Takim poparciem, sięgającym 60 proc. głosów, mogło się pochwalić niewielu kandydatów na prezydentów miast wojewódzkich w Polsce. A takich, którzy mają tak duże poparcie po 14 latach rządzenia, można policzyć na palcach jednej ręki. Tylko co z tego wynika i co z takim wotum zaufania zrobiła przez pół roku Hanna Zdanowska?
Pewnie, gdyby dzisiaj wybory na prezydenta Łodzi odbyły się ponownie, Hanna Zdanowska znów wygrałaby je w cuglach. Czyli, że łodzianom wcale nie przeszkadzałoby, że po 7 kwietnia - a właściwie po 6 maja, kiedy to została zaprzysiężona - prezydent miasta znacznie ograniczyła swoją aktywność. Owszem, bywa na różnego rodzaju oficjalnych uroczystościach, jak np. rozpoczęcie roku akademickiego, ale gdy pojawiają się trudniejsze kwestie, zastępują ją jej wiceprezydenci.
Bilans zysków i strat
A co się w Łodzi wydarzyło przez ostatnie pół roku? Były wybory do Parlamentu Europejskiego, w których z Łodzi mandat zdobył Dariusz Joński, poseł Inicjatywy Polskiej startujący z listy Koalicji Obywatelskiej - ten sam, który jako kandydat SLD przegrał ze Zdanowską wybory na prezydenta Łodzi w 2010 r. (były to jedyne wybory, w których nie zwyciężyła już w I turze).
Po stronie sukcesów pierwszego półrocza czwartej kadencji Hanny Zdanowskiej były niewątpliwie obchody 601-lecia założenia miasta, czyli Łódź Summer Festival, który - według łódzkiego magistratu - przyciągnął w ostatni weekend lipca do Łodzi ponad pół miliona widzów, a był to wynik o ponad 20 proc. lepszy niż rok wcześniej. Oczywiście, jak to w przypadku tak dużej imprezy, nie obyło się bez kontrowersji - właściciele firm ulokowanych w pobliżu sceny głównej narzekali na trudności w prowadzeniu działalności w czasie trwania festiwalu.
Sukcesem jest także pojawienie się w tzw. zarządzie miasta Tomasza Piotrowskiego, który od lipca jest wiceprezydentem. Trudno go jednak nazwać nową twarzą w otoczeniu prezydent Zdanowskiej. W jej kręgu pojawił się już w wieku 24 lat, kiedy zostawała po raz pierwszy prezydentem. Potem został szefem jej gabinetu i prezesem miejskiej spółki. I przez cały czas miał przemożny wpływ na decyzje zapadające w mieście. Nie ukrywał, po nominacji na wiceprezydenta, że to dla niego strata finansowa. Po co więc mu ta funkcja? Ponoć po to, by mieć lepszą kontrolę nad klubem Koalicji Obywatelskiej w Radzie Miejskiej Łodzi. Bo choć w 37-osobowej radzie KO ma większość (20 głosów), a z koalicyjnym klubem Lewicy (5 radnych) może przegłosować dowolną uchwałę, doszło nawet do tego, że troje radnych startujących z listy KO nie weszło do klubu i założyło własny.
Potknięciem za to jest sprawa Wodnego Rynku. Okazało się, że teren funkcjonującego tam od lat targowiska ma przejąć jeden z deweloperów. I choć ostatecznie sprzeciw kupców i mieszkańców udało się magistratowi przytłumić, obiecując utrzymanie funkcji handlowej terenu przez 8 lat pod warunkiem zainwestowania w nowe obiekty handlowe, to jest to jedynie odsunięcie w czasie kłopotów.
Pasmo nieszczęść…
Jednak, to jak funkcjonuje łódzki magistrat, pokazuje jego reakcja na dwa zdarzenia losowe, do których doszło w ostatnich trzech miesiącach. Reakcja - a w zasadzie jej brak.
Most na ul. Siewnej runął w lipcu, kiedy woda podmyła przyczółki obiektu, a ten się obsunął. Most zamknięto odcinając od przeprawy mieszkańców Złotna, Nowego Złotna czy Teofilowa, którzy muszą do centrum miasta docierać objazdami.
Najpierw magistrat obiecywał szybką naprawę mostu, teraz wiadomo, że będzie on zamknięty co najmniej do późnej wiosny przyszłego roku. Jednak - co najgorsze dla Urzędu Miasta Łodzi - wyszło na jaw, że Rada Osiedla Złotno w trzech pismach, od 2021 r. domagała się remontu mostu, bo „grozi zawaleniem”. A nażadne z tych pism UMŁ radnym osiedlowym nie odpowiedział.
Także z protokołu sygnowanego przez Zarząd Dróg i Transportu, a przekazanego do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, już po zawaleniu mostu, wynika, że urzędnicy wiedzieli, iż obiektowi grozi katastrofa. UMŁ nie komentuje sprawy ze względu na postępowanie w sprawie katastrofy, prowadzone przez policję pod nadzorem prokuratury…
Również reakcja magistratu na zawalenie się oficyny kamienicy, na skutek drążenia tunelu mającego połączyć dworce Kaliski i Fabryczny, pozostawia wiele do życzenia.
Na miejscu katastrofy, do której doszło 6 i 7 września, nie pojawił się nikt z przedstawicieli najwyższych władz łódzkiego magistratu.
Do pewnego stopnia można ich zrozumieć - tunel to inwestycja PKP PLK, a zawalona kamienica jest własnością prywatną - jednak stoi to w sprzeczności z deklaracją Hanny Zdanowskiej, jeszcze z pierwszej kadencji, że chce, by miasto miało wreszcie dobrego gospodarza.
Do dziś około 60 osób ewakuowanych z kamienicy, na czas przejścia maszyny drążącej tunel, mieszka w hotelach.
Nie jest to budujący przykład, biorąc pod uwagę, że maszyna - Katarzyna, wkrótce ma ruszyć dalej, drążąc tunel już pod ścisłą zabudową Śródmieścia Łodzi…
Taka, a nie inna reakcja magistratu na kłopoty, wynika z jeszcze jednej przyczyny - organizacyjnej. W rozsypce od wakacji jest bowiem magistrackie biuro prasowe. Dotychczasowy rzecznik prezydent - Marcin Masłowski - został radnym, dyrektor Biura Nowych Mediów Łukasz Goss objął funkcję prezesa Miejskiego Ogrodu Zoologicznego. A wielu kluczowych pracowników biura zostało ściągniętych do Urzędu Marszałkowskiego przez nową marszałek Joannę Skrzydlewską.
Nie obiecuje, a spełnia
Warto też przyjrzeć się temu, co obiecywała Hanna Zdanowska podczas ostatniej kampanii wyborczej. A co obiecywała? Otóż nic - nie brała udziału w debatach, za to występowała w licznych konferencjach organizowanych przez biuro prasowe magistratu. Były to przede wszystkim podsumowania kończących się inwestycji i zapowiedzi kolejnych. Mogło to przypominać sposób prowadzenia kampanii przez… Jerzego Kropiwnickiego w 2006 roku, kiedy to na jego ulotkach było hasło „Nie obiecuje, a spełnia”.
To, jak ma wyglądać jej czwarta kadencja, Hanna Zdanowska zapowiedziała podczas swojego wystąpienia podczas zaprzysiężenia, w dniu 6 maja. Zapowiedziała, że wśród priorytetów na jej ostatnią kadencję są: naprawa infrastruktury drogowej, budowa i stworzenie kilku tysięcy mieszkań na tani wynajem oraz inwestycje w ekologię - renaturyzację rzek, farmy fotowoltaiczne, odnawialne źródła energii, tworzenie zielonych terenów, wymianę taboru na zeroemisyjny.
To, czy te obietnice zostaną spełnione, będziemy mogli się przekonać w trakcie kadencji. Faktem jest, że liczba remontów dróg w mieście się nie zmniejsza, przez co Łódź nadal przoduje w rankingach najbardziej zakorkowanych miast w Europie. Czy to się zmieni za 4,5 roku, kiedy to - zgodnie z obietnicą prezydent - powinny być zakończone wszystkie ważniejsze remonty, a drogi w mieście będą już bez dziur? Oby. Jednak biorąc pod uwagę to, w jaki sposób były organizowane remonty ulic i jak były łatane dziury w drogach w mieście przez ostatnie 14 lat, trudno być dobrej myśli.
Cieszmy się z tego co mamy
A może lepiej odrzucić czarnowidztwo i spojrzeć z optymizmem w przyszłość? Tak jak prezydent Hanna Zdanowska w prezentowanym dziś wywiadzie. Ona nie obiecuje już, jak przed laty prezydent Jerzy Kropiwnicki, że Łódź będzie ważną metropolią w sercu Europy. Nie obiecuje także - tak jak na początku swej pierwszej i drugiej kadencji, że „Łódź kreuje!” i będzie „Mediolanem północy” - miastem nowoczesnym, twórczym, dla ludzi z pasją. To także nie jest już dumne hasło „Łódź buduje!”. To, co teraz zapowiada Hanna Zdanowska, jest bliższe „Planowi dla osiedli”, który promowała w kampanii 2018 roku. Teraz Łódź ma być miastem wygodnym do życia, z równymi drogami i ciepłą wodą w kranie...
