Jeszcze przed wtorkowymi rozprawami Monika Kurska, była żona prezesa TVP opowiedziała o sytuacji dziennikowi „Fakt”. Według jej relacji po rozstaniu przed dwoma laty Kurscy zdecydowali, że były europoseł będzie regularnie płacił dobrowolne alimenty i współuczestniczył w wychowaniu 10-letniego syna. Jednak ostatnio Kurski miał zaniedbywać obowiązki ojca, dlatego sąd prowadzący równolegle dwie sprawy: o ustalenie stałych alimentów i wskazanie Gdańska jako miejsca zamieszkania syna [Jacek Kurski mieszka w Warszawie – dop. red.], miał podjąć decyzję o zabezpieczeniu dwumiesięcznych alimentów – 2,8 tys. zł.
- Pozwę „Fakt” za dzisiejszą publikację – zapowiedział w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Jacek Kurski, który przekonywał, że cieszy się z wtorkowej decyzji sądu. - Jestem bardzo zadowolony. Zostały uwzględnione wszystkie nasze wnioski – dodał, choć nie chciał sprecyzować o jakie wnioski chodzi, bowiem jak tłumaczył „sprawa ma charakter prywatny”. - Poleciłem już prawnikom sporządzenie pozwu o ochronę dóbr osobistych przeciwko Fakt24.pl za kolejne kłamstwa na mój temat – mówił, a doniesienia tabloidu na temat tego, że rzekomo przestał się interesować synem nazwał „kompletnymi bzdurami”.
- Obydwie sprawy zostały odłożone z przyczyn proceduralnych, nie z mojej winy, wnioski miała druga strona – powiedziała z kolei Monika Kurska. - Rzeczywiście sąd przychylił się do wniosków ojca dziecka i będzie rozpatrywał obie sprawy 30 sierpnia – zapowiedziała. Dodała, że nie widziała dotąd publikacji „Faktu” i to tabloid będzie musiał tłumaczyć się z publikacji. - Potrzebne są wyroki sądu, żeby więcej powiedzieć. Jest konflikt w sprawie dziecka – ucięła.
Zobacz też: Jacek Kurski otwiera redakcję TVP w Słupsku
źródło: gp24.pl