- Sekcja zwłok nie przyniosła odpowiedzi na nasze pytania, wstępnie potwierdziła jedynie, że dziecko nie żyło od kilkunastu dni - mówi Iwona Czerwonka-Rogoś, prokurator rejonowy w Krośnie. - Musimy poczekać na wyniki szczegółowych badań histopatologicznych. To może potrwać od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy.
Od wyników sekcji zależy, czy matce dziewczynki zostaną postawione zarzuty. Na razie śledztwo prowadzone jest pod kątem zabójstwa, ale prokuratura nie wyklucza ani nieumyślnego spowodowania śmierci, ani zgonu z przyczyn naturalnych.
PRZECZYTAJ TEŻ: 44-letnia kobieta zmarła po ciosie kuchennym nożem. To było zabójstwo czy samookaleczenie?
Martwe dziecko leżało w łóżeczku
28 maja policjanci weszli do mieszkania w bloku przy ul. Czajkowskiego w Krośnie z nakazem prokuratorskim. Szukali 24-letniej Natalii W. i jej dziecka.
Sprawę zgłosił jej mąż, podejrzewając uprowadzenie rodzicielskie. Byli małżeństwem od 2016 roku. Jednak w ich związku nie układało się. Natalia W. z dzieckiem wyprowadziła się z domu męża w jednej z miejscowości powiaty brzozowskiego.
Zamieszkała najpierw z matką w Krośnie. Potem jednak wynajęła mieszkanie na innym osiedlu i tam w kwietniu tego roku przeniosła się z córeczką. Sąsiedzi jej nie znali, nie widywali, z nikim nie utrzymywała kontaktów. Zza drzwi nie dochodziły żadne głosy. Jedynie wózek przed drzwiami mieszkania na I piętrze świadczył, że przebywa tam malutkie dziecko.
Ojciec dziecka utrzymywał z nim kontakty. Uzgodnili, że raz na jakiś czas może zabrać je do siebie.
WIĘCEJ: Roczna dziewczynka nie żyje. Czy to było zabójstwo? Jaki dramat rozegrał się w bloku w Krośnie?
6 maja mężczyzna przyjechał do Krosna zobaczyć córeczkę. Miał z nią pojechać do swoich rodziców. Mimo, że ustalił z żoną termin wizyty, nikt mu nie otworzył. Nie udało mu się skontaktować z żoną.
Gdy trzy tygodnie później policjanci wyważyli drzwi, martwe dziecko leżało w łóżeczku. Ciało było już w stanie rozkładu. Natalia W. była w tym samym pokoju, w ciężkim stanie psychicznym trafiła do szpitala.
Zdaniem prokuratury - nie było w tej rodzinie patologii. Nie zajmował się nią ośrodek pomocy społecznej.
WIDEO: Dwa śmiertelne wypadki na ulicach Krosna