Jak pani prokurator Lema przekonywała posłów, że Gawłowski może mataczyć

Mariusz Parkitny
Stanisław Gawłowski z adw. Romanem Giertychem w drodze na przesłuchanie do prokuratury. Wrócili jednak z kwitkiem
Stanisław Gawłowski z adw. Romanem Giertychem w drodze na przesłuchanie do prokuratury. Wrócili jednak z kwitkiem Andrzej Szkocki /Polska Press
20 marca Sejm zdecyduje o losach posła Stanisława Gawłowskiego, szefa zachodniopomorskiej PO i sekretarza generalnego partii. Komisja regulaminowa podpowiada posłom, że powinni zgodzić się na zatrzymanie i aresztowanie posła, czego domaga się prokuratura. Wiemy już jakich argumentów użyli śledczy, aby uzyskać korzystną opinię komisji.

Argumenty zaprezentowała prokurator Aldona Lema, naczelnik zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej w Szczecinie. To właśnie ta prokuratura chce postawić Gawłowskiemu zarzuty korupcji, plagiatu i ujawnienia tajemnicy państwowej. Poniżej przedstawiamy najciekawsze fragmenty jej wystąpienia w Sejmie.

Początek

Prok. Lema zaczęła od wytłumaczenia posłom, dlaczego do tej pory Gawłowski nie usłyszał zarzutów, choć dobrowolnie zrzekł się immunitetu i z własnej woli przyszedł do prokuratury. Wg. prok. Lemy konieczna jest jeszcze decyzja w sprawie zgody na zatrzymanie i aresztowanie.

- Tylko i wyłącznie zgoda Sejmu może spowodować przejście śledztwa w fazę umożliwiającą wykonanie czynności z panem posłem, jak również podjęcie czynności dowodowych, mających na celu zgromadzenie materiału związanego z zarzutami i kontynuowaniem postępowania - tłumaczyła.

Potem opowiedziała o początkach afery melioracyjnej, czyli ustawiania przetargów w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Śledztwo trwa od 2013 r. Zarzuty usłyszało już ponad 60 osób. Pierwsze zatrzymania miały miejsce w 2014 r. Wątek Gawłowskiego pojawił się dopiero cztery lata później. Dlaczego?

- Nie jest prawdą, że na początku postępowanie zostało nakierowane na posła Stanisława Gawłowskiego. W żadnym wypadku. Efektem czynności mających na celu ustalenie sposobu, w jaki doszło do przekazania środków publicznych na finansowanie inwestycji, z których większość została nieprawidłowo wydatkowana, jak również przejęta przez osoby, które ostatecznie przystąpiły do przetargu, miało związek z funkcjonowaniem bardzo istotnych elementów, jeżeli chodzi o ustawę o finansach publicznych. Mamy tutaj do czynienia z osobami odpowiedzialnymi za przekazywanie środków z budżetu samorządu województwa zachodniopomorskiego, budżetu państwa (chodzi o kilka ministerstw), a przede wszystkim ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Szczecinie (...) - tłumaczyła prokurator.

Wchodzi Gawłowski

I tu dochodzimy do roli posła Gawłowskiego, który w latach 2009-2013 był przewodniczącym rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.

- Nie będę teraz tego przedstawiała, ale nie ma wątpliwości, że pełniąc tę funkcję pan Gawłowski miał bardzo duży wpływ na sposób w jaki fundusz ochrony środowiska wydatkował pieniądze w województwie zachodniopomorskim. Stanisław Gawłowski miał również wpływ, w jakim składzie będzie pracował zarząd Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Szczecinie. To jest również instytucja, która przekazała środki w ramach udziału krajowego na inwestycje przeprowadzone w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych. Stanisław Gawłowski miał wpływ, w jaki sposób będą wydatkowane środki przez Ministerstwo Środowiska, działając jako instytucja pośrednicząca, wdrażająca, ponieważ był urzędnikiem zatwierdzającym w ramach pięciu osi programu, z którego środki zostały przekazane - wyjaśniała.

W tym momencie poinformowała posłów z komisji, że nie będzie ujawniać szczegółów ze śledztwa, ale podała kilka okoliczności związanych z zarzutami korupcyjnymi.

- Czyny korupcyjne, jak również zachowania i zaniechania, które zostały tam zaprezentowane, mają przede wszystkim związek z wykonywaniem funkcji sekretarza stanu, czyli funkcji urzędniczej, związanej z funkcjonowaniem i wdrażaniem środków publicznych - mówiła prokurator.

Potem przeszła do sprawy przeszukania domu i mieszkania posła. 20 grudnia ub.r. prokuratorzy wydali postanowienia o przeszukaniu konkretnych miejsc , aby zabezpieczyć je. Tuż przed Bożym Barodzeniem do domu posła zapukało CBA

- W domu pana posła zostały znalezione dokumenty pochodzące z akt postępowania, sporządzone na przełomie lat - 2014 r., 2015 r. i 2016 r. Pan poseł nie był adresatem żadnych dokumentów. Nieznane są okoliczności, w jaki sposób pan poseł wszedł w posiadanie dokumentów - mówiła prokurator.

To m.in. zarządzenia prokuratora odmawiającego

wydania i zapoznania się komisji rewizyjnej sejmiku województwa z dokumentami dotyczącymi trzech inwestycji, czy dokument adresowany do Tomasza P., ówczesnego szefa melioracji, głównego podejrzanego w aferze melioracyjnej. Znaleziono też wykaz inwestycji Krzysztofa B., kolejnego podejrzanego w aferze melioracyjnej. To właśnie Krzysztof B. twierdzi, że dał Gawłowskiemu 170 tys. zł na skorumpowanie Tomasza P. i nakłaniał na korumpowanie innych urzędników.

Prokuraturę zdziwił jednak najbardziej czwarty znaleziony u posła dokument.

- Znaleźliśmy kopię postanowienia o przeszukaniu mieszkania podejrzanego Krzysztofa B. Jest to kopia dokumentu pochodząca z akt sprawy. Nie jest to kopia udostępnionego dokumentu lub takiego, w którego posiadanie pan poseł Gawłowski mógł wejść, porozumiewając się z panem Krzysztofem B. Nie. Najistotniejsze jest, że jest to kopia dokumentu z akt sprawy, zanim została ona sporządzona, włączona do akt i ponumerowana - ujawniała prokurator.

Według niej to wystarczające dowody, że Gawłowski nadal może mataczyć

- W mojej ocenie, Wysoka Komisjo, te argumenty w sposób wystarczający pozwalają wykazać, że prokurator ma prawo mieć podejrzenie, iż pan poseł był zainteresowany, co dzieje się w śledztwie. Nadal jest zainteresowany i w sposób nieuprawniony, niezgodny z prawem wszedł w posiadanie dokumentów, a prokurator wyciągnął wnioski, że są one związane z zarzutami, które zamierza mu postawić. Jest to przesłanka do zastosowania tymczasowego aresztowania - oświadczyła.

Podała też drugi argument za wnioskiem o aresztowanie. Chodzi o zagrożenie wysoką karą.

- Prokurator zamierza przedstawić panu posłowi trzy zarzuty korupcyjne. Dwa z nich są zagrożone karą pozbawienia wolności od roku do lat 10, a trzeci do 8 lat. Mamy do czynienia z wiceministrem, korzyścią majątkową, której wartość przekracza setki tysięcy oraz mamy do czynienia z wydatkowaniem środków. Przypominam, że w sprawie przesłuchano 62 osoby w charakterze podejrzanych - dodała.

A potem powiedziała coś bardziej ciekawego. Zasugerowała, że sporo osób opowiadało w prokuraturze o sprawkach Gawłowskiego, a nie tylko dwie, o których do tej pory informowały media.

- Nie będę również wskazywała, ile osób w swoich wyjaśnieniach, na etapie gromadzonego materiału, dotyczącego tych osób zeznawało na temat pana posła i jego udziału w mechanizmie, który umożliwił wyprowadzenie środków publicznych poprzez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji - powiedziała.

I zapewniła posłów, że jeśli sprawa trafi do sądu, to prokurator będzie się domagał wysokiej kary dla posła.

- Doświadczenie zawodowe wskazuje, że w tego typu sprawach wniosek, jaki zgłosi prokurator, będzie oscylował co najmniej w granicach połowy ustawowego zagrożenia - ujawniła.

To oznacza, że za przestępstwa zagrożone karą do 10 lat więzienia prokurator będzie żądał co najmniej pięciu lat.

Zarzuty

Według prokuratury Stanisław Gawłowski przyjął dwa luksusowe zegarki i ok. 170 tys. zł , nakłaniał Krzysztofa B. do korumpowania urzędników, zrobił plagiat swojej pracy doktorskiej oraz ujawnił tajemnicę urzędową. Gawłowski zaprzecza.

Wybrane dla Ciebie

Największy atak Rosji na Charków od początku wojny. Są ofiary

Największy atak Rosji na Charków od początku wojny. Są ofiary

Wystartowały KultURalia! Tak w piątek bawili się studenci w Rzeszowie

Wystartowały KultURalia! Tak w piątek bawili się studenci w Rzeszowie

Wróć na i.pl Portal i.pl