Można być prawie pewnym, że menedżer Liverpoolu Juergen Klopp nie oglądał powtórek majowego finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt (1:3). Sam stwierdził, że dla niego przegrane finały (a uzbierało się już ich sześć) to traumy, do których wracać nie chce. Nie chce wracać pamięcią do fatalnych w skutkach błędów swojego bramkarza Lorisa Kariusa. - Błąd to błąd, zdarza się każdemu. Raz w meczu o Ligę Mistrzów, a raz w meczu z Chester - mówił po finale Klopp. Będąc złośliwym, trzeba przyznać, że były trener Borussii Dortmund przewidział przyszłość. Na początku lipca Liverpool rozegrał sparing z Chester. Dziennikarz klubowej telewizji (LFCTV) szykował się do wejścia na antenę, a w tle rozgrzewał się Karius, który tym razem wpuścił piłkę między nogami. Internet to wyłapał i zareagował bezlitośnie.
10 lipca The Reds zagrali z Tranmere Rovers - Karius „wypluł” futbolówkę po przeciętnie wykonanym rzucie wolnym, a napastnik Rovers dobił do pustej bramki. W zeszłą niedzielę Karius zagrał z Borussią Dortmund - złe wyjścia, brak pewności, wręcz permanentna elektryczność w zachowaniach i bardzo słabe interwencje. Niemiec już wtedy wiedział, że kontrakt z klubem z Anfield podpisał Alisson. Brazylijczyk przyszedł z AS Roma za 75 mln euro i niemożliwością jest, by nie został pierwszym bramkarzem Liverpoolu.
Klopp nie musiał odwijać taśm, bo Karius dostarczał mu coraz nowsze. Dostarczał, bo sam w głowie ma tę samą startą płytę. Wiele wskazuje na to, że Karius już nie będzie mógł jej na Anfield wymienić. - Do wszystkich tych, którzy czerpią radość z tego, że innym ludziom nie powodzi się, współczuję wam. Cokolwiek złego by się działo w twoim życiu, powstrzymaj swój gniew i nienawiść. Będę się modlił, żeby tobie przeszło i dobre rzeczy was doświadczyły - napisał na swoim koncie na Instagramie Karius.
Niespodziewanym adwokatem Kariusa został Iker Casillas. - Czy te ataki na Kariusa się kiedyś skończą? Mówię o tym również w imieniu innych bramkarzy. Ku**a. Jest mnóstwo poważniejszych problemów na tym świecie. Zostawcie dzieciaka w spokoju. To taki sam człowiek jak i każdy inny - pisał na swoim koncie na Twitterze legendarny hiszpański bramkarz, a kilka godzin później poszedł za ciosem. Dodał na swój profil minutową kompilację swoich wpadek. Przekaz Casillasa był jasny: wszyscy jesteśmy ludźmi.
Zewsząd płyną wyrazy wsparcia dla Kariusa, który przeżywa największy kryzys w zawodowej karierze. Już wszyscy zapomnieli, że to był naprawdę wielki bramkarski talent, który dziewięć lat temu dostrzegli... w Manchesterze City. Karius spędził na Etihad dwa lata (2009-2011). Nawet w Polsce zdarzały się szkolenia na temat dobrej gry bramkarza, a za przykład brano Lorisa Kariusa i jego występy w FSV Mainz. To właśnie stamtąd za niewielkie pieniądze (bo pięć milionów funtów w futbolu to mały pyłek) Loris Karius trafił na Anfield Road. Transakcja była obarczona niewielkim ryzykiem, ale przegrany finał Ligi Mistrzów przez błędy Niemca okazał się bardzo przykrą konsekwencją.
Do dramatycznych interwencji Kariusa i łez po przegranym finale mogłoby nie dojść. Niemiec ponoć większość drugiej połowy finału LM bronił ze wstrząśnieniem mózgu. Wszystko przez Sergio Ramosa, który w zamieszaniu w polu karnym uderzył bramkarza Liverpoolu. - Bardzo możliwe, że Loris Karius mógł cierpieć na dysfunkcjonalność przestrzenną z powodu uderzenia przez Ramosa - pisał przed miesiącem w oficjalnym komunikacie szpital w Bostonie, który wnikliwie przebadał niemieckiego bramkarza.
Zawsze mówiło się, że bramkarz jest jak saper. Jeden błąd i cię nie ma. Loris Karius dostał w Liverpoolu kilka prawdziwych szans, ale zawiódł. Niemiec od teraz nie walczy dla Liverpoolu, a o samego siebie. O skrócenie wyroku.