Gdy 11 maja pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego nie ogłosił długo oczekiwanej uchwały w sprawie kredytów frankowych, kredytobiorcy nie kryli rozczarowania. Zdaniem wielu fakt, że Izba Cywilna zwróciła się o opinię do pięciu różnych instytucji, w tym Rzecznika Praw Dziecka jednoznacznie świadczy o chęci odłożenia na możliwie długi czas zajęcia stanowiska.

- Chciałbym być optymistą w tej sprawie i powiedzieć, że pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego wypowie się na ten temat. Pewnie jest, że instytucje poproszone o opinie je prześlą. Można też z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć stanowiska jakie zajmą, ale co będzie dalej - czas pokaże - mówi Marek Rzewuski, wiceprezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu - Jednak sam fakt proszenia o te opinie jest dziwny. Sąd Najwyższy nie pracuje przecież nad ustawą, nie musi więc ważyć racji różnych grup społecznych. Wydawałoby się, że opinie prawne powinny w tym przypadku wystarczyć.
Czytaj także
Niespodziewanym efektem była lawina pozwów, która ruszyła wkrótce po planowanym terminie ogłoszenia. Mimo tego, sądy zasypała lawina pozwów. A będzie ich więcej, bo do kancelarii specjalizujących się w sprawach frankowych wciąż przychodzą nowi klienci. - Wszyscy spodziewali się, że brak opinii pełnego składu Izby Cywilnej Sądu najwyższego zahamuje, przynajmniej na pewien czas występowanie na drogę sądową przez frankowiczów. Stało się odwrotnie. Myślę, że dyskusja o tych kredytach sprawiła, że wzrosła świadomość klientów banków. - mówi Beata Strzyżowska, poznańska radczyni prawna, specjalizująca się w sprawach finansowych. - Zdali sobie oni sprawę w jakim stopniu są wykorzystywani i ile mogą zyskać występując na drogę sądową. Na szczęście nie robią tego sami. Te sprawy nie są proste, bardzo ważne jest odpowiednie sformułowanie i uargumentowanie pozwu. Tym niemniej 95 proc. sprawa kończy się wyrokami korzystnymi dla konsumentów. I coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę.
Frankowicze - procesów przybywa
Zwiększone zainteresowanie dochodzeniem przed sądem swoich praw dostrzega też Tomasz Konieczny, radca z Kancelarii Konieczny, Polak i Partnerzy.
-Zainteresowanie usługami prawnymi wśród tzw. frankowiczów po pewnym załamaniu w marcu, kwietniu oraz pierwszej połowie maja z uwagi na wyczekiwanie na uchwałę pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego zaraz po ogłoszeniu, że uchwały jednak nie będzie w najbliższym czasie wróciło do normy - mówi - Ponieważ brak uchwały SN, a więc status quo jest również bardzo korzystny dla kredytobiorców, konsumenci uznali - i słusznie - że nie ma co czekać kolejnych kilku miesięcy lub dłużej na ruch ze strony Sądu Najwyższego. Do tego czasu można już zebrać istotne dane, złożyć pozew i być może nawet doczekać się pierwszego terminu rozprawy - podkreśla
https://twitter.com/JolantaOjczyk/status/1394902201370284032
Wielkopolanie w większości nie muszą martwić się o zbyt długie oczekiwanie na proces.
- W wielkopolskich (zwłaszcza poznańskich) sądach sprawy tzw. frankowe są w dalszym ciągu rozpatrywane bez większych opóźnień, tzn. raczej rzadkością jest sytuacja oczekiwania na uchwałę Sądu Najwyższego. Dotyczy to przede wszystkim postępowań I instancji - twierdzi Tomasz Konieczny. -Z moich obserwacji wynika, że najsprawniej radzi sobie Sąd Okręgowy w Poznaniu (w tym także jego Wydział Zamiejscowy w Lesznie), Sąd Rejonowy Poznań-Grunwald i Jeżyce w Poznaniu oraz Sąd Rejonowy w Lesznie. W pozostałych dwóch poznańskich sądach rejonowych jest już gorzej na tym polu, podobnie jak w sądach w Pile i Koninie. Z kolei Sąd Apelacyjny w Poznaniu nabrał jednak wody w usta i ani nie zawiesza formalnie postępowań, ani nie wyznacza terminów rozpraw apelacyjnych – prawdopodobnie w oczekiwaniu właśnie na omawianą uchwałę SN - dodaje.
Co można zyskać
W każdym przypadku wygrana w procesie stawia klienta w bardzo korzystnej sytuacji. Finansowy wymiar zależy od tego czy sąd uzna nieważność kredytu czy zniesie tylko klauzule związane z walutą. W takiej sytuacji umowa pozostaje w mocy, a kredyt staje się kredytem złotówkowym, przeliczonym po kursie z chwili zaciągnięcia kredytu, z oprocentowaniem obliczanym według wskaźnika LIBOR (stosowanego przy kredytach walutowych i z reguły niższego niż WIBOR, według którego są oprocentowane kredyty złotowe)
I tak, w przypadku uznania nieważności umowy bank jest zobowiązany oddać klientowi wszystkie wpłacone pieniądze. -Jeśli sąd zasądził zwrot całości czy części rat z powołaniem na w uzasadnieniu na nieważność kredytu należy się liczyć z tym, że bank dokona potrącenia tej należności ze swoim kapitałem kredytu i zażąda reszty, o ile taka występuje. To bardzo korzystne rozwiązanie, gdyż rozliczenia następują w kwotach nominalnych i przypomina to sankcję kredytu darmowego- wyjaśnia Konieczny.
Trochę inna sytuacja jest, gdy sąd uzna, że umowa może zostać utrzymana, po usunięciu klauzul odnoszących się do waluty.
- Jeśli jednak zapada i prawomocnym staje się wyrok zasądzający z uznaniem umowy kredytu za bezskuteczną w zakresie „waloryzacji”, to oznacza to powrót do kredytu PLN z zachowaniem niezmienionego oprocentowania (LIBOR + marża), co skutkuje zwrotem nadpłaty za ostatnie 10 lat oraz znaczniejszą korektą salda. W efekcie do spłaty pozostaje do końca umowy ponad połowę niższy kredyt o tym samym niskim oprocentowaniem - mówi radca.
Banki nadal nie mają propozycji ugód dla frankowiczów.
Czytaj także
- Jedynie PKO BP nad nimi pracuje , ale decyzja Rady Nadzorczej nie przybrała konkretnego kształtu - mówi Marek Rzewuski. - Tu ważne są szczegóły . Wciąż na nie czekamy . One zdecydują czy ugody będą do przyjęcia.
- W tym względzie banki zachowują się niegodziwie - mówi Beata Strzyżowska. - Proponowanie niekorzystnej ugody w chwili publikacji wyroku to właściwie typowe zachowanie .