Na pierwszy, konkursowy ogień poszedł "Kurier". Film, który premierę kinową miał już w marcu tego roku. To szpiegowski film Władysława Pasikowskiego, inspirowany tajną misją Jana Nowaka-Jeziorańskiego z 1944 roku.
Na konferencji prasowej nie było jednak reżysera, który już nas do tego przyzwyczaił, że niechętnie spotyka się z mediami. Pasikowski ma się jednak pojawić na innych prezentacjach swojego filmu w Gdyni, m.in. w Teatrze Muzycznym.
Na konferencji prasowej, w ekipie filmowej "Kuriera" byli za to aktorzy: Philippe Tłokiński, który zagrał Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Patrycja Volny - filmowa łączniczka Marysia.
Obecny był też Jan Ołdakowski - dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, tym razem także w roli producenta tego filmu. I to Ołdakowski zaczął opowieść o tym bohaterze.
- Jan Nowak-Jeziorański jest przykładem bohatera modelowego, którego powinniśmy przywoływać w tych czasach. Bohatera, który jak trzeba było, umiał walczyć i jak trzeba było, umiał budować - mówił.
Philippe Tłokiński - 34-letni aktor, który przez wiele lat mieszkał we Francji, powiedział, że to jego pierwsza, główna rola w polskim filmie.
- Kiedy dostałem propozycję pracy z Władysławem Pasikowskim, to ogarnęło mnie swego rodzaju niedowierzanie. Zaniemówiłem na kilka sekund - tłumaczył.
Przyznał, że jego wiedza o Janie Nowaku-Jeziorańskim była ograniczona i powierzchowna. Znał jedynie "Kuriera" z jego powojennej działalności, jako człowieka - symbol. A teraz miał się wcielić w młodego bohatera.
Na pytanie - jak przyjmują ten film młodzi ludzie, odparł, że "Kurier" to kino akcji, ale nie takiej, do jakiej przyzwyczajona jest młoda widownia, gdzie jak w filmie amerykańskim wszystko dzieje się w błyskawicznym tempie.
- To kino akcji, ale "oldskulowe" i przez to jest bardziej wiarygodne - słyszałem od młodych widzów.
W filmie zagrała również Patrycja Volny, córka nieżyjącego już barda Jacka Kaczmarskiego. Podczas konferencji żartowała, że Jan Nowak-Jeziorański przyczynił się niejako do tego, że jest na tym świecie.
- To Jan Nowak-Jeziorański przyjmował do pracy w Radiu Wolna Europa moją mamę. I tam poznała mojego ojca - Jacka Kaczmarskiego.
Patrycja Volny, która przez lata mieszkała w Australii, wróciła do Polski, żeby grać. Na tym festiwalu zobaczymy ją w jeszcze jednym filmie konkursowym Agnieszki Holland pt. "Obywatel Jones".
Drugi film konkursowy, pokazany w poniedziałek to "Wszystko dla mojej matki" Małgorzaty Imielskiej.
Kolejnym filmem konkursowym, pokazanym w pierwszym dniu festiwalu był "Słodki koniec dnia" Jacka Borcucha. Niestety, w tym przypadku ekipa filmowa nie dopisała. I konferencję prasową odwołano.
Reżyser i aktorzy "Słodkiego końca dnia" mają być obecni dopiero podczas wtorkowego pokazu w Teatrze Muzycznym. I ten brak ekipy filmowej na konferencji prasowej można uznać za gorzki koniec festiwalowego dnia.
Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2018. Czerwony dywan
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
