Służby z północnej Kalifornii sprawdzają, czy jasna kula światła widoczna na niebie w piątek wieczorem była meteorytem, który uderzył i zniszczył dom w hrabstwie Nevada.
Przybysz z kosmosu runął na dom Dustina Procity. Farmer był ze swoimi dwoma psami, kiedy usłyszał, że coś uderzyło w jego dom i wznieciło pożar. - Poczułem dym. Wszedłem na ganek, a tam tylko płomienie - wspomina.
Dom Procity znajduje się, a raczej znajdował się, w cichej, wiejskiej okolicy pokrytej pagórkami, na których pasie się bydło. Właśnie nakarmił krowy i zaległ na kanapie, słuchając muzyki, gdy coś huknęło. Udało mu się uratować tylko jednego psa, drugi zginął. - Próbowałem podejść do okien, ale ogień i dym buchnęły tak, że nie mogłem zajrzeć do środka – mówił mężczyzna.
Kapitan straży pożarnej w Penn Valley, Josh Miller, mówił, że jego ludzie dostali telefon z informacją o pożarze o godzinie 19:30. Walczyli z ogniem kilka godzin. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, mówili, że płonąca kula z nieba wylądowała na tym terenie – dodał.
Wkrótce na miejsce zaczęło przyjeżdżać coraz więcej ludzi. Informacja rozniosła się po okolicy lotem błyskawicy. Każdy chciał zobaczyć „sprawcę” zniszczenia domu.
Procita i jego żona chcą zebrać kawałki meteorytu i może dzięki temu dostaną odszkodowanie. Procita mówi, że takie wydarzenia to szansa jedna na cztery biliony, więc powinienem kupić los na loterię. W Powerball są dwa miliardy dolarów do wygrania.
Naukowcy są ostrożni w ocenie wydarzenia. Miejscowi już wiedzą, że to sprawka meteorytu.

wu