Czarną, niewielką skrzynkę odnaleziono na środku grobu. - Na pewno nieprzypadkowo ją tu zakopano. Jest ciężka i ładnie zachowana. Widać na niej jeszcze czarny lakier - pokazuje dr Marcin Zwolski, historyk Instytutu Pamięci Narodowej. Teraz chce rozwikłać zagadkę tajemniczej skrzynki. - Otworzymy ją w odpowiednich warunkach, by można było zabezpieczyć to, co znajduje się w środku. Bo jeśli okaże się, że są tu dokumenty, trzeba je zbadać - mówi dr Marcin Zwolski.
W pobliżu, niecałe pół metra pod ziemią, archeolodzy natrafili na dwa szkielety. - Tu czaszka jest częściowo zniszczona, leży w okolicy kręgosłupa lędźwiowego - pokazuje Adam Falis, archeolog. - A koło kości piszczelowych - żuchwa.
Wczoraj rozpoczęły się prace na Cmentarzu Wojskowym przy ulicy 11 Listopada w Białymstoku. Specjaliści szukają tu ofiar zbrodni niemieckich z lat 1941-44. Uważają, że ziemia skrywa szczątki 36 osób.
- Chcemy wiedzieć, kogo pochowano tutaj, gdyż na pewno nie były to osoby rozstrzelane przez Niemców 5 listopada 1942 roku - mówi Zbigniew Kulikowski, prokurator IPN. A przez lata tak uważano. Bo stał tutaj pomnik ofiar tej zbrodni.
Miały tam leżeć szczątki 24 polskich zakładników. Zamordowano ich w odwecie za akcję Zbigniewa Rećko ps. Trzynastka, który wyprowadził z aresztu gestapo przy ul. Sienkiewicza łączniczkę i trzech członków białostockiej Armii Krajowej.
Tę egzekucję z okien cel widzieli więźniowie. Miejsce pochówku ofiar na terenie więzienia wskazał strażnik. Więc w listopadzie 1944 roku przeprowadzono tam ekshumację szczątków. - Wtedy uznano, że są to właśnie ofiary egzekucji niemieckiej - opowiada Zbigniew Kulikowski. I tak szczątki trafiły na Cmentarz Wojskowy.
Dziś wiadomo, że popełniono błąd. Bo szczątki zabitych zakładników odnaleziono w 2014 roku podczas ekshumacji w Areszcie Śledczym w Białymstoku. Potem je zidentyfikowano. Dlatego teraz specjaliści chcą się dowiedzieć, kogo faktycznie pochowano na Cmentarzu Wojskowym.