Dariusz Piontkowski, minister edukacji – przypomnijmy – ogłosił pod koniec minionego tygodnia, że uczniowie 1 września wrócą do szkół. Minister podjął taką decyzję w czasie, kiedy lawinowo zaczęła rosnąć liczba osób zakażonych koronawirusem ( piątek, 7 sierpnia padł rekord – 809 nowych przypadków, 13 osób zmarło).
Dyrektor pod ścianą
Przeciw powrotowi uczniów do szkół wypowiedziało się wielu specjalistów, w tym dyrektorzy szkół. To właśnie na ich barkach spoczywać będzie pełna odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Zgodnie z ustawą Prawo Oświatowe: - ,, Dyrektor szkoły zapewnia bezpieczne i higieniczne warunki pobytu w szkole lub placówce, a także bezpieczne i higieniczne
warunki uczestnictwa w zajęciach organizowanych przez szkołę lub placówkę poza obiektami należącymi do tych jednostek”.
W świetle obowiązujących przepisów
i procedur dyrektorzy szkół nie są w stanie zapewnić pełnego bezpieczeństwa zdrowotnego uczniom i pracownikom.
- Mając na uwadze obecną i prognozowaną sytuację związaną z koronawirusem, uważam, że decyzja Ministra Edukacji Narodowej o powrocie uczniów, nauczycieli do szkół 1 września jest błędna. Decyzja ta może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia uczniów, nauczycieli, rodziców oraz pracowników administracji i obsługi. W świetle obowiązujących przepisów
i procedur dyrektorzy szkół nie są w stanie zapewnić pełnego bezpieczeństwa zdrowotnego uczniom i pracownikom. Nowe przepisy i procedury związane z bezpieczeństwem w szkole, powinny być wypracowane z udziałem dyrektorów szkół, rodziców, organów prowadzących oraz związków zawodowych – twierdzi Zenon Imbierowski, były, długoletni dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy.
Związkowcy są na nie
Jak się dowiedzieliśmy rządzący nikogo o zdanie nie pytali, m.in. nie konsultowano zasad rozpoczęcia roku szkolnego 2020/2021 ze związkami zawodowymi.
- Zdecydowanie jesteśmy przeciw. Dla propagandy, nieodpowiedzialnie, naraża się nas na powstanie nowych ognisk – uważa Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Solidarność-Oświata. - Spodziewaliśmy się konkretów, a otrzymaliśmy znowu zalecenia „na miękko”, które stworzą tylko problemy organizacyjne.
Sławomir Wittkowicz uważa, że dyrektorzy nie będą w stanie sprostać wszystkim wymaganiom, np. zmniejszyć liczbę uczniów w klasach, bo musieliby zwiększyć dwukrotnie liczbę oddziałów. Na to, raczej, nie wystarczy pieniędzy. Może też zabraknąć nauczycieli i pracowników obsługi. - Wiele osób pracujących w szkołach jest w grupie podwyższonego ryzyka. Nie tylko ze względu na wiek ale i choroby przewlekłe, w tym cukrzycę i nadciśnienie – uważa przewodniczący WZZ Solidarność-Oświata. - Poza tym, liczyć na to, że nikt z nikim nie będzie się kontaktował może ktoś, kto zna szkołę wyłącznie z telewizyjnych seriali.
Przedstawiciel Związku Nauczycielstwa Polskiego przyznaje, że nauczyciele, rodzice i dzieci chcą powrotu do szkoły, ale… - Do szkoły bezpiecznej – podkreśla Jacek Kempski, prezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgu ZNP w Bydgoszczy. - Zrzucenie odpowiedzialności na dyrektorów problemu nie rozwiązuje.
Jacek Kempski przypomina, że związek od dawna domaga się ujednolicenia formy walki z COVID-19, doposażenia szkół w sprzęt (w tym komputery), utworzenia jednolitej platformy oraz zmiany podstaw programowych dla wszystkich rodzajów szkół.
- Tutaj przecież chodzi o zdrowie i życie – podkreśla Jacek Kempski.
Czasu brak
Warto dodać, że na przygotowanie szkół do rozpoczęcia roku nie będzie zbyt wiele. W czwartek (13 sierpnia) ma odbyć się wideokonferencja związkowców z przedstawicielami rządu. Kilka dni później (17 sierpnia) powinno odbyć się spotkanie kuratorów oświaty z przedstawicielami sanepidu i ministerstwa edukacji. Zatem, może się okazać, że dyrektorzy szkół będą mieli zaledwie kilka dni na dostosowanie placówek do wymagań epidemicznych.
Zapytaliśmy Urząd Miasta Bydgoszczy o to, czy samorząd sprosta kolejnym obowiązkom. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy, zatem do tematu wrócimy.
