Kibice rugby w Polsce, po kilku tygodniach przerwy, ponownie mogli obejrzeć w akcji swoje ulubione drużyny, które zainaugurowały nowy sezon Ekstraligi. Przed pierwszą kolejką było sporo niewiadomych, bo w lidze pojawiło się kilka nowych twarzy, zmianom uległy przepisy, a w zespołach doszło do poważnych przetasowań.
Pewna wygrana Ogniwa, powrót gwiazdy nie pomógł
Przed sezonem do sporych zmian doszło w Ogniwie Sopot. Prowadzącego tę drużynę przez 12 lat Karola Czyża zastąpił Tom Fidler, wspierany przez Wojciecha Piotrowicza. Obaj zresztą będą pełnić rolę grających trenerów i oglądaliśmy ich na murawie w starciu z wracającymi do elity Budowlanymi Łódź.
W Trójmieście nie było co prawda wielkich obaw przed starciem z beniaminkiem, ale można było się zastanawiać, jak będzie funkcjonował ten zespół pod wodzą nowego szkoleniowca. I już po pierwszej połowie było widać, że na pewno nadal będzie on walczył o czołowe lokaty Ekstraligi. Już w 3. minucie gospodarze zaliczyli pierwsze przyłożenie, którego autorem był… Fidler. Grający trener dał dobry przykład, a jego podopieczni nie zamierzali być gorsi i po pierwszych 40 minutach prowadzili 36:7, choć warto zauważyć, że przy stanie 12:0 pierwsze przyłożenie dla Budowlanych po powrocie do Ekstraligi zaliczył Bakari Mcheidze.
Był to jednak właściwie jedyny pozytywny moment dla gości, którzy w drugiej połowie zostali wręcz rozjechani przez Ogniwo. Świetną partię rozgrywał nowy nabytek sopocian Jordan Tebatt (cztery przyłożenia) dobrze spisywali się Piotr Zeszutek oraz Kacha Kawtaradze i ostatecznie gospodarze rozbili ekipę z Łodzi 79:21, odnosząc efektowne zwycięstwo na inaugurację rozgrywek.
Spore nadzieje wiązano w Gdyni z powrotem z Gruzji jednej z największych gwiazd naszej ligi Antona Szaszero, który znów reprezentuje barwy Arki. Ukrainiec w wyjazdowym starciu z Budowlanymi Lublin udowodnił, że nadal jest
w świetnej formie i zdobył dla „Buldogów” 11 punktów, dzięki czemu jego zespół do przerwy prowadził na wyjeździe 21:17 z zespołem, który od tego sezonu prowadzi Stanisław Powała-Niedźwiecki. Co ciekawe on również wybrał rolę grającego trenera.
Po zmianie stron goście przygaśli, natomiast Budowlani ruszyli do odrabiania strat. I dzięki przyłożeniu, a także dwóm wykorzystanym rzutom karnym ostatecznie wygrali w debiucie nowego szkoleniowca 28:21.
Juvenia wygrywa za pięć punktów
Kiedy przed pierwszą kolejką trener Juvenii Konrad Jarosz zapowiadał, że jego podopieczni zamierzają włączyć się do walki o pierwszą czwórkę, wielu kibiców patrzyło na to z lekkim przymrużeniem oka. Jednak „Smoki” w Gdańsku pokazały, że ich szkoleniowiec po prostu realnie ocenił potencjał drużyny.
Goście bardzo szybko wyszli na prowadzenie po tym, jak rozgrywający znakomity mecz Oderich Mouton zameldował się na polu punktowym, a niezawodny Riaan Van Zyl dorzucił dwa punkty po podwyższeniu. Po kwadransie gry było już 14:0 dla Juvenii, po świetnej akcji Artura Fursenki i kolejnych dwóch „oczkach” Namibijczyka.
Do przerwy przyjezdni prowadzili 21:0, a na polu punktowym zameldował się tym razem Patryk Sakwa. Jednak po zmianie stron do głosu doszli gospodarze i zdołali odrobić część strat. Najpierw na polu punktowym zameldował się Zavien Klaasen, a kilka minut później Grzegorz Buczek i po dwóch udanych podwyższeniach Pawła Boczulaka zrobiło się już tylko 21:14 dla gości.
Krakowianie jednak nie wypuścili już zwycięstwa z rąk, a nawet dołożyli dwa kolejne przyłożenia. Najpierw Marcin Morus, a w samej końcówce spotkania Denzil Van Dijk zdobyli po pięć punktów dla swojej drużyny, z podstawki nie mylił się Van Zyl i ostatecznie Juvenia wygrała 35:14, zdobywając pięć „oczek” i udowadniając na boisku, że zapowiedzi trenera Jarosza to nie były tylko przechwałki.
Pewne zwycięstwo Orkana
W meczu kończącym pierwszą kolejkę Orkan Sochaczew pokonał na swoim boisku Pogoń Siedlce 47:26. Trzecia drużyna poprzedniego sezonu uchodzi obecnie za jednego z faworytów do mistrzostwa Polski i udowodniła to wyraźnie.
