Niejaka Olivia na pierwszym roku studiów poznaje ekscentryczne i raczej zamożne rodzeństwo – Renee i Rufusa. Urządzają oni ekstrawaganckie spotkania, zakładają jakby klub, w którym spełnianie erotycznych fantazji jest głównym celem. Nazywają się – od greckich mitów – Satyriconem. I szaleją na różne sposoby. Wszyscy są młodzi, na swój sposób piękni, a wszystko tłumaczą „animalistyczną radością staczania się”. Renee celuje w zapraszaniu przypadkowo poznanych facetów na jedną noc, Rufus lubuje się w zdawaniu bólu, wiązaniu… I oczywiście jest bardzo przystojnym młodzieńcem. Kochają się w nim jego przyjaciele, w tym zdeklarowany gej. A on igra z jego uczuciami, jednocześnie się z nim przyjaźniąc – poza sferą erotyki. Dla jednych takie łamańce mogą wydawać się mroczne i ekscytujące – inni znajdą w nich zagadki rodem z literatury, jak to się kiedyś mawiało, dla kucharek. W dodatku zakończone tragedią.
Bo oczywistym chyba jest, że narratorka, która po 15 latach wraca na spotkanie z rodzeństwem i pozostałymi przyjaciółmi jest obojgiem zafascynowana. Pozwala się obydwojgu prowadzić za nos, odgrywać role, często na granicy poniżenia. A wszystko w imię wspomnianej „radości staczania się”. Jej kulminacjami są spotkania sam na sam z Rufusem, pełne sado-masochistycznych zabaw. A narratorka przyznaje, że poniżanie, wiązanie, bicie sprawiało jej przyjemność. Nawet przywiązanie w nocy do drzewa w lesie i pozostawienie na pastwę kąsających komarów. Efekty tej fascynacji zniszczą w końcu jej małżeństwo, a czytelnik może jej tylko współczuć. No chyba, że jest zwolennikiem, a raczej zwolenniczką podobnych praktyk. Na pewnym poziomie wrażliwości rzeczywiście książka może ekscytować smakowaniem nieznanego owocu, innym z kolei może wydać się zbiorem egzaltowanych peanów na cześć masochistycznych przyjemności.
Gertrud Hellbrand prowadząc zajęcia z kreatywnego pisania posiadła sztukę dobrej konstrukcji powieści i stopniowego ujawniania tajemnic. Komu nie przeszkodzi nadmierna fascynacja przyjemnościami jakich ma doświadczać wiązana, poniżana i bita narratorka, znajdzie w „Satyriconie” sporo relaksującej lektury, którą przełożyła na polski Agata Teperek.
