Julia Kamińska znów zamienia się w serialową „BrzydUlę”

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Sylvia Dabrowa
Występy na scenie i przed kamerą dały jej pewność siebie. Dlatego choć nie ma aktorskiej szkoły, świetnie radzi sobie w teatrze czy w telewizji. Ale największe szczęście daje jej fakt, że po pracy ma do kogo wrócić do domu.

Już niebawem zobaczymy ją ponownie na ekranach naszych telewizorów jako Ulę Cieplak. Po ponad dziesięciu latach popularny serial „BrzydUla” doczeka się bowiem kontynuacji. I tym razem jego główna bohaterka będzie musiała powalczyć o miłość swego wybranka – choć jest on już jej mężem i ma z nim troje dzieci. Dla aktorki to wytęskniony powrót do roli, która przyniosła jej największą popularność.

- „Brzydula” niewątpliwie stała się przepustką do moich dalszych działań artystycznych. Wiele zawdzięczam tej roli, ale muszę przyznać, że nic nie przychodzi łatwo. Ciężko pracowałam na to, by dziś być w tym miejscu, w którym jestem, i wciąż mam ochotę się rozwijać. Choć nie da się ukryć, że wiele rzeczy w moim życiu dzieje się na fali tamtego sukcesu – mówi w wywiadzie dla portalu Przeambitni.

Jako dziecko Julia nie najlepiej uczyła się z przedmiotów ścisłych. To było dziwne, bo oboje jej rodzice skończyli politechnikę. Tata jest wykładowcą w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni, a mama – inżynierem. Również młodszy brat dziewczynki poszedł tym tropem. Rodzice rozumieli jednak, że córka może mieć inne zainteresowania. Dlatego zapisali ją na lekcje języków i gry na fortepianie.

- Moja mama zawsze powtarzała, że pomaganie jest przyjemne. Zarówno dla osoby, która potrzebuje wsparcia, jak i dla tego, kto tego wsparcia udziela. Nauczyła mnie zwracania uwagi na potrzeby innych, zwłaszcza tych słabszych. Dodatkowo mam młodszego brata, którym lubiłam się opiekować. I ta potrzeba roztaczania opieki została mi do dzisiaj – wspomina w Interii.

Julia początkowo interesowała się historią i chciała zostać archeolożką. Fascynowała ją przeszłość rodzinnego miasta Gdańska – bo jej rodzina była zakorzeniona na Pomorzu od pokoleń. Wszystko się zmieniło, kiedy zobaczyła w kinie „Króla Lwa”. Zachwyciła się filmem i wyprosiła rodziców, aby zapisali ją do Teatru Edukacyjnego Wybrzeżak. To zadecydowało o jej przyszłości.

- Podczas warsztatów często wykorzystywana była metoda dramy. Wcielanie się w różne role i przyswajanie sobie różnych cech pozwoliło mi na więcej odwagi w życiu prywatnym – miałam to przepróbowane. Skoro mogłam zagrać osobę pewną siebie, atrakcyjną i było to wiarygodne dla widzów, to dlaczego nie mogłoby tak być w prawdziwym życiu? Te doświadczenia przydały mi się później nieraz – podkreśla w Plejadzie.

Podobnie jak wszyscy jej koledzy i koleżanki z teatru, również i ona marzyła o tym, by po maturze studiować aktorstwo. Przestraszyła się jednak, że nie zda egzaminów – i wybrała germanistykę. Być może dzisiaj uczyłaby niemieckiego w szkole, gdyby będąc na studiach nie dowiedziała się, że telewizja organizuje casting do polskiej wersji kolumbijskiego serialu o niezbyt urodziwej, ale dobrej i mądrej dziewczynie o imieniu Ula. Pojechała do Warszawy – i wygrała.

- W „BrzydUli” naprawdę bardzo ciężko pracowaliśmy. Wszyscy i przez wiele miesięcy. Przez długi czas miałam wolną co drugą niedzielę, a poza tym siedziałam w blaszanej hali zdjęciowej i pracowałam, często dłużej niż 12 godzin dziennie. Po powrocie do domu uczyłam się tekstu do kilkunastu scen na kolejny dzień. Miałam 20 lat i byłam podekscytowana faktem, że pracuję jako aktorka – opowiada w „Vivie”.

„BrzydUla” przyniosła Julii szybko sporą popularność. W jej efekcie dostała propozycję występu w „Tańcu z gwiazdami”. Przyjęła ją – i kilka tygodni później zwyciężyła show w parze z Rafałem Maserakiem. Kumulacja tych telewizyjnych występów sprawiła, że dziewczyna poczuła się zmęczona. Dlatego choć dostała propozycję głównej roli w kolejnym serialu, odrzuciła ją i wróciła do Gdańska dokończyć studia.

- Zdecydowałam, że muszę to przerwać, bo tracę kontakt z rzeczywistością. Nie byłam w stanie wziąć na siebie kolejnych zobowiązań. Zdałam sobie sprawę, że nie chcę, żeby moje życie nadal wyglądało tak, że cały czas spędzam w pracy i nie mam nawet chwili na spotkanie się z rodziną. Odmówiłam zagrania głównej roli w serialu. Rozsądek podpowiadał mi, że takich propozycji się nie odrzuca, ale ja za wszelką cenę nie chciałam już tak pędzić, chciałam znowu być studentką germanistyki – wyjaśnia w Interii.

Kiedy Julia zaczęła występować w „BrzydUli”, poznała scenarzystę serialu – Piotra Jaska. Oboje szybko przypadli sobie do gustu, mimo że on jest od niej starszy o 21 lat. Zakochali się w sobie i kiedy Julia zrobiła licencjat, zamieszkali w Warszawie. Choć dziś są już ze sobą jedenaście lat, nadal nie wzięli ślubu. Być może dlatego aktorka nie spieszy się, by zostać mamą. To nie oznacza, że nie jest szczęśliwa.

- To jest wspaniałe mieć tę świadomość, że idę do domu i wiem, że tam czeka na mnie totalne wsparcie bez względu na wszystko. Wiadomo, konflikty i tarcia są nieuchronne, ale zdarza nam się to rzadko. Przede wszystkim dajemy sobie wsparcie i czas, rozmawiamy o wszystkim, non stop, od wielu lat. To daje ogromne poczucie bezpieczeństwa i szczęście. Wydaje mi się, że to jest olbrzymi plus stałych związków – deklaruje w Wirtualnej Polsce.

Po powrocie do stolicy Julia zaczęła odbudowywać swoją aktorską karierę. Występy w Teatrze Komedia sprawiły, że przypomniała sobie o niej telewizja. Dzięki temu mogliśmy ją oglądać w „Na dobre i na złe”, „Na Wspólnej” i „Singielce”. Dostała też główną rolę w kinowym filmie – „Narzeczony na niby”. Aktorka dba również o swe dochody w inny sposób: założyła prywatny salon fryzjersko-kosmetyczny w stolicy.

- Posiadanie salonu czasem pozwala zaoszczędzić cenny czas. Tam przygotowuję się do oficjalnych wyjść – czeszą mnie najlepsi fryzjerzy, paznokcie maluje moja wspólniczka, makijaż robią koleżanki – charakteryzatorki filmowe – wszystko w jednym miejscu. Wszystkich znam, wszystkich lubię. To ogromny komfort – śmieje się w rozmowie z Wirtualną Polską.

Od wczoraj możemy oglądać Julię na dużych ekranach w komedii muzycznej „Jak zostać gwiazdą”. Wciela się ona w postać jurorki telewizyjnego talent-show dla młodych wokalistów. To trochę odpowiada zainteresowaniem młodej aktorki – bo od niedawana śpiewa we własnym zespole o zabawnej nazwie Julia i Nieprzyjemni.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Julia Kamińska znów zamienia się w serialową „BrzydUlę” - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl