Zdaniem profesora Jana Miodka media żerują na jego historii dorabiając sobie przy tym do niej całą otoczkę. Podczas wystąpienia, które miało miejsce kilka dni temu we Wrocławiu, opowiedział seniorom o swojej przygodzie sprzed 10 lat, kiedy to miał zostać oszukany metodą "na wnuczka".
Do profesora miał zadzwonić rzekomy kierowca, który jechał ł do niego z dokumentami niezbędnymi do odebrania rzekomego transportu książek podarowanych Uniwersytetowi Wrocławskiemu przez zaprzyjaźnioną uczelnię z Holandii. Kierowca oświadczył profesorowi, że zepsuł mu się samochód i natychmiast potrzebuje pieniędzy na naprawę. Prof. Miodek pieniądze przekazał.
- Coś mi się przypomniało, a oni już zwęszyli sensację. Zakazuję o tym mówić. Nic się nie stało. Tu nie ma o czym pisać - irytuje się profesor Miodek.
Profesor Miodek jest bardzo zdenerwowany tym, że media opublikowały jego historię i dołożyły do niej całe tło. Oświadczył, że będzie wyciągał konsekwencje wobec każdej redakcji, która opowiada ją wbrew jego woli.
Nie przegap
