Obchodzimy właśnie rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Za kilkanaście dni będziemy wspominać sfuszerowany element tamtej kampanii: oblężenie Malborka. Dlaczego Władysław Jagiełło nie zdobył tej warowni w 1410 roku i nie zniszczył Krzyżaków?
Po prostu tego nie chciał. Jako politolog widzę to tak: Jagiełło myślał w perspektywie szerokiej. On - świeżo nawrócony poganin, który wszedł bardzo niedawno do Europy i który w tej Europie był przyjmowany z wielką nieufnością - ośmielił się wydać wojnę i pokonać koalicję wojsk całego rycerstwa europejskiego! Pamiętajmy, że zakon zwrócił się do rycerzy z całej Europy o obronę przyczółka chrześcijaństwa na wschodzie przed poganami. Co by więc było, gdyby Jagiełło posunął się jeszcze dalej? Zdobycie Malborka i rozbicie państwa zakonnego wywołałoby wielki lament i krucjatę europejską przeciwko powtórnie pogańskiemu Jagielle. Dlatego król, widząc i tak niezwykle osłabiony zakon, powstrzymał się przed tym krokiem.
A mogliśmy mieć z nimi spokój na wieki.
I tak mieliśmy. W bitwie grunwaldzkiej zakon został praktycznie rozbity. Jagiełło zrobił swoje, a Polska stała się dominującym krajem w tym rejonie Europy. I pod rządami Jagiellonów z czasem stała się jednym z najpotężniejszych państw Europy. Ale był jeszcze drugi aspekt tej wstrzemięźliwości Jagiełły.
Jaki?
Jagiełło był Litwinem, a nie Polakiem.
Cóż z tego? Litwini też nienawidzili Krzyżaków.
Tak. Ale w szczegółach widzieli to inaczej. Dla Jagiełły wojna była wygrana już, gdy Litwini odzyskali Żmudź. Odzyskanie Pomorza z rąk Krzyżaków być może nie było dla niego wcale tak ważne jak dla nas z dzisiejszej perspektywy.
Dlaczego w ogóle biliśmy się z Krzyżakami?
Geneza leży na Litwie. Zaczęło się od walki o władzę pomiędzy Vytautasem czyli Witoldem, a jego kuzynem Jogiałą, czyli Jagiełłą. W tym konflikcie nie cofano się przed niczym. Witold m.in. poprosił państwo krzyżackie o udzielenie mu pomocy wojskowej, finansowej i politycznej, a w zamian zobowiązał się do oddania im części terytorium: ziemi żmudzkiej. Z drugiej strony był Jagiełło, który zobowiązał się do...
Podporządkowania Litwy czy zjednoczenia z Litwą?
I tu mamy pierwszy problem. Do dzisiaj historycy się spierają, czy zawarta w 1385 roku unia w Krewie oznaczała wcielenie czy też próbę stworzenia dwóch bliskich sobie organizmów. Sam Jagiełło, jak myślę, zdawał sobie sprawę z tych niejasności.
Koniec końców: Witold dostał pomoc od dotychczasowych wrogów, ale mimo to z Jagiełłą nie wygrał.
Jednak wbrew zwyczajom panującym w tej części Europy Witold nie został stracony ani nawet uwięziony. Jagiełło go przygarnął i powierzył mu sprawowanie władzy w swoim imieniu.
Dlaczego darował mu życie?
Zabicie Witolda i całkowite podporządkowane Litwy po śmierci Jagiełły dawałoby jego następcy możliwość łatwiejszego wcielenia tego kraju do Polski. Tymczasem, kiedy ustanawiał dość niezależnego władcę na Litwie, Jagiełło pozostawiał następcom furtkę na zerwanie unii i dalsze samodzielne funkcjonowanie jego ojczystego państwa. To znów potwierdza, że był zręcznym politykiem, doskonale dającym sobie radę wśród zawiłości władzy.
A co ze Żmudzią? Krzyżacy wykonali swoją robotę zgodnie z umową.
Żmudź to ziemia strategiczna. Dzieląca państwo Rycerzy Zakonu Najświętszej Marii Panny od państwa tworzonego przez zakon Kawalerów Mieczowych, a więc Prusy od Inflant. Te dwa zakony pozostawały w ścisłej unii, a wiadomo, że państwo fizycznie rozdzielone nawet i dzisiaj trudno utrzymać. Dwie równorzędne części będą dążyły albo do definitywnej separacji albo do zjednoczenia za wszelką cenę. Tak więc Krzyżacy dali Witoldowi pomoc, ale zażądali Żmudzi, i ją dostali.
Ale Witold, skoro już powrócił pod skrzydła Jagiełły, chciał mieć Żmudź z powrotem?
Było to zagranie typu: skoro jestem po drugiej stronie, to żądam zwrotu naszej ojczystej Żmudzi. I Litwa wspomagała powstanie miejscowej ludności, które tam wybuchło. Natomiast dla Polski sprawa Żmudzi miała małe znaczenie. O tyle może, że osłabiała zakon, co zawsze było dla nas korzystne.
Wielka wojna jest uważana za przełom w sztuce wojennej. Nasz król zaprezentował nową jakość, która zaskoczyła nieprzyjaciela.
Tak, z tym że należy pamiętać, że doktryna Jagiełły to doktryna tatarska. To zasady działania na stepach ordy tatarskiej, które on wprowadził pod Grunwaldem i w późniejszych bitwach. Na pewno jego działania miały niewiele wspólnego z zasadami walki rycerstwa europejskiego.
Jakie to były zasady?
Choćby zasada walki w celu pokonania przeciwnika, a nie jego zabicia. To miało znaczenie praktyczne: za żywego można było dostać spory okup. Mnóstwo wart był również koń. Armia Jagiełły - tak powinniśmy mówić, bo siły polskie stanowiły znaczącą mniejszość - generalnie nie znała sztuki walki "w płot". I dobrze, bo w taki sposób zostałaby natychmiast rozniesiona przez ciężkozbrojnych zakonu.
Jak w takim razie przebiegała ta najważniejsza bitwa?
Stosowano zasady znane od pokoleń na wschodzie. To, co Jan Długosz opisuje jako pierwsze uderzenie litewskiej i tatarskiej jazdy na Krzyżaków, a później ucieczkę z pola walki, można interpretować jako planowy odwrót. Typowe maskujące działanie, służące wyciągnięciu części rycerstwa z pola bitwy. Wtedy dopiero ruszyły do boju wojska polskie i zaczęła się wielka bitwa w stylu średniowiecznym, która zaczęła przybierać dla nas bardzo niekorzystny obrót. I gdyby nie użycie - w sposób dość niekonwencjonalny - piechoty, kto wie, co by się działo.
Co to znaczy: niekonwencjonalne użycie piechoty?
Piechota w starciu z jazdą nie ma oczywiście żadnych szans. Natomiast kiedy jazda walczy ze sobą, a piechurzy są na tyle odważni i zdeterminowani, że weszliby pomiędzy konie, to jest już inaczej. Są w stanie zabić konia i zrzucić jeźdźca. Czyli, jak już mówiliśmy, zrobić coś kompletnie niebywałego z punktu widzenia europejskich zasad walki. Pod Grunwaldem niezwykle mało troszczono się o te zasady, jak i przyszłe zyski z bitwy, zabijając konie i nie biorąc jeńców.
Z czego to mogło wynikać? Z zaciekłości?
Żmudzini w niewoli krzyżackiej cierpieli niemało, więc ich żądzę odwetu można zrozumieć. Można zrozumieć Litwinów i do pewnego stopnia Polaków. Ale trudno pojąć dlaczego Tatarzy postępowali tak samo.
A dlaczego?
Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję, jest zamysł Jagiełły, by kompletnie rozbić armię nieprzyjaciela. Nie zamierzał potem kontynuować zdobyczy terytorialnych, bo to by w Europie nie przeszło. Ale co zrobił na miejscu, to jego.
Jednak ścigał niedobitki.
Oblegał bez skutku Malbork. Wielu historyków się zastanawia, dlaczego robił to jednak tak niemrawo. Czy był nieudolnym wodzem? A może jednak niezbyt mu po prostu zależało? Wracamy tutaj do początku naszej rozmowy. Pamiętajmy, że wkrótce Krzyżacy pozwali nas do sądu o wywołanie wojny i odstępstwo od wiary chrześcijańskiej. Tak jak dziś się pozywa państwa do Strasburga. Sprawą zajmował się w 1415 roku sobór w Konstancji i w końcu przyznał rację nam. Ale czy tak by było, gdyby Jagiełło posunął się dalej?