To jedna z najbardziej tajemniczych historii Ameryki, która - jak zapewniają naukowcy - ma być wreszcie rozwiązana. Minęło właśnie 75 lat od momentu, kiedy Amelia Earhart i jej nawigator Fred Noonan zaginęli nad Pacyfikiem podczas lotu dookoła świata. Badacze z Międzynarodowej Grupy Odnowy Samolotów Historycznych (TIGHAR) podjęli kolejną misję, chcą odnaleźć dowody, które ostatecznie pomogą rozwiązać tę tajemnicę. To dyspozycji badacze mają najnowocześniejszy sonar i wsparcie znanego oceanografa Roberta Ballarda, który wsławił się odnalezieniem wraku "Titanica".
Ekipa badaczy ruszyła z Honolulu, gdzie dokładnie 75 lat wcześniej Earhart ostatni raz połączyła się przez radio. Od tamtej pory jej los i los nawigatora, który jej towarzyszył, pozostają nieznane. Wszystko wskazuje na to, że dramat lotniczej legendy rozegrał się na atolu Nikumaroro na Pacyfiku. To tam już wcześniej znaleziono elementy, które mogły należeć do zaginionej załogi. Podwodne roboty pomogą spenetrować głębokie wody w pobliżu otaczającej wyspę rafy.
10 tajemnic Watykanu, z których mało kto zdaje sobie sprawę....
W 1937 roku najsłynniejsza wówczas lotniczka na świecie zaginęła podczas próby oblecenia globu. Amelia Earhart - pionierka kobiecego lotnictwa i ulubienica całej ówczesnej Ameryki - zaginęła przed końcem pierwszego w dziejach lotu dookoła świata wzdłuż równika. Earhart była celebrytką. Ameryka kochała ją i podziwiała. I to do tego stopnia, że zagadkę przerwanego lotu próbowano wyjaśniać przez cały XX wiek. Powstało mnóstwo teorii spiskowych, legend i mitów.
Być może teraz skończą się domysły na temat losów Earhart. Wszystko za sprawą Roberta Ballarda. To on w 1985 roku odnalazł wrak "Titanica". Ballard dostał wsparcie samej sekretarz stanu USA Hillary Clinton. Przez całe życie pozostaje wielkim fanem Amelii Earhart.
Słynny oceanograf jest doradcą ekspedycji, która ruszyła w rejon południowego Pacyfiku. Badacze chcą udowodnić, że 39-letnia pilotka razem z nawigatorem Fredem Noonanem dopłynęli do skrawka bezludnego lądu położonego w połowie drogi między Australią a Hawajami.
Kluczowe znaczenie może mieć fotka wykonana przez pewnego brytyjskiego wojskowego geodetę w 1937 roku. Widać na niej coś, co można uznać za wystającą z wody przy wyspie Gardner jedną z nóg podwozia jej maszyny Electra koncernu Lockheed - niewielkiego dwusilnikowego samolociku. Ten mały skrawek raf koralowych i piasku nosi dziś nazwę Nikumaroro i stanowi część państewka Kiribati. Już przedtem znaleziono na wyspie ślady obozowiska mogącego należeć do rozbitków. Chodzi np. o puderniczkę z lat 30. ubiegłego wieku i fragmenty ubrania - być może samej Earhart. Zdaniem Ballarda ponowna analiza zdjęcia może okazać się ostatecznym dowodem na poparcie jego tezy.
Po 2 lipca 1937 roku Ameryka wstrzymała oddech. Przyjaciel Earhart prezydent Franklin Delano Roosevelt zlecił poszukiwania. Nie znaleziono śladu Electry. Po 20-godzinnym locie z Nowej Gwinei Earhart nadała ostatni komunikat odebrany na pokładzie jednostki amerykańskiej gwardii przybrzeżnej "Itasca". Statek czekał nieopodal, by drogą radiową naprowadzić ją na wyspę Howland, gdzie maszyna miała zatankować. - Musimy być nad wami, ale was nie widzimy. Kończy się paliwo.
Do lotu dookoła dokoła kuli ziemskiej w 1937 roku Earhart wybrała Electrę. Gdy zbliżali się do wyspy docelowej, Electrę otoczyły silne chmury. Obniżyła lot do wysokości 330 metrów, co powodowało, że wypatrzenie lądowiska stało się jeszcze trudniejsze. W ciągu dni po zniknięciu Electry próbowano odebrać choćby najskromniejszy przekaz radiowy z rejonu jej zaginięcia. Nawet operatorzy w odległej Ameryce donosili o intrygujących sygnałach mogących pochodzić od Earhart. Szybko jednak uznawano te informacje za fałszywe lub po prostu za dowcipy robione przez osoby niepoważne. Niektórzy sądzili, że Earhart minęła wyspę Howlands w odległości kilkuset kilometrów. Ostatni komunikat radiowy mówił, że dwójka kontynuuje lot wzdłuż północno-południowej linii pozycyjnej, którą Noonan wyznaczył jako prowadzącą do wyspy. George Putnam próbował szukać żony na pobliskich leżących 560 kilometrów na południe wyspach Feniks. Skupiono się na wyspie Gardner. Nic jednak nie znaleziono.
Zaginięcie Earhart wyniosło ją do poziomu legendy. Hollywood i branża wydawnicza żywiły się teoriami i domysłami. Jedna z nich głosiła, że Earhart szpiegowała dla Roosevelta i zmarła w japońskim obozie. Kolejna, iż wróciła do Stanów incognito i resztę życia spędziła jako prosta gospodyni domowa w New Jersey.
Międzynarodowa Grupa Odkrywców Historycznych Maszyn (TIGHAR) zebrała nawet intrygujące dowody. Znalazł się wśród nich odkryty w 1940 roku częściowy ludzki szkielet. Początkowo sądzono, że to szkielet kobiecy. Później jednak uznano, że należał on do mężczyzny. Szczątki wylądowały w magazynie.
Co jeszcze znaleziono? Na zaimprowizowanym obozowisku na wyspie Gardner znaleziono kobiecy but i puste pudło po sekstansie. Sceptycy uznali, że przedmioty te zostawiły inne osoby przebywające na wyspie. Przede wszystkim z załogi brytyjskiego "Norwich City", który w 1927 roku osiadł tu na rafach. Rozbitkowie spędzili tu pięć dni, zanim z opresji nie wybawiła ich misja ratunkowa.
TIGHAR aż do 2010 roku organizowała kolejne ekspedycje na wyspę Gardner. Znalazły one kolejne przedmioty mogące pochodzić z Electry. Wśród nich kawałki metalu i pleksiglasu. - Już w 2001 roku dowody poszlakowe były tak przekonywające, że nabraliśmy pewności, iż mamy do czynienia z właściwym miejscem. Znaleźliśmy artefakty świadczące o przebywaniu tu Amerykanki żyjącej w latach 30. W tym czasie na wyspie były też inne osoby, ale ich obecność nie wyjaśnia pochodzenia artefaktów - mówił Richard Gillespie, dyrektor wykonawczy TIGHAR.
Grupa na nowo poddała badaniu sygnały radiowe, które odbierano przez kolejne sześć dni po zaginięciu śmiałków. Przynajmniej 57 uznano za wiarygodne. Jeden odebrany przez chłopca w Wyoming brzmiał: "Statek na rafach na południowy wschód od Howland". Drugi mógł świadczyć o wymianie zdań między Earhart a Noonanem. Ponieważ odbiorniki pilotki nie działały w wodzie, przyjęto, że w tym czasie przebywała już ona na lądzie, próbując uruchomić prawy silnik Electry, który napędzał generator.
Przełom miała stanowić dopiero analiza zdjęcia zrobionego przez brytyjskiego geodetę Erica Bevingtona, który w 1937 roku przebywał na Gardner. Pomocy na prośbę Hillary Clinton udzielił Departament Stanu. Jego eksperci medycyny sądowej doszli w tym roku do wniosku, że widoczny na zdjęciu wystający z wody obiekt stanowi część podwozia samolotu. Być może - Electry. Departament zaprosił do współpracy Ballarda, a Hillary Clinton zapowiedziała nową ekspedycję.
Była pierwsza dama Ameryki oświadczyła, że w młodości pragnęła zostać kosmonautką, ale NASA w ogóle nie myślała wtedy o tym, aby wysyłać w kosmos kobiety. - Amelii Earhart nikt nie mówił, iż nie powinna robić tego, co chciała i o czym marzyła - dodała Clinton. Jej zdaniem lotniczka stanowi symbol nieustraszonego optymizmu, który definiował XX-wieczną Amerykę. - Dawała ludziom nadzieję i inspirowała do wciąż głębszych i śmielszych marzeń.
Misja ruszyła, a jej uczestnicy twierdzą, że już dziś mają do czynienia z dowodami, które usprawiedliwiają organizację tak kosztownej wyprawy w poszukiwaniu pod wodą wraku Electry.
Teoria głosząca, że dwójka przetrwała wypadek i przez jakiś czas żyła życiem Robinsona Crusoe jest wysoce prawdopodobna. Ma swoich zwolenników. Oboje rozbitków mogło żyć nawet wtedy, gdy po kilku miesiącach od przymusowego lądowania Electry Bevington odwiedził wyspę, prowadził badania i wykonał swoje zdjęcie.
Badacze są optymistami, bo stoi za nimi nie tylko entuzjazm, chęć sukcesu, ale także najnowocześniejsza technika. Ta ostatnia ma odegrać największą rolę w wyjaśnieniu jednej z największych amerykańskich tajemnic.
POLECAMY: