Argumenty zaprezentowała prokurator Aldona Lema, naczelnik zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej w Szczecinie. To właśnie ta prokuratura chce postawić Gawłowskiemu zarzuty korupcji, plagiatu i ujawnienia tajemnicy państwowej. Poniżej przedstawiamy najciekawsze fragmenty jej wystąpienia w Sejmie.
Początek
Prok. Lema zaczęła od wytłumaczenia posłom, dlaczego do tej pory Gawłowski nie usłyszał zarzutów, choć dobrowolnie zrzekł się immunitetu i z własnej woli przyszedł do prokuratury. Wg. prok. Lemy konieczna jest jeszcze decyzja w sprawie zgody na zatrzymanie i aresztowanie.
- Tylko i wyłącznie zgoda Sejmu może spowodować przejście śledztwa w fazę umożliwiającą wykonanie czynności z panem posłem, jak również podjęcie czynności dowodowych, mających na celu zgromadzenie materiału związanego z zarzutami i kontynuowaniem postępowania - tłumaczyła.
Potem opowiedziała o początkach afery melioracyjnej, czyli ustawiania przetargów w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Śledztwo trwa od 2013 r. Zarzuty usłyszało już ponad 60 osób. Pierwsze zatrzymania miały miejsce w 2014 r. Wątek Gawłowskiego pojawił się dopiero cztery lata później. Dlaczego?
- Nie jest prawdą, że na początku postępowanie zostało nakierowane na posła Stanisława Gawłowskiego. W żadnym wypadku. Efektem czynności mających na celu ustalenie sposobu, w jaki doszło do przekazania środków publicznych na finansowanie inwestycji, z których większość została nieprawidłowo wydatkowana, jak również przejęta przez osoby, które ostatecznie przystąpiły do przetargu, miało związek z funkcjonowaniem bardzo istotnych elementów, jeżeli chodzi o ustawę o finansach publicznych. Mamy tutaj do czynienia z osobami odpowiedzialnymi za przekazywanie środków z budżetu samorządu województwa zachodniopomorskiego, budżetu państwa (chodzi o kilka ministerstw), a przede wszystkim ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Szczecinie (...) - tłumaczyła prokurator.
Wchodzi Gawłowski
I tu dochodzimy do roli posła Gawłowskiego, który w latach 2009-2013 był przewodniczącym rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
- Nie będę teraz tego przedstawiała, ale nie ma wątpliwości, że pełniąc tę funkcję pan Gawłowski miał bardzo duży wpływ na sposób w jaki fundusz ochrony środowiska wydatkował pieniądze w województwie zachodniopomorskim. Stanisław Gawłowski miał również wpływ, w jakim składzie będzie pracował zarząd Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Szczecinie. To jest również instytucja, która przekazała środki w ramach udziału krajowego na inwestycje przeprowadzone w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych. Stanisław Gawłowski miał wpływ, w jaki sposób będą wydatkowane środki przez Ministerstwo Środowiska, działając jako instytucja pośrednicząca, wdrażająca, ponieważ był urzędnikiem zatwierdzającym w ramach pięciu osi programu, z którego środki zostały przekazane - wyjaśniała.
W tym momencie poinformowała posłów z komisji, że nie będzie ujawniać szczegółów ze śledztwa, ale podała kilka okoliczności związanych z zarzutami korupcyjnymi.
- Czyny korupcyjne, jak również zachowania i zaniechania, które zostały tam zaprezentowane, mają przede wszystkim związek z wykonywaniem funkcji sekretarza stanu, czyli funkcji urzędniczej, związanej z funkcjonowaniem i wdrażaniem środków publicznych - mówiła prokurator.
Potem przeszła do sprawy przeszukania domu i mieszkania posła. 20 grudnia ub.r. prokuratorzy wydali postanowienia o przeszukaniu konkretnych miejsc , aby zabezpieczyć je. Tuż przed Bożym Barodzeniem do domu posła zapukało CBA
- W domu pana posła zostały znalezione dokumenty pochodzące z akt postępowania, sporządzone na przełomie lat - 2014 r., 2015 r. i 2016 r. Pan poseł nie był adresatem żadnych dokumentów. Nieznane są okoliczności, w jaki sposób pan poseł wszedł w posiadanie dokumentów - mówiła prokurator.
To m.in. zarządzenia prokuratora odmawiającego
wydania i zapoznania się komisji rewizyjnej sejmiku województwa z dokumentami dotyczącymi trzech inwestycji, czy dokument adresowany do Tomasza P., ówczesnego szefa melioracji, głównego podejrzanego w aferze melioracyjnej. Znaleziono też wykaz inwestycji Krzysztofa B., kolejnego podejrzanego w aferze melioracyjnej. To właśnie Krzysztof B. twierdzi, że dał Gawłowskiemu 170 tys. zł na skorumpowanie Tomasza P. i nakłaniał na korumpowanie innych urzędników.
Prokuraturę zdziwił jednak najbardziej czwarty znaleziony u posła dokument.
- Znaleźliśmy kopię postanowienia o przeszukaniu mieszkania podejrzanego Krzysztofa B. Jest to kopia dokumentu pochodząca z akt sprawy. Nie jest to kopia udostępnionego dokumentu lub takiego, w którego posiadanie pan poseł Gawłowski mógł wejść, porozumiewając się z panem Krzysztofem B. Nie. Najistotniejsze jest, że jest to kopia dokumentu z akt sprawy, zanim została ona sporządzona, włączona do akt i ponumerowana - ujawniała prokurator.
Według niej to wystarczające dowody, że Gawłowski nadal może mataczyć
- W mojej ocenie, Wysoka Komisjo, te argumenty w sposób wystarczający pozwalają wykazać, że prokurator ma prawo mieć podejrzenie, iż pan poseł był zainteresowany, co dzieje się w śledztwie. Nadal jest zainteresowany i w sposób nieuprawniony, niezgodny z prawem wszedł w posiadanie dokumentów, a prokurator wyciągnął wnioski, że są one związane z zarzutami, które zamierza mu postawić. Jest to przesłanka do zastosowania tymczasowego aresztowania - oświadczyła.
Podała też drugi argument za wnioskiem o aresztowanie. Chodzi o zagrożenie wysoką karą.
- Prokurator zamierza przedstawić panu posłowi trzy zarzuty korupcyjne. Dwa z nich są zagrożone karą pozbawienia wolności od roku do lat 10, a trzeci do 8 lat. Mamy do czynienia z wiceministrem, korzyścią majątkową, której wartość przekracza setki tysięcy oraz mamy do czynienia z wydatkowaniem środków. Przypominam, że w sprawie przesłuchano 62 osoby w charakterze podejrzanych - dodała.
A potem powiedziała coś bardziej ciekawego. Zasugerowała, że sporo osób opowiadało w prokuraturze o sprawkach Gawłowskiego, a nie tylko dwie, o których do tej pory informowały media.
- Nie będę również wskazywała, ile osób w swoich wyjaśnieniach, na etapie gromadzonego materiału, dotyczącego tych osób zeznawało na temat pana posła i jego udziału w mechanizmie, który umożliwił wyprowadzenie środków publicznych poprzez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji - powiedziała.
I zapewniła posłów, że jeśli sprawa trafi do sądu, to prokurator będzie się domagał wysokiej kary dla posła.
- Doświadczenie zawodowe wskazuje, że w tego typu sprawach wniosek, jaki zgłosi prokurator, będzie oscylował co najmniej w granicach połowy ustawowego zagrożenia - ujawniła.
To oznacza, że za przestępstwa zagrożone karą do 10 lat więzienia prokurator będzie żądał co najmniej pięciu lat.
Zarzuty
Według prokuratury Stanisław Gawłowski przyjął dwa luksusowe zegarki i ok. 170 tys. zł , nakłaniał Krzysztofa B. do korumpowania urzędników, zrobił plagiat swojej pracy doktorskiej oraz ujawnił tajemnicę urzędową. Gawłowski zaprzecza.