale u każdego pacjenta może być inaczej. Tak naprawdę wszyscy się „uczymy“ tego wirusa. Stąd wszystkie obserwacje, czy uwagi zgłaszane przez pacjentów lub personel są bardzo cenne i pożądane. One pozwolą ewentualnie przedłużyć możliwość rejestracji szczepionki, a także nanieść wiele uwag praktycznych, wzbogacą naszą wiedzę.

A jeśli przeszłam już COVID-19, powinnam się zaszczepić?

Tak, jest to bardzo wskazane. Taka osoba jest w bardzo dobrej sytuacji. Przechorowanie zakażenia koronawirusem COV2 powoduje, że mamy już naturalną odporność wywołaną przez patogen, antygen wirusowy. Jest to odporność poszczepienna zarówno humoralna, jak i komórkowa.

Jednym słowem, jeśli zaszczepimy się po przejściu koronawirusa, to do naturalnej ozdrowieńczej odporności dołączy nam odporność poszczepienna. Mamy wtedy podwójną odporność. Ufamy, wierzymy i wiemy to po osobach, które były poddawane badaniom klinicznym, że te dwie odporności wspomagają się. Na dłużej nas zabezpieczą.

A jak długo będą one razem?

Wzorujemy się na SARS-CoV z 2002 roku, który dawał oporność na około trzy miesiące. Później jednak ta odporność zanikała. Dawał on około 10procentową śmiertelność. W 2012 roku wystąpiła kolejna epidemia na Półwyspie Arabskim powodowana przez koronawirusy, nazwano ją MERS. Odporność po jej przechorowaniu była od 34 do 36 miesięcy.

Na dzień dzisiejszy nie wiemy, czy nasz koronawirus SARS-CoV-2 będzie zbliżony do SARS-CoV, czy do MERS-u. Mamy już szczepionkę i mamy naprawdę szansę na wyciszenie pandemii.

Czy przed zaszczepieniem powinniśmy sprawdzić przeciwciała?

Nie, absolutnie nie musi się tego sprawdzać, chyba że obliguje nas do tego albo ciężki przebieg choroby, albo ciekawość.

A jeśli ktoś zaszczepił się już np. na grypę lub ma zamiar, to jaki musi zachować odstęp czasowy, aby przyjąć szczepionkę przeciw Covid-19?

Od ostrych objawów chorobowych oraz od innego szczepienia trzeba odczekać sześć tygodni. Tak jest oczywiście przy chorobach wirusowych, bo przy bakteryjnych wygląda to inaczej.

Czyli w jedno ramię nie można zaszczepić się np. na koronawirusa, a w drugie na grypę?

Moglibyśmy tak zrobić, ale nikt na świecie jeszcze nie podjął takiej decyzji. Przy profilaktyce innych chorób, np. przed wyjazdem do tropiku, stosujemy technikę, w której równoczasowo można podać cztery szczepionki. Przy tej szczepionce jeszcze nie wiemy, czy można tak zrobić. Mamy ją warunkowo dopuszczoną tylko na rok i myślę, że już za rok tak będziemy robić. Wiedza poparta doświadczeniem uzupełni jej rekomendacje i może będziemy szczepić równocześnie, aby zdążyć przed sezonem grypy i koronawirusa. Na chwilę obecną między szczepieniem na grypę a szczepieniem przeciw koronawirusowi musimy odczekać sześć tygodni.

Na jednej z konferencji prasowych powiedziała pani, że tylko szczepionka może powstrzymać tę hekatombę?

Tak, tylko szczepionka może powstrzymać tę hekatombę. Bardzo dużo osób jest chętnych do zaszczepienia, a nie mogą aktualnie z tego skorzystać, bo są np. w trakcie czynnej choroby onkologicznej. My, szczepiąc się, będziemy chronić właśnie te osoby.

A co ze szczepieniem kobiet w ciąży i karmiących oraz dzieci?

Potrzebny jest ten rok obserwacji. Na pewno się tak zdarzy, że w czasie tej akcji szczepień będą np. kobiety we wczesnej ciąży i nie wiedząc o tym zostaną zaszczepione. Jeśli chodzi o dzieci, prowadzone są już badania. Może za niedługo będą już pierwsze wnioski. Na chwilę obecną tą szczepionką można zaszczepić się od 16 roku życia.

Od 27 grudnia w Polsce trwają szczepienia. Czy od ilości zaszczepionych osób będzie zależała kolejna fala pandemii?

Tak, bo im większa liczba zaszczepionych osób, tym większa odporność populacyjna, czyli całego społeczeństwa. Przy różnych chorobach, o różnej zakaźności, wirulencji ( dolność wniknięcia, namnożenia się oraz uszkodzenia tkanek zainfekowanego organizmu przez dany typ patogenu - od redakcji) mówi się, że musi ona sięgać od 60 do 80 procent. Przy tym wirusie musi sięgać nawet 90 procent zaszczepionych. Tutaj możemy dodać też osoby ozdrowieńców. W ich organizmie, póki mają przeciwciała naturalne, nie zreplikuje się wirus.

Ta liczba osób zaszczepionych, ozdrowieńców i naturalnie odpornych zapewni nam bezpieczeństwo dla tych osób, które nie chcą, nie mogą się zaszczepić lub jeszcze nie zdążyły. Nie myślimy tylko o sobie. Myślmy też o naszych rodzicach, dziadkach, mężach, żonach, dzieciach i pacjentach. Jeśli my będziemy zdrowi, będziemy mogli pomagać innym. Zaszczepmy się i bądźmy, jak ta babka wielkanocna, która jako całość zabezpieczy nam te rodzynki w środku.

Nie da się przerwać pandemii w sposób naturalny?

Możemy tylko przerwać transmisję. Jedyna nadzieja i szansa to powszechne szczepienia. Mamy XXI wiek, latamy na Księżyc, a nie radzimy sobie z tym wirusem. Służba zdrowia jest już u kresu sił, szpitale są przepełnione. Nie ma kto leczyć chorych i pada gospodarka. Teraz dostajemy do ręki genialną broń. Możemy zatrzymać transmisję wirusa poprzez własną odporność.

Czyli aż 90 procent populacji musi się zaszczepić, aby chociaż trochę wróciła „normalność”?

Tak, 90 procent populacji musi być zaszczepiona. Naszymi sprzymierzeńcami są też osoby, które wyzdrowiały, chociaż nie wiemy jak długo będą mieć przeciwciała. Zachęcamy, aby i one zaszczepiły się.

Pani doktor, bardzo dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję państwu, że chcecie propagować szczepienia. To jest dla nas, dla naszych dzieci, seniorów i dla tych wszystkich, którzy bardzo ciężko pracują, pomagając chorym. Chrońmy ich także. Szczepienie to nasz bilet powrotny do życia sprzed pandemii. Postarajmy się, aby każdy mógł go otrzymać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Waldek

Zachęcam nowiny do wysłuchania także niezależnych przedstawicieli wirusologów, biologów którzy mają całkowicie inne zdanie na temat szczepionek typu mRNA. Nie rozumiem wypowiedzi tej Pani Jolanty gdyż sami producenci nie mają jasnych danych stwierdzających zachowanie pacjentów na zastrzyk.

TYLKO ZE TO TRZEBA MIEC ODWAGĘ Pani Ulo....

G
Gość

Po co zachęcać ludzi do szczepienia na covid, skoro nie ma szczepionek

G
Gość
17 stycznia, 13:07, Zatroskany:

Ta osoba to na poważnie czy dla jaj?! Bo poważnie obawiam się o jej zdrowie!

Wiele osób troska się o Pani Dr zdrowie . O twoje nikt , a nawet czekają aż ziemia ci nielekką będzie .

Z
Zatroskany

Ta osoba to na poważnie czy dla jaj?! Bo poważnie obawiam się o jej zdrowie!

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl