13 mln zł od miasta - dużo czy mało?
13 mln zł, jakie WKS dostaje od miasta, to najwyższa dotacja z samorządu, jaka trafia do drużyny piłkarskiej w Polsce - to fakt, o którym w swoim raporcie wspomniała zresztą firma Deloitte. To mniej więcej 1/3 budżetu klubu, ale te pieniądze nie wystarczają na bieżące funkcjonowanie, przy czym nie bierzemy tu pod uwagę pensji w pierwszej drużynie. Te - po letnim przemeblowaniu są o kilka-kilkanaście procent mniejsze, ale i tak ciągną się jeszcze ogony, które mogłyby te sytuację poprawić. Chodzi m.in. o wciąż mających ważne umowy Jacka Magierę i Piotra Tworka, a także wypłatę Krzysztofa Mączyńskiego, którego chciano z Wrocławia wypchnąć, ale nie zgodził się na rozwiązanie umowy za porozumieniem i wylądował w rezerwach.
Waśniewski - będąc w naszym studio - tłumaczył też kwestię stosunku wynagrodzeń do przychodów, który to wypadł bardzo niekorzystnie. Jego zdaniem - to kwestia metodologii tworzenia raportu Deloitte. Śląsk 13 mln od gminy dostaje co roku w formie podwyższenia kapitału spółki (a nie na przykład dotacji), co Deloitte nie uwzględnia jako przychód. Gdyby tak zrobić, to współczynnik ten spadłaby - zdaniem klubu - do 64 proc.
- Forma, w jakiej nasz właściciel przekazuje środki, czyli podwyższenie kapitału, nie jest uwzględniania w tym raporcie. Opieramy nasze funkcjonowanie także na transferach wychodzących. To jest bardzo ważne. To nie jest tak, że pieniądze z transferów przeznaczamy na nowych zawodników. W ramach porozumienia z właścicielem musimy je wydawać na bieżące funkcjonowanie - tłumaczył Piotr Waśniewski.
- Podwyższenie kapitału spółki nie jest kategorią przychodu zarówno w rozumieniu zasad rachunkowości jak i według zasad sporządzenia naszego raportu - mówi nam Mateusz Korytkowski z Deloitte. - Podwyższenie kapitału własnego zwiększa kategorię pasywów w sprawozdaniu finansowym i nie ma wpływu na rachunek zysków i strat. Metodyka tworzenia raportu jest spójna w tym zakresie od początku publikacji raportów Deloitte i opiera się na przychodach z działalności sportowej. W raporcie na stronie 18, w rozdziale dotyczącym wynagrodzeń piszemy: Cztery kluby Ekstraklasy otrzymały wsparcie w postaci zwiększenia kapitału własnego, ta kategoria nie jest przychodem według zasad rachunkowości i nie jest objęta naszą analizą. Po uwzględnieniu natomiast tego źródła finansowania, Śląsk Wrocław obniżyłby wskaźnik wynagrodzeń do 71% (…) - tłumaczy Korytkowski.
- Funkcjonuje mit, że dzięki temu, iż otrzymujemy pieniądze z miasta, możemy się rozleniwiać. Owszem, to jest bardzo dobry fundament. Jego brak zachwiałby funkcjonowaniem klubu - przyznał prezes, ale też zauważył, że pozostałą część budżetu klub wypracowuje sam, a wiele innych klubów - w różnych formach (dotacje, reklamy, pożyczki) - także jest wspieranych przez miasta.
- Są kluby, które spełniają minimalne wymagania licencyjne, ale też takie - i do nich należy Śląsk - które stawiają na rozwój przedsiębiorstwa sportowego, rozwijając nie tylko na pierwszą drużynę, ale pełną strukturę. U nas to jest także II liga, drużyna kobiet, akademia przy zespole kobiet. Do tego 20 drużyn w akademii męskiej. To ponad 80 osób, które zajmują się tylko sportem. Administracja, zarząd czy rada nadzorcza to osoby pośrednio zajmujące się sportem i to jest ponad 30 osób - tłumaczył prezes w naszym studiu.
Są chętni na kupno piłkarskiego Śląska Wrocław
Co do prywatyzacji Śląska Wrocław - to od czasu do czasu pojawiają się zainteresowani. Dochodzi nawet do wstępnych rozmów. Z naszych informacji wynika, że z kilkunastu podmiotów, które w ostatnim okresie się zgłosiły, żaden nie był podmiotem polskim. Zazwyczaj były to zagraniczne "Fundusze Inwestycyjne", które na przykład mają już jakieś kluby w Europie i często chcą - poprzez Wrocław - promować swoich zawodników, a potem na nich zarabiać.
Wiele z nich nie potrafi udokumentować nawet swojego finansowego zaplecza i na tym rozmowy się kończą. Nic więc dziwnego, że miasto podchodzi do tych propozycji jak pies do jeża i nie jest skłonne oddać byle komu pełni kontroli nad Śląskiem. W grę cały czas wchodzi opcja "złotej akcji" lub jakiegoś innego mechanizmu, który - nawet po sprzedaży - pozwoliłby w kluczowych momentach postawić ratuszowi veto. Jest zatem chęć sprzedaży, ale do tego jeszcze bardzo daleko.
WRÓĆ DO I CZĘŚCI TEKSTU (KLIKNIJ)
