W lipcu wygasła licencja kasyna przy ul. Westerplatte. Inne firmy od razu rzuciły się, aby przejąć po nim interes. Większość zdobyła nawet wymagane zgody od rady miasta i szykowała się do wystąpienia o licencję do Ministerstwa Finansów. Kasyno jednak szybciej przedłużyło swoją licencje i "wykiwało" konkurentów.
Walka o rynek jest zażarta, mimo iż ludzie z branży twierdzą, że hazard to trudny i mało opłacalny biznes.
- Miesięcznie krakowskie kasyno może zarobić ok. miliona złotych, ale połowę z tego musi od razu oddać państwu. Resztę trzeba przeznaczyć na utrzymanie lokalu, pracowników i media. Zysku zostaje ok. 30-40 tys. - mówi Wojciech Lipski, dyrektor kasyna w hotelu Dwór Kościuszko. - Kasyno nie może się reklamować. Jedyną reklamą jest tylko neon na budynku - dodaje. Sama licencja kosztuje milion złotych.
Jeszcze w grudniu 2011 roku w mieście działało tylko kasyno przy ul. Westerplatte. Pozostałe straciły licencje. Wtedy kilka firm zarzuciło radę miasta prośbami o lokalizację swoich salonów gier w aż kilkunastu miejscach. M.in. przy ulicy Kalwaryjskiej, w Hotelach Galaxy przy ul. Gęsiej, w Grand Hotelu na Sław-kowskiej, Dworze Kościuszko przy Papierniczej, Holiday Inn przy Wielopolu i w byłym hotelu Cracovia. Wyścig wygrały tylko trzy ostatnie lokalizacje.
Sytuacja powtórzyła się ostatnio, gdy licencję miało stracić kasyno przy Westerplatte. Pojawiły się wnioski konkurencji o lokalizacje przy ul. Grodzkiej, Daszyńskiego i w hotelu Hilton Garden Inn przy al. Konopnickiej. Aż trzy firmy ubiegały się o prowadzenie kasyna w Novotelu przy Armii Krajowej. Salon gier przy Westerplatte jednak się obronił.
Dlaczego Kraków nie może zamienić się w Monte Carlo czy Las Vegas, mimo takiego natłoku chętnych do prowadzenia kasyn?
- Zgodnie z przepisami limit kasyn gry dla Krakowa wynosi cztery. Jedno przypada na każde rozpoczęte 250 tysięcy mieszkańców - tłumaczy Tomasz Popiołek, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych UMK. Przyjmuje się, że Kraków liczy 756 tys. mieszkańców.
Krakowskie VIP-y stronią od gier losowych.
- Rzadko chodzę do krakowskich kasyn. Co innego w USA. Raz w Phoenix wygrałem 40 tys. dolarów, ale musiałem zapłacić od tego duży podatek - wspomina Czesław Dźwigaj, artysta rzeźbiarz. - Dla mnie to kretynizm. Zawsze wygrywa kasyno. Dla nich to żadne ryzyko. Ja nawet w totolotka nie gram - mówi Maciej Maleńczuk, muzyk.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!