Potężny pisk i wrzak kilkunastu tysięcy dziewczęcych gardeł powitał Justina Biebera "zlatującego" na scenę z ogromnymi skrzydłami. Ten nieposkromiony krzyk młodości towarzyszył gwiazdorowi przez cały występ. Rozentuzjazmowane fanki dały z siebie wszystko, nie traciły tchu, zdawały się jednocześnie krzyczeć i śpiewać z wokalistą wszystkie piosenki. To niesamowite, dawno nieoglądane na koncertach zjawisko. W takiej sytuacji trudno się dziwić ewentualnym gwiazdorskim zachowaniom - widzieć i słyszeć to co dwa dni ze sceny: od tego naprawdę można zwariować.
Występ Justina Biebera w Łodzi nie był długi (około półtorej godziny z bisami), ale dla jego fanek, "belieberek", stanowił na pewno niezapomniany wieczór. Justin, tancerze i muzycy prezentowali się na kilkupoziomowej scenie, każdemu utworowi towarzyszyły projekcje wideo, oszałamiające kompozycje świetlne, fajerwerki, brokat sypiący się z sufitu i mnóstwo efektów specjalnych.
No i Bieber zmieniający co kilka utworów marynarkę na kamizelkę, bluzę i znowu marynarkę; wyskakujący spod sceny, albo nagle pod nią znikający. Wokalista chętnie też zagadywał publiczność: "Jestem tu pierwszy raz, fajnie jest być z wami", "Czy jest tu jakaś szalona dziewczyna?", "Pamiętajcie, marzenia się spełniają", "Jesteście piękne".
ZOBACZ: Fani na koncercie Justina Biebera w Łodzi [ZDJĘCIA+FILM]
Mogliśmy też obejrzeć filmy z Justinem z czasów, gdy był jeszcze dzieckiem, albo z jego pierwszej trasy koncertowej, piosenkarz popisał się również solówką na perkusji. Podkręcając atmosferę Justin wziął do ręki kamerę i biegnąc po wybiegu przed sceną pokazywał na wielkim telebimie twarze uczestniczek koncertu, by na koniec skierować kamerę, oczywiście, na siebie i podciągnąć koszulkę. Euforia.
A by postawić kropkę nad "i" artysta zostaje wyniesiony na specjalnym podnośniku nad głowy fanek, by zaśpiewać smętnie w towarzystwie dwóch gitar. Chociaż nie, na koniec koncertu Justin ściąga z siebie koszulkę, rzuca ją w publiczność i zostaje w spodniach. Wyobrażacie sobie, co się działo? Ba, jeszcze lepiej - jedna z dziewcząt zostaje wprowadzona na scenę, Justin założył jej wianek na głowę (hmmmm) i śpiewa dla niej przez kilka chwil patrząc jej głęboko w oczy...
Na wielki finał rozmiłowane w swoim idolu fanki dostały wielki przebój "Believe" i mogły wyciągnąć wycięte z papieru serca. Udało się jeszcze wymusić bisy - "Boyfriend" i "Baby". I koniec. Dla wielu - wieczór życia.
A muzyka? Nie jest ona tu najważniejsza. Justina Biebera trzeba rozpatrywać raczej jako szczególne zjawisko socjologiczne, niż tylko jako muzyka. Nie kpiłbym jednak z tego. Bieber to niezaprzeczalne prawo naiwnej młodości. A jej prawa są piękne i jedyne w swoim rodzaju.
CO SIĘ DZIAŁO POD HOTELEM? ZOBACZ: Fanki Justina Biebera przed hotelem andel's [ZDJĘCIA+FILM]