Zobacz wideo: Szczepionkę na COVID-19 dostaniemy w pracy? Są nowe informacje!
- Takiej długiej przerwy w życiorysie, tym zawodowym, rzecz jasna, jeszcze nie miałam - mówi 38-letnia kierowniczka sklepu odzieżowego w galerii handlowej w Bydgoszczy.
Z powodu koronawirusowych obostrzeń centra handlowe w całe Polsce od 20 marca są znowu zamknięte. Działać mogą w nich jedynie wybrane sklepy (np. spożywcze, drogerie, apteki) oraz punkty usługowe. - Nasz sklep do wybrańców, niestety, nie należy - kontynuuje bydgoszczanka. - Nawet boję się myśleć, ile każdego dnia tracimy na tym, że nie możemy normalnie funkcjonować.
Obsługa ratuje się, jak może. - Niektóre moje pracownice wybierały zaległe urlopy. Inne szły na zwolnienia lekarskie. Ktoś był na kwarantannie. Kto inny korzystał z opieki na dziecko - wymienia szefowa butiku.
Część kadry pracowała. Tyle, że niestandardowo.
- Wolnostojące sklepy naszej sieci pozostały otwarte, zgodnie z przepisami. Tylko te, znajdujące się w galeriach handlowych, nie działają. Otrzymaliśmy więc zalecenia odgórne. Sprzedawcy-kasjerzy, zatrudnieni w sklepach, które tymczasowo są nieczynne, mają pomagać obsłudze punktów wolnostojących - dopowiada nasza rozmówczyni.
Norma czasowa w czasach koronawirusa
Chodziło także o to, aby każdy zatrudniony (bo to nie tylko panie) wyrobił swoją czasową normę. Bywało, że jedna z drugą ekspedientką codziennie jeździły ponad 40 kilometrów do pracy, bo o ponad 20 km jest oddalony sklep, w którym pomagały.
Gdy podczas środowej konferencji ministra zdrowia, Adama Niedzielskiego, pojawiły się informacje o stopniowym odmrażaniu gospodarki, pojawiła się też nadzieja dla handlu w centrach.
- Skoro od najbliższego poniedziałku fryzjerzy i kosmetyczki wracają do pracy, mamy nadzieję, że podczas drugiego luzowania rynku pracy nas odblokują - dodaje kierowniczka sklepu.
Ubrania z zającami już się nie sprzedadzą
Asortyment jej butiku to przede wszystkim odzież i obuwie. - T-shirty, bluzki i bluzy z motywami wielkanocnymi się nie sprzedały. Sklep został zamknięty 2 tygodnie przed świętami - wspomina kobieta. - Zostaliśmy z nadwyżkami towaru w magazynach. Nie ma szans, że na ubrania z zającami czy kurczakami w maju będzie jakiekolwiek zainteresowanie.
Przyszły tydzień dla branży będzie decydujący. - Czekamy na zielone światło od rządu - przyznaje kierowniczka sklepu. - Pewnie za kilka dni dowiemy się, że 4 maja wracamy do gry.
Już się do tego powrotu przygotowują. - Dotowarowujemy sklep. To znaczy: wykładamy towar, układamy na półkach, sprawdzamy ceny - wymienia kierowniczka. - I sprawdzamy, czy wszystko działa.
System elektroniczny w sklepie
Klienci mają wstęp wzbroniony. Może personel chociaż kupi coś sobie w swoim miejscu pracy, ot, dla użytku domowego? - Nie wolno nam - przestrzega szefowa sklepu. - To dlatego, że kasy i wszystkie nasze urządzenia działają w oparciu o system elektroniczny. Nie mamy pozwolenia, aby go uruchomić.
Obsługa ma jeszcze jedno zadanie. - Myjemy podłogi, ścieramy kurze. Przez ten ponad miesiąc trochę tego kurzu się nagromadziło - kończy 38-latka.
