Główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski powiedział PAP, że cena detaliczna była kształtowana tak, aby nie doprowadzić do wzrostu popytu, co w warunkach ograniczonej podaży musiałoby się skończyć kolejkami do stacji benzynowych i brakiem paliw.
Dr Piotr Balcerowski przypomina, że tak właśnie stało się na Węgrzech.
Nie ma u nas scenariusza węgierskiego
- Polski rząd i Orlen bronili się przed naciskami na powtórzenie węgierskiego eksperymentu. Dzięki temu znalazła się przestrzeń na obniżkę marż, na której Orlen nie ucierpi - komentuje ekspert.
Wiceprezes Instytutu Staszica przypomniał, że wiosną 2022 roku część polityków i komentatorów krytykowała Orlen za brak obniżki cen. Jego zdaniem, przy tej okazji ignorowano podstawowe zasady wolnego rynku.
- Na cenę paliwa gotowego ma wpływ nie tylko cena ropy, ale również koszty transportu, koszty produkcji paliw (rosną przecież ceny gazu i prądu), a także popyt na benzynę i diesla w relacji do podaży tych paliw. Niedobór paliw, przede wszystkim z powodu wojny i odchodzenia przez wiele państw od rosyjskich surowców, jest w Europie bardzo wysoki, najwyższy od lat. Polska zaś, po pierwsze, około jednej trzeciej potrzeb zaspokaja paliwem z importu, po drugie zaś – jest elementem wspólnego rynku. Nie zamkniemy granic dla kierowców z państw ościennych – wyjaśnia dr Balcerowski.
Do czego prowadzi urzędowe sterowanie ceną paliw, w ocenie ekonomisty pokazuje przykład Węgier. - Po wybuchu wojny na Ukrainie władze tego kraju zdecydowały się na urzędowe zamrożenie cen benzyny i diesla na niskim poziomie. W ciągu dosłownie kilku tygodni nastąpiła katastrofa. Paliwa zabrakło, trzeba je było reglamentować, a na nogi postawiono służby zwalczające wykup taniego paliwa przez kierowców z zagranicy. Niezależne stacje benzynowe masowo bankrutowały, a kiedy wreszcie uwolniono ceny paliw, wystrzeliły one wysoko. Rozregulowano rynek, nie osiągając nic w zamian – mówi Piotr Balcerowski.
Nie wiadomo, co przyniesie 2023 rok
Jak wskazuje, Polsce na szczęście zaoszczędzono takiego scenariusza. Udało się bowiem utrzymać najniższe w Europie ceny benzyny i oleju napędowego, nie przekraczając poziomu, poniżej którego groziłaby nam katastrofa.
- Oczywiście, nie wiadomo, co przyniesie 2023 rok, bo sytuacja na rynku surowców i paliw przypomina wciąż rollercoastera – przypomina dr Balcerowski. – Optymistycznym sygnałem jest jednak utrzymanie ceny ropy Brent na poziomie ok. 83 USD, czyli ok. 5 USD więcej, niż na koniec roku 2021. Nowy rok przywitaliśmy też z cenami gazu na poziomie z lutego 2022 r. Czy jednak ten trend się utrzyma, a spodziewane uruchomienie nowych rafinerii w Afryce i na Bliskim Wschodzie pozwoli na zwiększenie dostaw paliw gotowych także do Europy – nie wiadomo.

Ted