Prezes Jarosław Kaczyński w mijający weekend spotykał się z mieszkańcami Górnego Śląska. W niedzielne popołudnie wygłosił przemówienie w hotelu Solidaris w Kędzierzynie-Koźlu. Zaczął je od poruszenia problemu relacji polsko-niemieckich, w tym m.in. kwestii traktowania mniejszości narodowych. Ta sprawa dotyczy w dużej części Opolszczyzny.
- Ograniczyliśmy pewne wydatki (na nauczanie języka niemieckiego jako języka ojczystego w Polsce-red.) i to przyniosło efekty, ale niewystarczające - mówił Jarosław Kaczyński.
Chodzi konkretnie o ograniczenie finansowania języka mniejszości w wielu opolskich szkołach. Po tych decyzjach polskiego rządu w projekcie przyszłorocznego budżetu Niemiec zagwarantowano wreszcie pieniądze na naukę języka polskiego w Niemczech. Jarosław Kaczyński zwrócił jednak uwagę, że chodzi o niewielką kwotę 1 miliona euro. To dużo mniej, niż Polska wydawała na naukę niemieckiego w Polsce.

Jarosław Kaczyński: Chcemy by przestrzegano praw mniejszości
- Ta sytuacja charakteryzuje relacje polsko-niemieckie - podkreślał prezes PiS, wskazując na brak symetrii w tych stosunkach. - Chcemy, by przestrzegano praw mniejszości, ale także naszej mniejszości - zaznaczał.
Przywódca obozu Zjednoczonej Prawicy wytykał Niemcom, że traktują Unię Europejską jako narzędzie do realizacji swoich planów. Podkreślał, że Polska "wyrwała się spod buta" komunizmu nie po to, aby "znaleźć się pod kolejnym". Przypomniał, że w historii Polski istniało wiele stronnictw odwołujących się do współpracy z innymi krajami, bądź polegania na nich. Jego zdaniem główna partia opozycja - Platforma Obywatelska - to "partia niemiecka".

- Jeżeli Polską będzie rządzić partia niemiecka, to wpadniemy z powrotem pod ten but - mówił.
Przekonywał, że w interesie Polski nie jest przyjmowanie waluty euro, ponieważ mogłoby to wstrzymać powolny proces bogacenia się polskiego społeczeństwa. Odniósł się także do problemu inflacji. Jego zdaniem ograniczanie popytu i zmniejszanie ilości pieniądza na rynku mogłoby w istocie zmniejszyć inflację, ale jednocześnie szybko doprowadziłoby do dużego bezrobocia w Polsce. Zapewniał również, że rząd obozu Zjednoczonej Prawicy będzie naciskał na banki, aby te podniosły oprocentowanie lokat. Przyznał jednak, że nie robią tego także banki państwowe. Zdaniem Kaczyńskiego zarządy tych banków nie chcą tego robić, ponieważ mają premie z zysków tychże banków.
W czasie swojego przemówienia kilka razy wracał do wcześniejszych wyborów parlamentarnych, które miały miejsce po 1989 roku.
- Po niespodziewanie wygranych przez nas wyborach w 2005 roku Donald Tusk powiedział, że co prawda mamy poparcie, ale jest to poparcie "moherowych beretów" - mówił Kaczyński. - Tymczasem grupy społeczne, które nas popierają, mają pełne prawa polityczne.

Przekonywał, że takiej "totalnej opozycji", jaka jest w Polsce, nie ma nigdzie indziej na świecie. Przypomniał, że tzw. Komitet Obrony Demokracji powstał jeszcze zanim PiS i koalicjanci zaczęli na dobre rządzić pod koniec 2015 roku. Zwracał uwagę, że mamy obecnie medialny pluralizm, który nie podoba się opozycji. Wiele postulatów opozycji nazywał mniej lub bardziej wprost "niedemokratycznymi".
- Stawką najbliższych wyborów jest właśnie demokracja - przekonywał.
Mówił, że obóz Zjednoczonej Prawicy jest spadkobiercą idei solidarnościowej, natomiast większość opozycji - "tradycji pezetpeerowskiej". Zapewniał, że Polska pod rządami PiS i koalicjantów bardzo mocno się zbroi i będzie w stanie obronić przed zagrożeniami z zewnątrz. Przyznał także, że bardzo lubi opolskiego muzyka i posła Pawła Kukiza.
- Nawet razem śpiewaliśmy - żartował Kaczyński sugerując, że zależy mu na politycznej współpracy z Pawłem Kukizem. Przyznał również, że z Kukizem i Konfederacją PiS ma prawie 50 proc. głosów. Krytycznie wyrażał się jednak o tzw. wolnościowcach będących częścią obozu Konfederacji.
- Janusza Korwin-Mikkego znam bardzo długo. Kiedyś zapytałem go, gdzie jego koncepcje się sprawdziły? Odpowiedział, że na Wyspach Dziewiczych - mówił Kaczyński.
