Najpierw było ich czworo, ale połowa odpadła po drodze. Ktoś się rozchorował, ktoś nie wytrzymał tempa, bo prawie każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawali o godzinie 8 rano, o 10 byli już na wodzie i płynęli do wieczora.
- Żywiliśmy się przede wszystkim tuńczykiem w puszce i śledziami w oleju- opowiadają. - Chyba, że warunki pozwoliły na tak zwane dania ciepłe, ale w naszym wykonaniu nie miały one żadnych walorów smakowych. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy oszczędzać, bo jak widać po kajaku, budżet był dość mocno ograniczony.
Studenci krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej nie spodziewali się ani trudnych warunków na rzece, ani tego że trasę przepłyną w tak szybkim tempie.
- Prawie dwukrotnie wyprzedziliśmy uczestników zeszłorocznej "Ekspedycji Wisła", którzy trasę dłuższą o niecałe 100 kilometrów pokonali w ponad miesiąc - mówi Tomasz Srokowski. - Jesteśmy dumni, ale tak naprawdę nie chodziło nam o czas, tylko o to że damy radę mimo kryzysów.
Ten największy dopadł 19-latków na Jeziorze Włocławskim, kiedy fale wlewały się do kajaków, a oni nie byli pewni, czy cały ich ekwipunek, zapakowany w foliowe worki na śmieci, nie pójdzie na dno. Na szczęście nie poszedł.
W ubiegłym tygodniu Tomasz i Maciej wpłynęli Motławą do Gdańska. Tu przywitała ich prezes Stowarzyszenia Kajakowego "Wodniak" Ewa Kontrowicz oraz ciocia Tomka, również miłośniczka kajakarstwa.
Za rok przyjaciele nie zamierzają robić powtórki z wyprawy po Wiśle. - Chcielibyśmy wyruszyć rowerami nad Lazurowe Wybrzeże - mówią. - Choć w sumie to jeszcze nie jest pewne, bo na razie jesteśmy zmęczeni.