Tak gwałtownej burzy o tej porze roku (koniec lata, początek jesieni) nikt się nie spodziewał. Około godziny 16 w sobotę zaczęło się chmurzyć i grzmieć, a chwilę później w Grodzisku Wielkopolskim i niemal całym powiecie, zerwał się deszcz i rozszalała się burza.
Silny wiatr zerwał cztery dachy na budynkach mieszkalnych - trzy w Grodzisku Wielkopolskim (między innymi przy ulicy Garbary), a jeden w sąsiednim Ptaszkowie. Poszycia zostały zerwane częściowo, ale w uszkodzonych domach nie da się mieszkać. Konieczna była interwencja straży pożarnej. W akcji uczestniczyło ponad 20 strażaków (łącznie 5 zastępów), którzy zabezpieczali budynki, w tym zakrywali folią i plandekami wyrwy w dachach.
Nawałnica najwięcej zniszczeń dokonała w grodziskim parku miejskim oraz na nieodległym cmentarzu, gdzie wichura powywracała drzewa. Niektóre z nich przygniotły parkujące samochody oraz zniszczyły wiele nagrobków. Znacznie uszkodzony został także płot okalający cmentarz, na długości około 20 metrów.
W niedzielę od rana służby miejskie oraz poszkodowani mieszkańcy dalej prowadzili prace zabezpieczające i naprawcze. Straty materialne są bardzo duże (trwa jeszcze ich szacowanie), ale na szczęście nikt podczas burzy nie odniósł obrażeń.
Najstarsi mieszkańcy Grodziska Wielkopolskiego nie pamiętają takiej wichury. A wszystko trwało zaledwie kilka chwil, jak mówią świadkowie, może siedem, czy osiem sekund.
- Najpierw usłyszałem taki cichutki szum wiatru, potem zrobiła się cisza i nagle wszystko na ulicy zaczęło fruwać - relacjonuje Witold Glapa, pracownik jedej z firm ochroniarskich.
Tego popołudnia był akurat w pracy przy ulicy Garbary. Widział jak wiatr rzuca resztkami dachu jednego z domów. - To był dosłownie moment i już wszystko fruwało. Na szczęście nikt tędy nie przechodził, ani nie przejeżdżał tędy żaden samochód. Strach pomyśleć, co by się stało - dodaje.
Jerzy John i jego żona Hanna byli akurat na weselu, gdy dotarła do nich wiadomość, że nie mają połowy dachu.
- Zadzwoniła do nas córka, wróciliśmy więc jak najszybciej do domu - opowiada pan Jerzy. - Widok był naprawdę przerażający. Zerwało nam większą część dachu od strony podwórka i część od strony ulicy. Teraz mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mocniejszy wiatr, bo folia, którą nakryliśmy dach na pewno tego nie przetrzyma - powiedział.
W sobotę w grodziskim parku miejskim odbywała się impreza dla dzieci z okazji otwarcia nowego placu zabaw. Uczestniczyło w niej około stu maluchów z rodzicami. Na szczęście w porę schronili się oni w pobliskim muzeum. O przerażającym widoku i strachu mówi również burmistrz Grodziska Wielkopolskiego, Henryk Szymański.
- Nagle zrobiło się szaro i cicho. Zebraliśmy wszystkie dzieci. Bezpiecznie było w muzeum. Gdyby coś się któremuś z nich stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Starty materialne to jedno, najważniejsze, że nikomu nic się nie stało - powiedział, dodając, że podczas nawałnicy również jego auto zostało poważnie uszkodzone. Jak zapewnia Andrzej Cichos, prezes Grodziskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego generalne sprzątanie centrum miasta rozpocznie się dziś, choć już w sobotę służby miejskie udrażniały przejścia na ulicach.
Wichura dała też we znaki w powiecie nowotomyskim. Najgroźniej było w Wąsowie na terenie kompleksu pałacowego. Konar pękniętego drzewa oparł się o słup linii energetycznej o mały włos nie spadając na pałac Sczanieckich. Na szczęście straż pożarna zdołała opanować sytuację. Piorun uderzył też w drzewo na drodze pomiędzy Jastrzębnikami a Rudnikami (gmina Opalenica). Na nowotomyskim osiedlu Batorego konar zwisał też nad budynkiem mieszkalnym.
W innych rejonach Wielkopolski żywioł nie był tak silny, ale także występowały burze, silnie wiało, padał deszcz, a lokalnie również grad. W Poznaniu od uderzenia pioruna zerwana została tramwajowa sieć trakcyjną na ulicy Przybyszewskiego. W efekcie przez parę godzin nie jeździły tramwaje na trasie między rondem Jana Nowaka-Jeziorańskiego a ulicą Dąbrowskiego.
TUTAJ ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ SZKÓD WYWOŁANYCH PRZEZ NAWAŁNICĘ W GRODZISKU WLKP.