Klinika kardiologii inwazyjnej USK. Uczą ratować ludzkie serca

Agata Sawczenko
Prof. Sławomir Dobrzycki (z prawej) z kliniki kardiologii inwazyjnej od ośmiu lat uczy lekarzy z Polski i Europy, jak wykonywać rotablacje, czyli udrożniać zwapnione tętnice u chorych na cukrzycę. Szkolenia odbyły się także w tym tygodniu. Bo Białegostoku przyjechali lekarze z Grecji.
Prof. Sławomir Dobrzycki (z prawej) z kliniki kardiologii inwazyjnej od ośmiu lat uczy lekarzy z Polski i Europy, jak wykonywać rotablacje, czyli udrożniać zwapnione tętnice u chorych na cukrzycę. Szkolenia odbyły się także w tym tygodniu. Bo Białegostoku przyjechali lekarze z Grecji. Andrzej Zgiet
W tętnicach wiercą, jak dentyści w zębach - specjalnym wiertłem, które obraca się 150 tys. razy na minutę. Oczyszczają je ze złogów wapna. A oprócz tego - szkolą innych. Na naukę do naszej kliniki kardiologii inwazyjnej przyjeżdżają lekarze z Polski i Europy.

Profesor Sławomir Dobrzycki o skomplikowanych zabiegach kardiologicznych potrafi opowiadać w taki sposób, że nawet laik zupełnie niezainteresowany medycyną wszystko zrozumie. Co więcej - stenty, balony, rotablacje, epitarializacje, artrektoria rotacyjna przestają wydawać się skomplikowanymi pojęciami. No i zaczyna się myśleć: właściwie to nic takiego... Wystarczy wprowadzić do tętnicy wiertełko na druciku, usunąć niepotrzebne złogi, potem wprowadzić balonik, założyć stent. I gotowe! Tętnica jest jak zdrowa, zupełnie nienaruszona miażdżycą. Tym bardziej że aparatura jest teraz taka nowoczesna. Na aparatach rentgenowskich widać wszystko, co się dzieje w tętnicach pacjenta. I w dodatku można to obserwować w czasie rzeczywistym!

Czytaj też: Jeden aparat do zawału

Profesor Dobrzycki kieruje Kliniką Kardiologii Inwazyjnej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. To tu najczęściej trafiają pacjenci z miażdżycą. I takich zabiegów, przezskórnych, nieoperacyjnych, nieinwazyjnych, ale ratujących życie i zdrowie, robi się tu około 1500 rocznie! A dodatkowo szkoli się jeszcze innych lekarzy: z Polski, ale też Białorusi, Rosji, Ukrainy, Kazachstanu, Armenii, Rumunii, Bułgarii, Węgier, Grecji, Malty... Bo białostocka klinika, jako jedyny ośrodek w Polsce, ma akredytację, by szkolić z rotablacji, czyli zabiegów, które pomagają w usuwaniu miażdżycy u cukrzyków czy chorych na nerki - u których standardowe wprowadzenie stentu nie wystarczy, bo żyły są tak zwapniałe, że pękłyby, gdyby próbowano je leczyć takimi zabiegami, które zwykle pomagają.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

Rotablacja jest to sposób na poszerzenie zwężonych przez miażdżycę tętnic wieńcowych u osób chorych na cukrzycę i nerki. Wtedy ich naczynia krwionośne są zwapnione i nie można stosować standardowych balonów i stentów. Zabiegi wykonuje się tylko w największych ośrodkach w kraju. A Białystok - jako jedyny ośrodek w Polsce, może z rotablacji szkolić. Od 2007 roku odbyły się u nas 43 szkolenia dla 174 osób, nie tylko z Polski, ale też z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Rumunii, Bułgarii, Grecji. Białostoccy lekarze wyjeżdżali też za granicę - tam przeprowadzili siedem szkoleń.

Klinika co prawda ma w nazwie słowo: inwazyjna, ale wykonuje się tu zabiegi przezskórne, bardzo mało inwazyjne w porównaniu do operacji na otwartym sercu, które przeprowadzają kardiochirurdzy. U profesora Dobrzyckiego w dziewięćdziesięciu kilku procentach wykonuje się je przez tętnicę promieniową, czyli tętnicę w ręce. - Wtedy ryzyko powikłań miejscowych jest minimalne, bo łatwo jest tę tętnicę ucisnąć - tłumaczy profesor. - Pacjent praktycznie może wyjść do domu tego samego dnia wieczorem. A na pewno już następnego dnia. I to jest nasza przewaga - uśmiecha się.

Oczywiście - przyznaje, że są sytuacje, kiedy mało inwazyjnymi metodami nie da się osiągnąć sukcesu. Współpraca z kardiochirurgami musi być ścisła. Nieraz czekają oni w pogotowiu i w razie komplikacji przejmują pacjenta.

W Klinice kardiologii inwazyjnej przede wszystkim leczy się osoby z chorobą wieńcową. - Tętnice rozszerzamy, wprowadzając do nich specjalny balonik, a następnie stenty - tłumaczy profesor Sławomir Dobrzycki.

W ten sposób ratują życie. Bo te zabiegi chronią pacjentów przed zawałem serca. Ale nie tylko. Tętnice szyjne rozszerza się, żeby chronić pacjenta przed udarem mózgu. W miażdżycy tętnic podobojczykowych dochodzi do niedokrwienia kończyn. Przez to tworzy się zespół podkradania i występuje niedokrwienie mózgu. Zwężenie tętnic nerkowych doprowadza do niewydolności nerek, do ciężkiego nadciśnienia.

Jednak założenie stentów nie zawsze wystarcza. - Bo takim - w cudzysłowiu - skutkiem ubocznym dobrej medycyny jest to, że ludzie żyją dłużej - uśmiecha się Sławomir Dobrzycki. - A im dłużej człowiek żyje, tym częściej zapada na różne choroby. I te choroby przebiegają trudniej i trudniej je leczyć.

Dotyczy to również choroby wieńcowej. Trudniej się leczy pacjentów, którzy oprócz choroby wieńcowej cierpią na cukrzycę czy niewydolność nerek. - Ta miażdżyca wygląda u nich trochę inaczej - przyznaje prof. Dobrzycki. I tłumaczy: - Typowa blaszka miażdżycowa składa się z przede wszystkim z włóknika i cholesterolu. A u tych pacjentów dochodzi jeszcze wapno. Ich blaszki miażdżycowe wapnieją. Trudno więc do takiej blaszki wprowadzić najpierw balon, a później stent.

Wtedy stosuje się metodę rotablacji. - Do tętnicy wieńcowej, po specjalnym druciku zwanym prowadnikiem, wprowadza się wiertło, które obracając się ponad 150 tys. na minutę, wywierca tę zwapniałą blaszkę. Wtedy możemy wprowadzić tam balon, zmodyfikować zmiany i wszczepić skutecznie stent - opowiada prof. Dobrzycki. Przyznaje, że tę metodę stosuje się już nawet od lat 80. Ale jego klinika jest ośrodkiem, gdzie tego typu zabiegów robi się najwięcej w Polsce - w tym roku przeprowadzono już około 70. Co więcej - jest jedynym ośrodkiem w Polsce, który ma uprawnienia do szkolenia innych lekarzy z tej metody i nadawania certyfikatów. Od ośmiu już lat przyjeżdżają tu lekarze z Polski i zagranicy, asystują przy zabiegach, obserwują, słuchają wykładów.

A jeszcze 20 lat temu Podlasie było biała plamą na mapie kardiologii. - Nie mieliśmy kardiologii inwazyjnej, nie mieliśmy kardiochirurgii - mówi prof. Dobrzycki. - Od 1996 roku zaczęliśmy robić diagnostyczne, potem terapeutyczne zabiegi. I udało nam się rozwinąć tę kardiologię tak, że jesteśmy w czołówce ośrodków kardiologicznych w Polsce. To jest zasługa ogromnej grupy ludzi - lekarzy, pielęgniarek, techników - bo tutaj trzeba wspólnie działać.

Profesor nie ma wątpliwości, że w rozwoju pomogły też pieniądze. Przecież nikt nie chce pracować za darmo. A lekarze i pozostały personel medyczny na tym oddziale zawsze muszą być w gotowości. Wiele zabiegów jest tu przecież nieplanowanych. Wykonuje się jej wtedy, gdy pacjent potrzebuje pomocy.

Do tej pory NFZ punkty kardiologiczne wyceniał w miarę dobrze. - Oczywiście, nie możemy porównywać się z innymi krajami. Procedura, która tutaj kosztuje 15 tys. zł, w Stanach Zjednoczonych kosztuje 15-20 tys. dolarów. To jest nieporównywalne - mówi. Zresztą, po co od razu porównywać się do Ameryki. - W Słowacji, Estonii, Litwie, Czechach wyceny procedur są przynajmniej dwa razy wyższe niż u nas. Nie mówiąc o Niemcach, Anglii, Irlandii...

Jednak profesor porównuje polskie wyceny jeszcze sprzed kilku miesięcy. Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzję, że teraz są one jeszcze niższe - mniej więcej o 30 procent. - To bardzo dużo - mówi profesor. I przyznaje, że nie potrafi przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie. - Nikt nie daje sprzętu za darmo - mówi. I obawia się, że część ośrodków, zwłaszcza tych mniejszych, powiatowych, często niepublicznych, będzie zamykana. Nie dadzą rady przez długi czas funkcjonować na ujemnym bilansie finansowym. - To będzie ogromna krzywda dla pacjentów - nie ma wątpliwości profesor. - To spowoduje zmniejszenie dostępności do leczenia zawałów serca lub opóźnienia w udzielaniu pomocy - bo pacjent będzie musiał być transportowany do innego ośrodka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Klinika kardiologii inwazyjnej USK. Uczą ratować ludzkie serca - Kurier Poranny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl