Poszlakowy proces trwał niemal trzy lata, a zdaniem sądu - Grzegorz G. próbował go dodatkowo przedłużyć, zasypując biegłych lekarzy gradem pytań.
Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska nie miała wątpliwości, że chory na białaczkę, egocentryczny 33-latek z zazdrości zabił 23-latkę, która pracowała jako wolontariuszka w akcji oddawania szpiku kostnego.
Według oskarżenia, 6 listopada 2011 roku, 29-letni wówczas mężczyzna spotkał 23-letnią Kamilę i pojechał z nią w okolice miejscowości Hopowo (pow. kartuski), gdzie w ustronnym miejscu miał udusić dziewczynę skórzanym paskiem i wrzucić jej ciało do wcześniej wykopanego w lesie dołu.
Prokuratura przed sądem zaprezentowała cały szereg dowodów, które pośrednio wskazywały na związek G. ze śmiercią dziewczyny, m.in.: jej krew pod jego paznokciami i na mankietach jego kurtki oraz bluzy, grudki gleby pochodzącej prawdopodobnie z okolic miejsca zabójstwa na samochodzie i rękawicach z bagażnika auta.
Jego winę mogły też sugerować poprzedzające tragedię awantury, do jakich dochodziło pomiędzy nim a Kamilą. Dziś 33-latek miał wówczas mówić dziewczynie: "Wybieraj, albo on, albo ja, dziękuję, wszystko i na temat.", pytać "Dlaczego wróciliście do siebie?". Jego gniew wzbudziła relacja Kamili z innym mężczyzną, z którym 23-latka miała planować ślub.
Czytaj więcej na temat
Adwokat Kacper Najder przekonywał z kolei, że wszystkie wskazywane przez oskarżenie dowody mają charakter poszlakowy i nie przesądzają o winie G. Natomiast z zasady wątpliwości należy interpretować na korzyść oskarżonego. Według obrońcy monitoring, który miał zarejestrować auto 33-latka był nieczytelny, świadkowie jednoznacznie nie rozpoznali samochodu, śledztwo było prowadzone niechlujnie (na miejscu zbrodni znaleziono m.in. rachunek ze sklepu pozostawiony przez jednego z policjantów) i z tezą, którą było właśnie udowodnienie winy G., a mężczyzna, który cierpiał na białaczkę, tuż przed zbrodnią przeszedł półpasiec i osłabienie miało spowodować, że nie był w stanie wykopać grobu, udusić 23-latki i przenieść jej ciała.
Jak wyjaśniła w uzasadnieniu dożywotniego wyroku sędzia Izabella Retyk - sąd ustalił, że G. i Kamila byli parą. Dziewczyna opiekowała się chorym 33-latkiem i ich relacje układały się dobrze. Jednak wszystko legło w gruzach, gdy oskarżony dowiedział się, że ma konkurenta.
- Działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, zrobił to osobie dla niego życzliwej, pomagającej. Oskarżony nie docenił tego, że ktoś mu wcześniej darował życie - tłumaczyła sędzia Izabella Retyk (stwierdzenie dotyczące "darowania życia" dotyczyło dawcy szpiku, który przeszczepiono mężczyźnie).
Sędzia wskazała cały ciąg dowodów na udział 33-latka w zbrodni (m.in. ślady biologiczne Kamili na jego odzieży i pod paznokciami, relacje ekspedientki ze sklepu niedaleko Hopowa, która rozpoznała G., przechodniów, którzy rozpoznali jego samochód i dwóch współwięźniów 33-latka, którzy twierdzili, że mężczyzna przyznał się do zabójstwa w rozmowie z nimi).
Pięcioosobowy skład sędziowski uznał, że w sprawie nie było żadnych okoliczności łagodzących, a G. już wcześniej lekceważył porządek prawny i zbrodni dokonał w warunkach recydywy (był bowiem karany za przestępstwa przeciw wolności i rozboje). Dożywocie wynika również faktu, że jak określiła sędzia Retyk: "cechy osobowości i historia życia 33-latka - praktycznie wykluczają możliwość resocjalizacji".
Wyrok nie jest prawomocny a mec. Najder już zapowiedział apelację.