Jak wyglądały relacje polsko-ukraińskie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości? "Piłsudski i Petlura robili, co mogli, aby współpracować"

Mateusz Zbroja
Mateusz Zbroja
O tym, jak kiedyś wyglądały relacje polsko-ukraińskie opowiada w rozmowie z portalem i.pl prof. Mirosław Szumiło, polski historyk i nauczyciel akademicki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. Na zdjęciu Prezydent Andrzej Duda w objęciach Wołodymyra Zełenskiego podczas swojej wizyty na Ukrainie.
O tym, jak kiedyś wyglądały relacje polsko-ukraińskie opowiada w rozmowie z portalem i.pl prof. Mirosław Szumiło, polski historyk i nauczyciel akademicki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. Na zdjęciu Prezydent Andrzej Duda w objęciach Wołodymyra Zełenskiego podczas swojej wizyty na Ukrainie. Fot. Twitter/Kancelaria Prezydenta
- Gdy mówimy o polsko-ukraińskim sojuszu w 1920 r. trzeba powiedzieć, że istniało po obu stronach dużo zaszłości. Piłsudski i Petlura robili, co mogli, aby doprowadzić do współpracy i porozumienia wobec wspólnego wroga, ale nie wszyscy po obu stronach to rozumieli. Brakowało świadomości, że współpraca wobec zagrożenia ze wschodu jest najlepszym rozwiązaniem - powiedział w rozmowie z portalem i.pl prof. Mirosław Szumiło, polski historyk i nauczyciel akademicki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. Zwrócił uwagę na to, jak wyglądały relacje polsko-ukraińskie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, oraz jak wyglądają one obecnie.

Mateusz Zbroja: Jak wyglądały relacje polsko-ukraińskie po tym, jak Polska odzyskała niepodległość?

Prof. Mirosław Szumiło:Był to dosyć skomplikowany czas. Problem polega na tym, że funkcjonowały dwa państwa ukraińskie, z którymi, jako odrodzona Polska, mieliśmy do czynienia. Główne państwo, czyli Ukraińska Republika Ludowa, która powstała na terenach Rosji, proklamowana w Kijowie jeszcze w 1917 roku po rewolucji. Pojawiła się wtedy dla nich możliwość tworzenia własnego państwa. Wobec zagrożenia ze strony bolszewików i „Białych” Rosjan, w lutym 1918 r. Ukraina oddała się faktycznie pod protektorat Niemiec i Austro-Węgier. W momencie, kiedy kończyła się I wojna światowa i Polska się odradzała, to Ukraińska Republika Ludowa również odzyskiwała niezależność. Ale od razu zaczeła toczyć wojnę na trzech frontach: z bolszewikami, „Białymi” Rosjanami i z Polską. Trzeba o tym powiedzieć, aby zrozumieć tło historyczne naszych relacji z Ukrainą. Z Polską walki toczyły się głównie na terenie Wołynia, ale jednocześnie trwały walki o Lwów i Galicję Wschodnią, które wybuchły zanim struktury Państwa Polskiego się jeszcze utworzyły, bo ta wojna spontanicznie rozpoczęła się już 1 listopada. Cesarstwo austro-węgierskie rozpadło się już wcześniej. Tak naprawdę na koniec października cała Galicja była już wolna. Tylko w zachodniej części m.in. na terenach Krakowa władzę przejmowali Polacy, a na wschód od Sanu i we Lwowie Ukraińcy, którzy robili to w nocy z 31 października na 1 listopada. Rozbrajali Austriaków z zaskoczenia i Polacy obudzili się w mieście, w którym wisiały już niebiesko-żółte flagi. Tak Proklamowana została Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa, czyli drugie państwo ukraińskie.

Od początku mieliśmy więc do czynienia z dwoma państwami i z oboma w stanie wojny, której Polska nie wypowiadała. W przypadku walk o Lwów, to jest to dosyć znana historia, udało się zorganizować odsiecz i opanować miasto po trzech tygodniach. Walki o całą Galicję Wschodnią trwały jednak aż do lipca 1919 roku. To było główne utrudnienie w podjęciu współpracy. W trakcie, kiedy Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa toczyła walki z Polską, to Symon Petlura, który z początkiem 1919 roku przejął władzę nad Dnieprem w Ukraińskiej Republice Ludowej, walcząc na trzy fronty, szukał sojuszników. Chciał porozumieć się z Polską, bo wiedział, że z Rosją nie ma na to szans. Dla Rosjan „Czerwonych” czy „Białych” Ukraina nie powinna istnieć, i to się nie zmieniło do dziś. Józef Piłsudski jako naczelny wódz i Naczelnik Państwa, był gotowy na podjęcie współpracy z Ukraińcami w przeciwieństwie do Narodowej Demokracji, która tej współpracy nie chciała. Póki trwały jednak walki o Galicję Wschodnią, podjęcie współpracy było w zasadzie niemożliwe. Latem 1919 roku rozmowy na ten temat rozpoczęły się jednak na poważnie. 1 września podpisano rozejm z Petlurą.

Jedynym wyjściem było szukanie sojuszników?

Armia ukraińska pod naciskiem bolszewików i „Białych” Rosjan, oraz zdziesiątkowana przez tyfus, była już rozbita, i jedyne co im pozostawało to szukanie sojuszników. W grudniu 1919 roku Petlura zaproszony przez Józef Piłsudskiego przyjechał do Warszawy. Piłsudski nie mógł jednak już wtedy podjąć otwartej wojny w sojuszu z Ukrainą z Rosjanami, ponieważ nie chciał pomagać "Białym Rosjanom". Wiedział, że Rosja nie uznaje Ukrainy a Polskę jedynie w granicach do Bugu, więc nie było linii porozumienia ani z czerwoną, ani z białą Rosją. Wtedy, gdy bolszewicy pokonali białych Rosjan, Piłsudski szykował się do ofensywy na Kijów. Było to dla niego elementem szerszego planu. Chciał przede wszystkim osłabić Rosję, wzmocnić pozycję Polski i odbudować dawną Rzeczpospolitą w formie federacji. W przypadku Ukrainy miał być to sojusz z niepodległym państwem. Piłsudski i Petlura szli trochę na przekór elitom politycznym w obu państwach. Zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie było wielu przeciwników tego porozumienia. Po dłuższych negocjacjach 21 kwietnia 1920 r. podpisano w Warszawie umowę między Rzeczpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową, znaną powszechnie jako pakt Piłsudski-Petlura.

Dlaczego Piłsudskiemu i Petlurze tak bardzo zależało na sojuszu?

Gdy mówimy o polsko-ukraińskim sojuszu w 1920 r. trzeba powiedzieć, że istniało po obu stronach dużo zaszłości. Piłsudski i Petlura robili, co mogli, aby doprowadzić do współpracy i porozumienia wobec wspólnego wroga, ale nie wszyscy to rozumieli. Brakowało świadomości, że współpraca wobec zagrożenia ze wschodu jest najlepszym rozwiązaniem. Refleksja przychodziła dopiero później. Zarówno Piłsudski jak i Petlura zdawali sobie sprawę, że współpraca jest ich wspólnym interesem. W przypadku Piłsudskiego chodziło oczywiście o interes Polski i o to, żeby Rosję i bolszewików wyprzeć jak najbardziej na wschód, i mieć Ukrainę sprzymierzoną jako osłonę przed Rosją. Wiedział również to, że Rosja bez Ukrainy będzie słabsza choćby ze względu na ukraińskie zboże. Geopolityka do dzisiaj się nie zmieniła i myślę, że dziś kierujemy się tymi samymi motywami, którymi kierował się wtedy Piłsudski. Petlura z kolei nie miał żadnego innego, lepszego wyboru. Z Rosjanami nie był w stanie porozumieć się w żaden sposób. Z Polską taka możliwość była.

Efektem sojuszu była wspólna „wyprawa kijowska” wiosną 1920 r., czyli próba odbudowy państwa ukraińskiego nad Dnieprem. Niestety, zakończyła się porażką i naszym odwrotem. Jednak do końca wojny z bolszewikami po polskiej stronie walczyły dzielnie oddziały ukraińskie, wnosząc swój wkład w obronę Polski i zwycięstwo w sierpniu 1920 r.


Polska i Ukraina mają wspólną i trudną historię. Jak nasze relacje przedstawiają się w obliczu wywołanej przez Rosję wojny?

W przypadku Ukrainy istnieje świadomość, że Polska ich popiera i nie jest to sytuacja nowa. Polska polityka już od lat 90' była taka, żeby z Ukrainą współpracować. Różnie to się układało, ale w tych momentach przełomowych, takich jak pomarańczowa rewolucja w 2004 roku, potem Majdan w 2014 roku, to zawsze było to wsparcie z polskiej strony. Cały czas w Polsce pozostaje świadomość, że jak Rosja opanuje Ukrainę, to Polska będzie następna. O tym mówił prezydent Lech Kaczyński podczas przemówienia w Tbilisi, i myślę, że od tamtej pory nie tylko zwolennicy tego obozu politycznego, z którego wywodził się prezydent Kaczyński, ale większość polskiej sceny politycznej w ten sposób rozumie tę kwestię. To jest dla naszego bezpieczeństwa. Przy okazji należy się pojednać, bo od 1920 roku do teraz mieliśmy takie wydarzenie jak rzeź wołyńska, i to rzuciło cień na nasze relacje. Z polskiej strony jest chęć pojednania i z ukraińskiej strony jest podobnie. Jest wspólny interes, a poza tym nie mamy dziś konfliktu o granicę, ponieważ dzisiejsza granica nie jest kwestionowana. Sytuacja jest więc zdecydowanie inna niż w okresie międzywojennym. Z ukraińskiej strony może nie do końca rozumiano to, że Polska się tak stara, ale teraz jest to dostrzegane bardzo silnie i ze względu na pomoc. Ci wszyscy ludzie, którzy do Polski przybyli, są bardzo wdzięczni, i wiem od znajomych, że na Ukrainę dociera wiedza, jak bardzo im pomagamy. Skala pomocy materialnej i wojskowej również jest znana. Tak naprawdę Ukraina ma w świadomości trzech sojuszników, czyli Stany Zjednoczone, Polskę i Wielką Brytanię. To są te państwa, które realnie w największym stopniu wspierają Ukrainę. Jest spory przełom, i wydaje się, że może dojść do całkowitego pojednania. Jak mówi przysłowie, "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".

Patrząc na ostatnie ponad sto lat, więcej nas łączy czy dzieli?

Zależy, jak to liczyć, czy przez długość danych okresów, czy według innych kryteriów. Jeżeli chodzi o to, co nas dzieliło, to był to na pewno okres międzywojenny. Wtedy część ziem ukraińskich była w Polsce i Ukraińcy, po części słusznie uważają, że niekoniecznie ich prawa były przestrzegane. Postrzegają to z reguły negatywnie, choć zdarzały się również pozytywne elementy. Potem był okres II wojny światowej, najboleśniejszy. Tuż po wojnie akcja "Wisła", tylko, że za nią odpowiadają władze komunistycznej Polski, i to też Ukraińcy rozumieją. Później jedni i drudzy cierpieliśmy zniewolenie przez Sowietów, przez komunistów. I czas tego wspólnego losu był dosyć długi. Kiedy niepodległa Ukraina się odbudowała, to raczej był to już pozytywny okres współpracy. Dochodziło do pewnych konfliktów np. o cmentarz Orląt Lwowskich. Współpraca gospodarcza i polityczna cały czas się jednak rozwijała. Patrząc przez pryzmat 100 lat, konflikty były w mniejszym okresie czasu, ale były bardzo bolesne. Trudno to jednoznacznie wyważyć. Myślę, że było również dużo codziennego współżycia, o którym się nie mówi w podręcznikach. Zawsze funkcjonowaliśmy razem w okresie międzywojennym. 10 proc. małżeństw na Kresach, to były małżeństwa mieszane. Ci ludzie na co dzień ze sobą żyli jako sąsiedzi. Problem pojawiał się wtedy, kiedy pojawiała się wojna, nacjonalizm. Jednak Ukraińcy i Polacy teraz widzą, że ich współpraca jest konieczna.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl